28.04.2019, 19:31
News

Siedem powodów, dzięki którym to musiało się udać!

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

pluszewska 2

  • Tomasz Fąfara
  • Foto

Tomasz Fąfara

W sobotę, 27 kwietnia, drużyna PGE VIVE Kielce odniosła wielkie zwycięstwo nad Paris Saint-Germain w pierwszym z ćwierćfinałowych meczów Velux EHF Ligi Mistrzów. Kielczanie pokonali rywali dziesięcioma trafieniami 34:24, rozgrywając najlepsze spotkanie w tym sezonie i jedno z najlepszych w całej historii klubu.

Szukając przyczyn wygranej, można po prostu jednym zdaniem stwierdzić, że mistrzowie Polski byli w tym dniu znacznie lepsi od przeciwników w każdym detalu. Zagłębiając się w szczegóły, trzeba zwycięstwo rozłożyć na kilka ważnych elementów, bez których to nie mogłoby się udać.

W sobotę na konto polsko-francuskiej rywalizacji, w szóstym spotkaniu pomiędzy Kielcami a Paryżem dołożyliśmy drugie zwycięstwo. Wierzymy, że za tydzień, 5 maja, pomyślnie dla żółto-biało-niebieskich zakończy się i siódmy mecz z PSG, a tymczasem przedstawiamy siedem przyczyn wielkiej sobotniej wygranej w Hali Legionów.

 

1. Defensywna ściana płaczu

Tak dobrego meczu nasza obrona nie zagrała od dawna! To, co na środku defensywy wyczyniali Marko Mamić, Mariusz Jurkiewicz czy Arciom Karalok, przyprawiało rywali o frustrację. Najskuteczniejsze strzelby PSG nie odpaliły zgodnie z oczekiwaniami, a ciężar gry dźwigał na swoim nadgarstku skrzydłowy Uwe Gensheimer. Blaz Janc i Mateusz Jachlewski przez kilka kolejnych dni pewnie będą jeszcze mieli zakwasy w udach i łydkach po tym jak pół meczu rozegrali na ugiętych nogach, harując na „jedynce” jak szaleni! Efekt? Jedynie 55% skuteczność paryżan w ataku i tylko siedem oddanych rzutów z dystansu, z czego jedynie dwa zamienione na bramki przez Nedima Remili i Mikkela Hansena.

 

2. Fenomenalny Vladimir Cupara

Serbski bramkarz był w tym meczu po prostu fenomenalny! Na takim poziomie widowiska i przy takich umiejętnościach rywali obrona czternastu rzutów, a w konsekwencji 37% skuteczności interwencji to kosmiczny wynik. Cupi co prawda potrzebował kilku minut, by wejść w mecz, ale gdy już to zrobił, raz za razem popisywał się efektownymi paradami, zatrzymując Luca Abalo jak uczniaka, a w końcu samemu zdobywając bramkę. Hala Legionów wielokrotnie tego wieczora skandowała jego nazwisko, a Vladimir Cupara czerpał od kibiców energię, która jeszcze bardziej go nakręcała. Serba zasłużenie wybrano MVP tego spotkania, a zdjęcia jego ekspresyjnych reakcji od wczoraj uzupełniają nagłówki sportowych relacji z wielkiego zwycięstwa kielczan.

 

3. Białoruski tandem mocy

Takich siłaczy próżno szukać w całej Europie! Arciom Karalok i Uladzislau Kulesh przez cały mecz robili doskonały użytek ze swoich atutów fizycznych, a przy tym byli najskuteczniejszymi zawodnikami PGE VIVE. Każdy z nich zdobył po sześć trafień. Trudno zrozumieć, jak siatka Thierry’ego Omeyera i Rodrigo Corralesa przetrwała atomowe rzuty Vlada Kulesha i jak Arciom Karalok, harując w obronie, miał jeszcze siłę na to, by rozpychać się w ataku na kole, bezczelnie pokonując defensorów i obu bramkarzy PSG. Białorusini odegrali ogromną rolę w sobotnim zwycięstwie, z lekkością dźwigając na barkach ciężar gry w obliczu nieobecności kontuzjowanych Michała Jureckiego i Daniego Dujshebaeva oraz dopiero co wracającego po kontuzji Julena Aginagalde.

 

4. Odrobina szczęścia

W sobotę kielczanom ewidentnie sprzyjało szczęście. Ileż to razy piłka rzucona przez zawodników PSG spotykała się z poprzeczką, a po spotkaniu tym wpadała idealnie w ręce naszych obrońców? Ileż to razy centymetry dzieliły paryżan od zdobycia bramki, a kielczan od jej niezdobycia? Gdy Mariusz Jurkiewicz przytomnie wyłapał odbijającą się od bramki piłkę i niemal przeturlał ją przez całe boisko, piłka przekroczyła linię końcową tuż przy wewnętrznej stronie prawego słupka. Gdy podobną próbę podjął chwilę później Uwe Gensheimer, piłka również przetoczyła się tuż przy słupku, ale tym razem po zewnętrznej stronie bramki. Gdy w jednej z akcji piłka posłana obok Vlada Cupary przez Luca Abalo przeturlała się niemal idealnie równolegle do linii końcowej od słupka do naszego bramkarza, wydawało się, że jakaś magiczna siła czuwa nad drużyną PGE VIVE i nic złego w Hali Legionów już nie może jej się zdarzyć!

Mieliśmy dzisiaj sporo szczęścia, sześć, siedem poprzeczek było dla nas, co pozwoliło nam zdobywać łatwe bramki z kontrataków – mówił po spotkaniu trener PGE VIVE, Talant Dujshebaev.

