01.12.2018, 19:01
Mecz

O włos od zwycięstwa!

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

Magda Pluszewska

  • Tomasz Fąfara
  • Foto

Tomasz Fąfara

W meczu 10. kolejki Velux EHF Champions League przegraliśmy na wyjeździe z HC Vardarem 27:28. Był to ostatni w tym roku pojedynek europejskich rozgrywek, po którym spadniemy na trzecie lub nawet piąte miejsce w grupie A. Kielczanie przez większość spotkania przegrywali kilkoma trafieniami, ale w końcówce doszli gospodarzy na jedną bramkę i tak naprawdę do remisu czy nawet zwycięstwa zabrakło bardzo niewiele. Na parkiecie w Skopje zabrakło kontuzjowanych Michała Jureckiego i Marko Mamicia.

HC Vardar – PGE VIVE Kielce 28:27 (14:11)

HC Vardar: Milosavljev, Ghedbane – Stoilov 3, Ocvirk, Popovski, Kristopans 5, Dissinger 3, Karacic 2, Skube 4, Kalarash 1, Cupić 2, Dibirov 2, Shishkarev 3, Vojvodic, Kiselev

PGE VIVE: Ivić, Cupara – Bis, A. Dujshebaev 6, Aginagalde 2, Jachlewski 2, Janc 3, Lijewski 3, Jurkiewicz, Kulesh 3, Moryto 1, Cindrić 3, Fernandez 2, D. Dujshebaev 1, Karalok 1

Pierwsza siódemka: Cupara – Jachlewski, Jurkiewicz, Cindrić, A. Dujshebaev, Janc, Karalok

Nie będzie łatwo tego wieczora w hali Jane Sandanskiego – o tym kielczanie przekonywali się od samego początku spotkania. Każdej akcji ofensywnej naszego zespołu towarzyszyły gwizdy, w dodatku bardzo dobrze w bramce gospodarzy rozpoczął Dejan Milosavljev, powstrzymując naszych zawodników nawet w akcjach jeden na jeden. Dotkliwie pierwsze minuty tego meczu odczuł także nasz bramkarz, Vladimir Cupara, który szybko został znokautowany przez Stojanche Stoilova rzutem prosto w twarz oddanym z szóstego metra. Rosły kołowy Vardaru śmiało przepychał się między kieleckimi obrońcami, a Arcioma Karaloka i Mariusza Jurkiewicz dużo wysiłku kosztowało utrzymanie go w swoich ramionach.

IMG_6977

Nasz bramkarz szybko się otrząsnął i chwilę później popisał się świetną podwójną interwencją. Macedończycy jednak zaczęli nam odjeżdżać i po siedemnastu minutach prowadzili 9:5. Wynikało to głównie z błędów kielczan, ich niewykorzystanych kontr lub rzutów wyłapywanych przez Milosavljeva. Serb w dwudziestej drugiej minucie obronił też rzut karny wykonywany przez Arka Morytę, a jego ekipa wygrywała już 11:7.

Kielczanom zdecydowanie brakowało szybkiego środka i skutecznych kontrataków, przez co dość długo w ataku pozycyjnym musieli się męczyć, by zdobywać kolejne trafienia, ale grunt, że je zdobywali. Niczym przez gęstą tropikalną dżunglę starał przedzierać się przez ciała macedońskich defensorów Luka Cindrić, niezliczone pokłady siły musiał na kole wydobywać z siebie Julen Aginagalde, ale krok po kroku goniliśmy rywali. Po dwóch bramkach zdobytych z rzędu przez żółto-biało-niebieskich pod koniec pierwszej połowy, na przerwę schodziliśmy przegrywając 11:14.

Od brzydkiego incydentu rozpoczęła się druga część meczu. Około trzydziestej piątej minuty, zbiegając do ławki, Gleb Kalarash kopnął Mariusza Jurkiewicza w nogę. Zawodnik otrzymał za to zachowanie (jedynie!) dwie minuty kary, a Mariusz po interwencji sztabu medycznego powrócił do gry. Przez długi okres nie mogliśmy zniwelować trzy-, cztero-bramkowej straty do gospodarzy. Wreszcie, po kwadransie, dwie skuteczne interwencje Vlada Cupary, w których nasz bramkarz z dużą dozą szczęścia obronił tańczące na linii bramkowej piłki, dały sygnał do ataku!

IMG_6627

W kontrze Milosavljeva pokonał Mateusz Jachlewski i przegrywaliśmy już tylko 21:23. Z dziecinną łatwością blok Vardaru ogrywali Krzysztof Lijewski i Uladzislau Kulesh. Macedończycy też zdobywali bramki, ale gdy w jednej z akcji pomylił się Dainis Kristopans, a celny rzut oddał Blaz Janc, do Vardaru brakowało nam już tylko jednego „oczka”.

Przegrywaliśmy 25:26, a wtedy na lewym rozegraniu pomylił się Christian Dissinger, rzucając piłkę wysoko w piłkochwyt. Niestety, nie potrafiliśmy wykorzystać okazji do kontry i w kolejnej akcji ten sam zawodnik wprawił publiczność w osłupienie, oddając piękny rzut tuż pod poprzeczkę kielczan. Za kilka chwil przez obronę Vardaru imponująco przedarł się Luka Cindrić i znów byliśmy o trafienie za rywalami, ale niestety popełniane przez kielczan błędy zemściły się, w końcówce znów nie wykorzystaliśmy okazji rzutowych i zabrakło czasu do wyrównania wyniku.

Ostatnia kontra, wykorzystana przez Angela Fernandeza, na trzy sekundy przed końcowym gwizdkiem, ustaliła rezultat spotkania na 28:27 na korzyść gospodarzy. Remis był o włos, a bardzo niewiele zabrakło nawet do zwycięstwa, gdyby w dwóch, trzech sytuacjach sam na sam, nasi zawodnicy wykazali się większa precyzją (lub gdyby mniej szczęścia mieli świetnie dysponowany tego dnia Dejan Milosavljev i Kalifa Ghedbane, który zmienił go w drugiej części spotkania). Minimalna porażka w Skopje w trybie natychmiastowym spycha PGE VIVE na trzecie, a jeśli Rhein-Neckar Löwen pokona Kristianstad, na czwarte miejsce w grupie A Ligi Mistrzów przed przerwą świąteczną.

IMG_6431