12.12.2018, 12:38
#dawajDAWAJ

#dD 30: Talant Dujshebaev & Uros Zorman. Jak wzdłuż jednej linii bocznej mieszczą się dwie tak wielkie osobowości?

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

Magda Pluszewska

  • Anna Benicewicz -Miazga
  • Foto

Anna Benicewicz-Miazga

  • Patryk Ptak
  • Foto

Patryk_Ptak

  • Angela Grewe
  • Foto

angela grewe (1)

Takiego duetu trenerskiego mogą nam pozazdrościć wszystkie kluby Europy! Dwie wybitne postaci światowej piłki ręcznej, kiedyś znakomici playmakerzy, obdarzeni wyjątkową charyzmą i nieprzeciętnymi charakterami. Znają się od ponad piętnastu lat. Na boisku przeżyli ze sobą wiele pięknych i trudnych chwil, trzykrotnie wspólnie triumfując w rozgrywkach Ligi Mistrzów, najpierw w barwach Ciudad Real (2008, 2009), a później PGE VIVE Kielce (2016). Uroš Zorman jeszcze rok temu sam biegał po parkiecie w żółtej koszulce, a od sezonu 2018/2019 wspiera Talanta Dujshebaeva na ławce trenerskiej. Te dwa nazwiska gwarantują najwyższy poziom handballu i choć mogłoby się wydawać, że dla tak wielkich osobowości nie wystarczy miejsca wzdłuż jednej linii bocznej boiska, to jednak początek ich współpracy pokazuje zupełnie coś innego.

- Przychodzą takie momenty w życiu, że wszystko się zmienia – mówi Uroš. Słoweniec na meczach jest nie do poznania. Jeszcze niedawno, między pierwszym a ostatnim gwizdkiem sędziego, był jednym z tych, którzy mieli najwięcej do powiedzenia, dyskutował z arbitrami, z trenerem, żywo gestykulował i wyrażał emocje. Teraz, na ławce jest oazą spokoju. Wspiera, słucha, analizuje. – Najpierw jesteś młody, głupi, „gorącogłowy”, a potem starszy, doświadczony – śmieje się – Skończyłem karierę zawodnika i teraz jestem po drugiej stronie. Wystarczy, że Talant jest impulsywny, gdybym jeszcze ja taki był, to przecież na ławce byłby kabaret! Nie jest to mój naturalny styl bycia, ale nie mogę sobie na pewne rzeczy pozwalać. Talant jest pierwszym trenerem, ja jestem drugim, on jest gorący, ja tonuję emocje i dlatego na razie ta współpraca układa się doskonale!

Pamiętacie Wasze pierwsze spotkanie?

Talant: O! Ja jeszcze byłem zawodnikiem! Uroš grał w reprezentacji, to chyba było przed mistrzostwami świata w 2003 roku, na turnieju w styczniu. Już wcześniej słyszałem, że ponoć jest w Słowenii jakiś świetny młody chłopak. W kolejnym sezonie przyszedł do Ademar Leon Manolo Cadenasa.

A Ty Uroš, kiedy dowiedziałeś się, że jest ktoś taki jak Talant Dujshebaev?

Uroš: Kiedy? No masz! Jak zaczynałem grać w ręczną, to imię i nazwisko było już znane! Jako środkowy patrzyłem na wszystkich najlepszych na tej pozycji, takie nazwiska jak Richardson czy Dujshebaev znasz od razu!

Jak układała się Wasza relacja przez te wszystkie lata?

Talant: Pracujemy razem od 2006 roku, współpracę zaczęliśmy w Ciudad Real. To już 12 lat! Uros wtedy chyba jeszcze nie miał dzieci, najstarsze może było w drodze. Wszystko się zmieniło. Ale dla mnie środkowy rozgrywający zawsze był najważniejszy na boisku, to taka prawa ręka trenera, która ma rozdzielać innym role na parkiecie. Oczywiście, iskrzyło czasem między nami, ale to dlatego, że obaj mamy mocne charaktery. Zawsze jednak staraliśmy się wykorzystać potencjał na cele klubu, w którym pracowaliśmy, a nie na cele Uroša i Talanta.

