02.03.2019, 19:05
Mecz

Od remisu znów milimetry! Wielki mecz z Veszprem!

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

pluszewska 2

  • Anna Benicewicz-Miazga
  • Foto

Anna Benicewicz-Miazga

Ależ to był mecz, ależ to były emocje! Po wielkiej walce, zaciętej grze i pięknym widowisku przegraliśmy z Telekomem Veszprem HC w ostatnim meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów 35:36. Ponownie o końcowym rezultacie zadecydowały ostatnie sekundy i ponownie bardzo niewiele zabrakło do remisu. Ostatnią bramkę dla gości, która przesądziła o naszej porażce zdobył nasz były zawodnik Manuel Strlek. W spotkaniu zabrakło Michała Jureckiego, Alexa i Daniela Dujshebaevów. Dzięki porażce Rhein-Neckar Loewen z Barceloną i tak kończymy fazę grupową na czwartym miejscu.

PGE VIVE Kielce – Telekom Veszprem HC 35:36 (21:18)

PGE VIVE Kielce: Ivić, Janc – Bis, Aginagalde, Jachlewski, Janc, Lijewski, Jurkiewicz, Kulesh, Moryto, Mamić, Cindrić, Fernandez, Karalok

Telekom Veszprem HC: Sterbik, Mikler – Manaskov, Ilić, Tonnesen, Gajic, Nilsson, Nagy, Marguc, Strlek, Terzic, Blagotinsek, Nenadic, Mahe, Mackovsek, Lekai

Pierwsza siódemka: Cupara – Moryto, Janc, Cindrić, Karalok, Kulesh, Jachlewski

Bardzo, bardzo trudne zadanie mieli w pierwszych minutach kielczanie. Zawodnicy Veszprem grali agresywną obronę i żółto-biało-niebiescy musieli mocno się nabiegać i nakrzyżować, by ją sforsować. Początkowo szło im to jak po grudzie, ale wkrótce zaczęli aktywnie wykorzystywać Arcioma Karaloka, który kończył na kole akcja za akcją. Po dwunastu minutach nasz obrotowy miał na koncie już cztery trafienia. Przegrywaliśmy 7:8. Po stronie gości krzywdę robił nam przede wszystkim Kentin Mahe, który również w tym okresie odnotował cztery celne rzuty.

Veszprem cały czas było o jedno, dwa trafienia do przodu. Co kilka minut udawało nam się dochodzić na remis. Na dziesięć minut przed końcem pierwszej części gry, gdy właśnie remis, 12:12, wyświetlał się na tablicy wyników, trener Talant Dujshebaev poprosił o czas. Tuż po powrocie na parkiet petardę między słupki Rolanda Miklera posłał Uladzislau Kulesh i pierwszy raz w tym meczu wyprowadził nas na prowadzenie. Po chwili rzut Dragana Gajicia obronił Filip Ivić, a jego koledzy przeprowadzili kontrę, skutecznie zakończoną przez Blaza Janca.

To był naprawdę dobry okres gry naszej drużyny. Gra toczyła się w bardzo szybkim tempie i ciężko było nadążyć za akcją. Padało dużo bramek z obu stron, ale przy tym wszystkim goście trochę częściej się mylili i dlatego to my byliśmy teraz dwa trafienia na plusie. W ataku i w obronie dwoił się i troił Krzysztof Lijewski, popisując się swoim sprytem i umiejętnością przewidywania ruchów przeciwnika. To on, wspólnie z harującym na środku defensywy Mariuszem Jurkiewiczem, wywierał największą presję na zawodników Veszprem. Pierwszą połowę nasi zawodnicy zakończyli rezultatem 21:18.

Trochę chaotycznie rozpoczął drugą część gry nasz zespół. Myliliśmy się w ataku i Veszprem zdołało się zbliżyć do nas na jedno trafienie. Na szczęście w najważniejszych chwilach w bramce czuwał Vladimir Cupara. Gdy szkolny błąd popełnili Luka Cindrić i Uladzislau Kulesh, którzy nie zrozumieli się przy podawaniu piłki, a z kontrą popędził jeden z zawodników gości, nasz bramkarz spektakularnie powstrzymał rywala, a wkrótce kielczanie znów odjechali na trzy bramki, w czterdziestej minucie prowadząc 26:23.

Coś złego zaczęło się wtedy dziać na boisku. Wkradły się nerwy i nieco za dużo agresji, a podopieczni Talanta Dujshebaeva trochę pogubili się w ataku. Za sprawą Laszlo Nagy’a i Dragana Gajicia goście odrobili całą stratę, a rywalizacja znów zaczęła toczyć się punkt za punkt, oscylując wokół remisu. Na sześć minut przed końcem meczu to znów Veszprem było z przodu o jedno trafienie, prowadząc 33:32, a minutę później 34:32. W końcówce na wyżyny swoich umiejętności wszedł niesamowity Arpad Sterbik i to głównie za jego sprawą przegraliśmy ten mecz. Na kilkanaście sekund przed ostatnim gwizdkiem, za sprawą Manuela Strleka, Veszprem prowadziło 36:35. Chorwat przez całe spotkanie nie zdobył ani jednego trafienia, a to jedyne, które oddał w końcówce, przesądziło losy pojedynku. My mieliśmy jeszcze szansę na wyrównanie, ale z dystansu prosto w Sterbika trafił Uladzislau Kulesh, a choć asekurował go Luka Cindrić, to bramkarz obronił i jego rzut. Tak więc ostatecznie spotkanie zakończyło się rezultatem 35:36.