30.09.2018, 23:41
Mecz

Wygrywamy z najlepszym zespołem Europy!

Magda Pluszewska

Magda Pluszewska

Grzegorz Trzpil

Grzegorz Trzpil

W meczu 3. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów wygraliśmy z triumfatorami minionej edycji rozgrywek, Montpellier HB 29:26. Zawodnicy Talanta Dujshebaeva dominowali nad gospodarzami od samego początku i mimo przejściowych problemów, po wielkich emocjach i pięknej grze zdobyli pierwsze wyjazdowe punkty w zawodach. Świetne spotkanie rozegrał w bramce Vladimir Cupara, w ataku 10 bramek zdobył Alex Dujshebaev. W zespole gospodarzy zabrakło Diego Simoneta, Michaela Guigou i Jonasa Truchanoviciusa. Kielczanie wystąpili bez Marko Mamicia, Mariusza Jurkiewicza, Uladzislaua Kulesha i Bartłomieja Bisa.

Montpellier HB – PGE VIVE Kielce 26:29 (14:16)

Montpellier HB: Gerard, Portner – Villeminot 4, Causse, Grebille 2, Bos, Pettersson 1, Richardson 6, Kavticnik 1, Bonnefond 1, Faustin, Porte 4, Bingo, Afgour, Soussi 5, Mamdouh Ashem Shebib 2

PGE VIVE Kielce: Ivić, Cupara – Jurecki 1, A. Dujshebaev 10, Aginagalde 2, Jachlewski 2, Janc 5, Lijewski, Moryto 1, Cindrić 2, Fernandez Perez 3, D. Dujshebaev, Karalok 3

Pierwsza siódemka: Cupara – Jachlewski, Jurecki, Cindrić, Dujshebaev, Janc, Karalok

Ciężko było nadążyć za tempem narzuconym przez obie ekipy na początku spotkania. Zawodnicy zdawali się bawić w grę „piłka parzy”, podając ją między sobą z bardzo dużą prędkością i równie szybko oddając rzuty na bramki. Lepiej radzili sobie w tej zabawie kielczanie, bo po siedmiu minutach prowadzili 5:2. Świetnie w mecz wszedł Vladimir Cupara, który raz za razem bronił w sytuacjach jeden na jeden i to w dużej mierze dzięki niemu tak dobrze układał się nam początek tego spotkania.

Na kole bardzo dobrze radził sobie Arciom Karalok. Białorusin już zdążył przyzwyczaić nas do aktywnej, sprytnej gry w ataku i twardej postawy w defensywie. W pierwszej akcji naszego zespołu obrotowy ściągnął na siebie obrońców, po czym odegrał piłkę do Blaza Janca, który spokojnie zdobył dla PGE VIVE pierwsze trafienie. Za chwilę Arciom wywalczył rzut karny, wprawdzie niewykorzystany przez nas, ale na szczęście z kontry szybko kolejną bramkę dołożył Alex Dujshebaev.

vive-7032

Montpellier rzuciło się w pościg za kielczanami. Podopieczni Patrice’a Canayera zdołali zbliżyć się do nas na jedno trafienie, ale wtedy Mistrzowie Polski znów odjechali na trzy, cztery i utrzymywali tę przewagę. Przy stanie 9:5, gdy z kontrą w kierunku Vladimira Cupary wystrzelił Valentin Porte, kibicom zaparło dech ze zdumienia na lekkość, z jaką Blaz Janc dogonił Francuza i po koszykarsku wybił mu kozłem piłkę, przerywając kontratak. Mecz układał się idealnie.

Dopiero pod koniec pierwszej połowy, gdy przewaga naszej drużyny stopniała do dwóch bramek, trener Talant Dujshebaev poprosił o czas. Kielczanie ewidentnie potrzebowali już przerwy po wysiłku, jaki kosztowała ich ta część gry. W ostatnich minutach przed przerwą zdołali utrzymać prowadzenie i do szatni schodzili przy rezultacie 16:14.

Drugie trzydzieści minut rozpoczęło się bardzo podobnie do pierwszych. Znów w bramce murował Cupara, znów na kole brylował Karalok, świetnie spisywali się nasi rozgrywający. Po trzech bramkach z rzędu kielczanie prowadzili 20:16, a ostatnie z tych trafień zdobył Mateusz Jachlewski z koła, gdzie wykorzystał idealne podanie Alexa Dujshebaeva. Hiszpan rozgrywał kolejne fantastyczne spotkanie w tym sezonie – kierował grą wespół z Luką Cindriciem, asystował i sam zdobywał bramki! Po czterdziestu minutach miał już osiem trafień na koncie i 100% skuteczności, a PGE VIVE Kielce prowadziło 22:17.

vive-7694

Po stronie gospodarzy wyróżniali się Melvyn Richardson i Valentin Porte, nie bardzo natomiast radził sobie Vincent Gerard. Bramkarz Montpellier w porównaniu z Valdimirem Cuparą wypadał bardzo blado, w jednej z akcji próbował posłać piłkę przez całe boisko między słupki Serba, ale nie trafił. Po kwadransie drugiej połowy zastąpił go Nikola Portner i na chwilę Szwajcarowi udało się zaczarować bramkę, choć to chyba bardziej nasi zawodnicy zaczęli celować w słupki i poprzeczkę.

W grę kielczan wkradł się chaos. Na szczęście za faul na Karaloku dwuminutowym wykluczeniem ukarany został Baptiste Bonnefond, co dało gościom cenne sekundy wytchnienia. Powoli odzyskiwaliśmy rytm, prowadziliśmy 25:22, ale Montpellier, nakręcane dobrą postawą Nikoli Portnera, chuchało nam na karki.

Francuzi zaserwowali kielczanom obronę 5+1, pilnując indywidualnie Luki Cindricia. Ciężar zdobywania bramek wzięli na siebie Julen Aginagalde i Alex Dujshebaev. Powoli, bo powoli, ale pchaliśmy wynik do przodu, na cztery minuty przed końcem meczu prowadząc 27:23. Końcówka należała do Blaza Janca, który zdobył dwie ostatnie bramki dla kielczan i ustalił ostateczny rezultat spotkania na 29:26.