Uroš: Ja w 2006 roku miałem 26 lat! Byłem młody, wydawało mi się, że jestem najmądrzejszy, a trener nie wie nic (śmiech)! Ale naprawdę miałem szczęście, że trenowałem u niego, a teraz trenuję z nim. Dużo się nauczyłem, a tylu rzeczy jeszcze mogę się nauczyć po drugiej stronie. Dla mnie to zaszczyt, spełnione marzenie.

Uroš, jak zmieniła się Twoja relacja z zawodnikami?

Uroš: Talant od razu, na pierwszym treningu, powiedział drużynie, że ja teraz jestem trenerem. Już nie zawodnikiem, więc trochę musi się zmienić. Wiesz, drugi trener jest takim trochę pośrednikiem między chłopakami a pierwszym trenerem. Ale to nie jest tak, że bardzo się zmieniłem, nie mogę nagle stać się ścianą, wyjść, zamknąć za sobą drzwi, bo teraz jestem po drugiej stronie i czuję się bogiem. Jeszcze przecież jestem młody (śmiech). Wciąż mamy świetną relację, ale widać, że jak coś mówię, to chłopaki muszą mieć więcej respektu.

Z jakimi sprawami przychodzą do Ciebie jako pośrednika?

Uroš: A to różnie. Mnie czasem po prostu łatwiej jest coś powiedzieć Talantowi. Na przykład, że są zmęczeni, a może zagrajmy coś innego, albo jak na meczu ktoś czegoś zapomni, to przychodzi do mnie, pytając „Co my tam mieliśmy grać?” (śmiech).

Co jest najważniejsze w relacji trener-zawodnik?

Talant: Ja nie zawsze byłem zadowolony ze swoich trenerów, dopiero później przyszło doświadczenie, że nie ma złych szkoleniowców. Wszyscy są świetni i u każdego można się czegoś nauczyć. Choć, tak jak powiedział Uroš, kiedy jesteś młody, wydaje ci się, że trener nic nie umie. Według mnie, trener powinien być super człowiekiem także poza boiskiem. Jeden ma charakter dyktatora, drugi będzie wyrozumiałym tatą, ale najważniejsze jest stworzenie życzliwej, rodzinnej atmosfery. To nie jest tak, że chłopcy przyjdą na trening, potrenują i sobie pójdą. W topowych klubach zawodnicy i sztab szkoleniowy spędzają ze sobą w ciągu roku więcej czasu, niż z rodziną. Więc musimy być jak rodzina, wzajemnie się wspierać. Zawsze będą różnice osobowości, pochodzimy przecież często z różnych zakątków świata, ale zawsze mamy jeden cel – być kolektywem. To kosztuje wiele czasu, ale to jedyne dobre wyjście.

Kiedyś, jako zawodnik, miałem taką sytuację, że byłem bardzo chory. Miałem ze czterdzieści stopni temperatury, ale trener poprosił, bym wystąpił następnego dnia w meczu. Wziąłem więc tabletki, zagrałem, ale i tak przegraliśmy, a ja grałem fatalnie. Ledwie mogłem chodzić, a co dopiero grać. Wszyscy mnie krytykowali, a trener słowa nie powiedział, nie bronił mnie. Trener musi bronić swoich zawodników! Najświeższy przykład – kibice ostatnio narzekali, że Michał Jurecki źle grał w Veszprem. Ale nikt nie wiedział, że on dwa tygodnie nie trenował, a potem był przeziębiony! To zmienia postać rzeczy. Ja go poprosiłem, by zagrał i jestem dumny z tego, że był tam z nami, podjął wyzwanie, a to świadczy o jego charakterze!

Jaki jest podział obowiązków między pierwszym a drugim trenerem?

Uroš: Mamy podzielony trening, ja prowadzę rozgrzewkę z piłką, gry i zabawy, a później przychodzi Talant i robi taktykę, bo to jego działka, on wie, czego chce jako pierwszy trener. Jak potrzebuję, to ja mu pomagam, ale sam nie chcę się za dużo wtrącać.

Czyli taktyka to wyłączna sprawa pierwszego trenera?

Talant: Nie, nie, wcześniej dużo rozmawiamy, ścieramy swoje punkty widzenia, a w trakcie treningu po prostu zajmuję się tym ja. Zawsze uważałem, że drugi trener nie ma być meblem, który ma stać i nie wadzić nikomu. Wcześniej z Raulem, teraz z Urošem, to była i jest współpraca, oni nie mają mi mówić tego, co ja chcę usłyszeć, to tak nie działa.

