30.10.2018, 21:37
News

Bramkarska ściana płaczu zatrzymuje Puławy!

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

Magda Pluszewska

  • Anna Benicewicz -Miazga
  • Foto

Anna Benicewicz-Miazga

W meczu 9. serii PGNiG Superligi pokonaliśmy Azoty Puławy 35:18. Był to pierwszy mecz kielczan po przerwie na zgrupowania kadr i pierwszy, w którym w tym sezonie wystąpił wracający po kontuzji Mariusz Jurkiewicz. Show w pierwszej połowie skradł Filip Ivić, który przez około 28 minut utrzymywał skuteczność na poziomie ponad 70%. W drugiej części spotkania Filipa zastąpił Miłosz Wałach, który wcale nie ustępował kroku starszemu koledze i zakończył mecz z 50% skutecznością!

PGE VIVE Kielce – KS Azoty Puławy 35:18 (16:7)

PGE VIVE Kielce: Wałach, Ivić, Cupara – Jurecki 2, A. Dujshebaev 1, Aginagalde 2, Jachlewski 3, Janc 4, Lijewski 1, Jurkiewicz 1, Moryto 5, Cindrić 4, Fernandez 9, D. Dujshebaev 1, Karalok 2

KS Azoty Puławy: Borucki, Koshovy – Kaleb 2, Panić 7, Podsiadło, Łyżwa, Matulic, Skrabania 1, Rogulski, Grzelak, Masłowski 3, Kasprzak 2, Prce 1, Gumiński, Seroka 2, Jarosiewicz

Pierwsza siódemka: Ivić – Moryto, Lijewski, Cindrić, Aginagalde, Jurecki, Jachlewski

Kielczanie rozpoczęli od prowadzenia 4:0, które utrzymali przez dziesięć pierwszych minut spotkania. Bardzo dobrze funkcjonowała obrona, wspierana z tyłu przez Filipa Ivicia. Już w pierwszej akcji Puławian, nasz bramkarz powstrzymał potężny rzut Marko Panicia. Przy kolejnych okazjach rzutowych goście odbijali się od naszego bloku lub obijali słupki bramki. Gdy w siódmej minucie wydawało się, że Paweł Podsiadło wreszcie zdobędzie pierwsze trafienie dla swojej ekipy, Filip po raz kolejny skutecznie interweniował, choć były kielecki rozgrywający atakował z czystej pozycji.

Dopiero Piotr Masłowski zdołał pierwszy raz włamać się w defensywę gospodarzy i otworzyć wynik swojej drużyny. Środkowy rozgrywający Puław po chwili powtórzył próbę, ale zarówno jemu jak i Nikoli Prce, który złożył się do rzutu kilkadziesiąt sekund później nie udało się poprawić rezultatu. Tymczasem kielczanie byli bezbłędni w kontrach i sukcesywnie powiększali prowadzenie. Po kwadransie wynik wynosił 8:3 na korzyść PGE VIVE.

aaABM_1964

Po tym czasie grę na parkiecie przejęła druga zmiana. Na swoich pozycjach pozostali jedynie fantastycznie spisujący się Filip Ivić, który na tym etapie miał skuteczność… 73% (Chorwat powstrzymał 8 na 11 rzutów Puławian!) oraz Julen Aginagalde i Arciom Karalok, którzy zmieniali się do ataku i obrony. Na boisku pojawili się natomiast Angel Fernandez, Daniel i Alex Dujshebaev, Blaz Janc oraz (wreszcie!) Mariusz Jurkiewicz. Kielczanie coraz bardziej odjeżdżali rywalom, na lewym skrzydle koncert rzutów rozgrywał Angel Fernandez.

Na cztery minuty przed końcem pierwszej połowy, gdy zespół Talanta Dujshebaeva prowadził 14:5, Bartosz Jurecki poprosił o czas. Jego podopieczni nie byli w stanie znaleźć sposobu na Filipa Ivicia, który postanowił być w tym meczu istną ścianą płaczu, od której odbijali się puławscy atakujący. Dopiero Marko Panić trochę popsuł statystyki Filipowi, wykorzystując mały przestój gospodarzy i zdobywając trzy bramki z rzędu. Była to jednak kropla w oceanie potrzeb Azotów, z którymi po trzydziestu minutach prowadziliśmy 16:7.

Puławianie mogli w tym meczu robić wszystko, a i tak nie przynosiło to skutku. Gdy przez pierwsze dziesięć minut drugiej części gry zdobyli zaledwie trzy bramki przy naszych siedmiu, Bartosz Jurecki poprosił o czas. Ekipa PGE VIVE nawet za bardzo nie musiała się męczyć, po prostu broniła kolejne rzuty gości i robiła swoje w kontratakach, w których na początku drugiej partii błyszczeli szczególnie Arek Moryto i Angel Fernandez.

aaABM_1969

Po powrocie na parkiet Talant Dujshebaev postanowił zlitować się nieco nad przeciwnikami i wpuścił między słupki Miłosza Wałacha. Puławianie chyba odetchnęli, choć wcale nie zapowiadało się, że będzie łatwiej. Miłosz w jednej z pierwszych minut gry w imponujący sposób powstrzymał daleko wdzierającego się wyskokiem w pole bramkowe Ante Kaleba, a zbudowany na tej interwencji kontratak wykończył Angel Fernandez. Na dziesięć minut przed końcem spotkania Miłosz utrzymywał 57% skuteczność, broniąc cztery z siedmiu oddanych na jego bramkę rzutów, a jego zespół prowadził 30:14.

W 57. minucie, rzutem przez całe boisko do pustej bramki, swoje pierwsze trafienie w sezonie zdobył Mariusz Jurkiewicz. Kielczanie już ewidentnie bawili się spotkaniem, będąc spokojnymi o jego wynik. Mecz z wiceliderem tabeli zakończyli wynikiem 35:18.