Czy było to szczęście czy po prostu umiejętności najwyższego szczebla i siła mentalna, nieważne. Szczęście sprzyja lepszym, a tymi w sobotę bez dwóch zdań byli kielczanie.

 

5. Drużyna

Plejada gwiazd z Paryża, choć świecąca wielkim blaskiem, nie zdołała w sobotę oślepić kielczan! Nieważne, ile wspaniałych indywidualności przyjechało do Hali Legionów, nieważne ile bramek w pojedynkę zdobył najlepszy lewoskrzydłowy świata, ważne, że po drugiej stronie jeden stał za drugim murem, jeden za drugiego wskoczyłby w ogień. Kielczanie piękną, zespołową grą najpierw przygasili światło gwiazd, a potem wysłali je wszystkie do odległej galaktyki, sami wyznaczając nowe granice handballowego kosmosu.

Do każdej akcji biegliśmy tak, jakby to była ostatnia rzecz, jaką zrobimy w życiu! Nie ma co patrzeć na indywidualności, cała drużyna była dziś najlepsza! – skomentował po meczu Vladimir Cupara.

Na boisku i na ławce, wszyscy zawodnicy i każdy z nich, z osobna, przyczynili się do sobotniego zwycięstwa, stawiając pierwszy, ogromny krok na drodze do Kolonii.  

 

6. Ogień z trybun

Ważnym elementem tej drużyny byli też kibice. Takiej atmosfery Hala Legionów nie doświadczyła chyba nawet podczas pamiętnego turnieju o Dziką Kartę w 2011 roku, gdy kielczanie wyszarpali awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów rozjuszonym Lwom! Niemal przez sześćdziesiąt minut żółto-biało-niebieska publiczność oglądała mecz na stojąco, zdzierając gardła w piekielnie głośnym dopingu!

Dziś było pięknie, to najpiękniejsza atmosfera, najpiękniejsza hala na świecie! Jestem oszołomiony. Dziękuję bardzo za Wasz doping, to chyba był najlepszy doping, jakiego doświadczyłem w moim życiu – dziękował po meczu kibicom Uladzislau Kulesh.

Bez kibiców byśmy tego nie zrobili! – dodał Vlad Cupara – Teraz potrzebujemy Was w Paryżu, proszę bądźcie tam z nami!

 

7. Genialny strateg

Jak zawsze po meczach, tak i w sobotę, stał w cieniu swoich zawodników, wychwalając ich waleczność i współpracę w tym pojedynku. Mówił o szczęściu, o umiejętnościach swoich podopiecznych i studził przedwczesną pewność kibiców o podróży do Kolonii. Talant Dujshebaev w tym meczu miał wybitnie trudne zadanie, bo naprzeciw stał jego przyjaciel i człowiek, który współpracował z nim wiele lat, ucząc się od niego trenerskiego fachu. W tym starciu trzeba było być sprytniejszym, trzeba było przechytrzyć rywala, przewidując jego ruchy jak w najlepszej partii szachów. To on opracował taktykę, to on przez tydzień przygotowań przekonywał na treningach swoich zawodników o konieczności zaskoczenia przeciwnika, stawiając na coś, czego jeszcze nie znają. To on postawił na agresywną obronę 5-1, która osłabiła wielką siłę rażenia paryżan z drugiej linii.

Zaskoczyliśmy Paryż obroną 5-1, którą nie graliśmy przez cały sezon. Miało to zaskoczyć rywali i udało się! – zdradził skrzydłowy PGE VIVE, Mateusz Jachlewski.

Przy kolejnych nieudanych akcjach swoich podopiecznych Raul Gonzalez mógł tylko łapać się za głowę. Przed nami jednak kolejna odsłona tego ćwierćfinału i aż kiszki nam wszystkim skręcają się z ciekawości, co też trener Talant Dujshebaev wymyśli na rewanż w Paryżu!

W tym sezonie zdarzały się różne momenty. Były chwile wielkiego triumfu, gdy odprawialiśmy z kwitkiem zeszłorocznych triumfatorów Ligi Mistrzów, pokonywaliśmy Lwy czy Vardar Skopje. Były chwile zwątpienia, gdy trzeci mecz z rzędu, w ostatnich sekundach przegrywaliśmy jedną bramką. Były i momenty wielkiej trwogi, gdy z powodu kontuzji ze składu wypadał nam kolejny zawodnik.

Część kibiców przy pierwszym lepszym dołku, do którego wpadaliśmy, wylewała na drużynę wiadro frustracji, prześcigając się negatywnymi komentarzami na temat zawodników i sztabu szkoleniowego. Zdecydowana większość jednak zawsze była z zespołem, wyciągając dłoń, by kielczanie mogli szybciej z powrotem wyjść na prostą.

W najważniejszej części tego sezonu, licząc od fazy Last 16, pozostajemy niepokonani. Dwukrotnie zwyciężyliśmy Motor Zaporoże, a w minioną sobotę ograliśmy Paris Saint-Germain w pierwszym ćwierćfinałowym spotkaniu o Final 4 Ligi Mistrzów. To dopiero połowa drogi. Do Kolonii jeszcze daleko. Cieszymy się ze zwycięstwa, ale pozostajemy skupieni i pełni szacunku do rywala przed rewanżowym meczem w Paryżu. PGE VIVE Kielce po raz kolejny potrzebuje wsparcia swoich kibiców w tej ogromnie wyczerpującej walce! Bądźcie ze swoim zespołem! Bez Was nam się nie uda!