14.10.2018, 18:38
Mecz

Trzeszczały kości, pokonaliśmy niezwyciężonych!

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

Magda Pluszewska

  • Anna Benicewicz -Miazga
  • Foto

Anna Benicewicz-Miazga

  • Tomasz Fąfara
  • Foto

Tomasz Fąfara

W meczu 5. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów pokonaliśmy u siebie HC Vardar 31:27. Można śmiało powiedzieć, że wygrał zespół mocniejszy fizycznie, technicznie, ale i mentalnie, bo spotkanie obfitowało w wiele emocji, a zwyciężyła ta ekipa, która lepiej potrafiła poradzić sobie w wojnie nerwów. Dwa punkty, które dziś zdobyliśmy, powodują, że mamy taki sam stan konta, co Vardar i Barcelona (8 pkt) i we trójkę liderujemy grupie A. W meczu nie wystąpili Marko Mamić, Bartłomiej Bis, Mariusz Jurkiewicz, Uladzislau Kulesh.

PGE VIVE Kielce – HC Vardar 31:27 (16:15)

PGE VIVE Kielce: Ivić, Cupara – Jurecki 6, A. Dujshebaev 3, Aginagalde 1, Jachlewski 2, Janc 2, Lijewski 1, Moryto 5, Cindrić 8, Fernandez 1, D. Dujshebaev, Karalok 2

HC Vardar: Milosavljev, Ghedbane -  Stoilov 3, Popovski, Kristopans 2, Karacic 3, Skube 6, Kalarash, Cupić 1, Dibirov 6, Shishkarev 4, Borozan 1, Vojvodić, Kiselev 1, Mishevski

Pierwsza siódemka: Cupara – Jachlewski, Jurecki, Cindric, Karalok, A. Dujshebaev, Janc

To spotkanie nie mogło zacząć się lepiej dla gospodarzy! W ataku bezbłędnie radzili sobie Arciom Karalok i Michał Jurecki, a w bramce nie do pokonania był Vladimir Cupara. Serb obronił cztery pierwsze ataki Vardaru, dzięki czemu po pięciu minutach prowadziliśmy 3:0. Worek z bramkami rozwiązał dopiero Timur Dibirov, który przechwycił piłkę w ataku kielczan i oddał rzut na pustą bramkę, ponieważ pod nieobecność Michała Jureckiego, który dostał dwie minuty kary, do ataku ściągaliśmy bramkarza.

arciom vardar

Goście zaczęli powoli zdobywać kolejne trafienia, ale żółto-biało-niebiescy wyraźnie dominowali nad podopiecznymi Roberto Parrondo. Po jedenastu minutach, przy wyniku 8:4 dla nas, trener Macedończyków poprosił o czas. Jakiś skutek to przyniosło, bo jego zespół zdobył po powrocie na boisko dwie bramki z rzędu, jednak zawodnikom Vardaru powoli zaczęły puszczać nerwy. Najpierw czerwoną kartkę za brutalne zagranie na Michale Jureckim otrzymał Vuko Borozan, a za chwilę, po tym jak Arciom Karalok wywalczył drugi już w tym meczu rzut karny, oberwało się stojakowi na klej, w który uderzył rozwścieczony Stas Skube siedzący akurat na ławce. Posypały się kartki, bramkę z siódmego metra zdobył Arek Moryto i prowadziliśmy 9:6.

aaABM_1006

Na parkiecie nastąpiły zmiany, pojawili się Angel Fernandez, Daniel Dujshebaev, Arek Moryto (który do tej pory wchodził tylko na rzuty karne), na środek rozegrania momentami przesuwał się Alex Dujshebaev, a na prawej połówce grał Krzysztof Lijewski. Luka Cindrić siadał na ławce, a Arciom Karalok zmieniał Julena do obrony. Spotkanie było bardzo szybkie, zacięte, fizyczne i pod koniec pierwszej połowy widać było, ile sił kosztował graczy obu ekip. Dobrze w bramce Vardaru prezentował się Dejan Milosavljev. Gościom udało się zmniejszyć stratę do kielczan do jednego trafienia i na przerwę schodziliśmy prowadząc 16:15.

aaABM_0981

Druga część spotkania rozpoczęła się bardzo nerwowo. Jej pierwsze minuty pokazały, że w piłce ręcznej jest miejsce tylko dla prawdziwych twardzieli. Na liniach szóstego metra po obu stronach miały miejsce sceny rodem ze sztuk walki. Czas gry na chwilę zastopowano, a ostatecznie nerwówkę tę dużo lepiej wytrzymali żółto-biało-niebiescy. Michał Jurecki i Arciom Karalok żywo gestykulując zachęcali publiczność do coraz głośniejszego dopingu. Kibice stawali na wysokości zadania i w pewnym momencie trudno było wytrzymać hałas, jaki rozlegał się w Hali Legionów. Rywale wciąż „gotowali się” emocjonalnie, ale dwie piękne kontry Mateusza Jachlewskiego i Arkadiusza Moryty uciszyły macedońską ekipę, a jeszcze bardziej podkręciły wrzawę w hali. Prowadziliśmy 24:19, a do końca pozostał kwadrans.

aaABM_1015

Rywalom nie udało się zbliżyć do kielczan bliżej niż na dwa trafienia (24:22), nasi zawodnicy zdecydowanie lepiej znosili wojnę nerwów. Nie pomogła obrona 5:1, nie pomogły zaczepki i indywidualne akcje. Fenomenalny Luka Cindrić i spółka rozłożyli Vardar na łopatki, jako pierwsza ekipa w tym sezonie pokonując ich w Lidze Mistrzów. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 31:27, dając nam ex aequo z Barceloną i Vardarem pierwsze miejsce w  grupie A Ligi Mistrzów.

aaABM_1193