Talant vs Uroš (1)

A kto zajmuje się przygotowaniem fizycznym?

Talant: A wiesz, siadamy na kawkę – i jak, jesteś zmęczony? Nie? No to chodź, popracujemy fizycznie (śmiech)! A na poważnie, planujemy sobie pracę na miesiąc, ten temat ogarniam ja.

A propos, sami też dużo ćwiczycie. Trenera Talanta przed każdym treningiem można zobaczyć, jak zasuwa na rowerku stacjonarnym, a Uroš biega.

Talant: Dla mnie to kwestia odpoczynku mentalnego. W ciągu dnia, sezonu jest mnóstwo myślenia o piłce ręcznej, nawet w nocy, szczególnie przed ważnymi meczami naprawdę się stresuję. Kocham założyć wtedy słuchawki, wsiąść na rower, wtedy odpoczywam!

Uroš: A ja cóż, spójrz, jak pierwszy trener tak dobrze wygląda, to ja też muszę (śmiech)!

Co najbardziej cenicie u siebie nawzajem?

Talant: To, że Uroš naprawdę rozumie piłkę ręczną.

Uroš: To, że Talat zawsze powie ci wszystko w twarz.

Jakie są najważniejsze zasady panujące w drużynie? To, co widać na pierwszy rzut oka, to obowiązek mówienia po polsku, stawianie zdrowia zawodników ponad wynik sportowy, a czy np. wymagacie od swoich zawodników punktualności?

Talant: Oczywiście, w każdym profesjonalnym klubie musi być porządek. Nie tolerujemy spóźnień na treningi, wideo, kolacje, nie ma telefonów podczas posiłków, dyskutowania z sędziami…

To Ty, Uroš, chyba sporo płaciłeś, jak byłeś zawodnikiem?

Uroš: Zdarzyło się (śmiech).

Egzekwujecie kary za spóźnienia?

Talant: Tak, ale kary nie są, by karać, a by mieć porządek…

Uroš: …by budować atmosferę za pieniądze (śmiech)…

Talant: By później iść na dobrą kolację. Uroš ostatnio na przykład przyszedł na mecz w czarnych butach i musiał zapłacić! Strój musi być jednolity! Im więcej kar się zapłaci, tym będzie lepsza kolacja. Jak byłem w Ciudad Real, to wszyscy byli tacy porządni, że mieliśmy niemal zerowe konto. Ani razu nikt się nie pomylił, nie spóźnił, nie pokłócił z sędziami, no jak to tak? Dobrze, że chociaż Rutenka czy Stefansson byli, to chociaż od nich coś czasem wpadło na kolację (śmiech).

Uroš, zamierzasz być kiedyś pierwszym trenerem?

Uros: Tak, gdybym miał być tylko drugim trenerem, to by nie miało sensu. Mam swoje ambicje, nie chcę się tylko chować za pierwszym trenerem.

Chciałbyś objąć jakąś konkretną drużynę, reprezentację?

Uros: (chwila zastanowienia)

Talant: Nie jest dobry ten żołnierz, który nie chce kiedyś zostać generałem. Uroš na pewno chciałby kiedyś objąć reprezentację Słowenii, być trenerem PSG czy Kielu, cel musi być najwyższy, a czy go osiągniemy, to co innego. Tak bym odpowiedział za Uroša (śmiech).

Widać, kto tu jest pierwszym trenerem! Uroš, Talant tak zawsze przejmuje dowodzenie?

Uros: (nabiera powietrza, by coś powiedzieć)

Talant: Nie, ale ja i tak bym go przekonywał, by jego ambicje zawsze były najwyższe!

Uros: (wybucha śmiechem) No tak, właśnie chciałem powiedzieć, że zawsze chciałem grać na najwyższym poziomie, w reprezentacji występowałem dopóki mogłem, tak samo jest z ambicjami trenerskimi. Ale stawiam krok po kroku, zobaczymy, co będzie.

Tekst pochodzi z trzydziestego numeru informatora meczowego #dawajDAWAJ (październik 2018).

#dawajDAWAJ nr 30