05.05.2019, 18:53
Mecz

Cud w Paryżu!

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

pluszewska 2

  • Grzegorz Trzpil
  • Foto

Grzegorz Trzpil

To niesamowite! Niewiarygodne! Niemożliwe! Po najlepszym meczu w sezonie kielczanie w Paryżu rozegrali ewidentnie najgorszy, ale wielkim sercem do walki, uporem i stalowymi nerwami obronili czwarty w historii klubu awans do Final 4! W drugim meczu ćwierćfinałowym Velux EHF Ligi Mistrzów przegraliśmy z Paris Saint-Germain 26:35, w ostatnich chwilach wyszarpując podopiecznym Raula Gonzaleza bilet do Kolonii! Na kilka minut przed końcem spotkania paryżanie prowadzili już jedenastoma trafieniami, ale jakimś cudem żółto-biało-niebieskim udało się odwrócić losy meczu. Na parkiecie hali Pierre’a de Coubertina zabrakło Michała Jureckiego, Bartłomieja Bisa i Daniela Dujshebaeva.  

Paris Saint-Germain – PGE VIVE Kielce 35:26 (18:11)

Paris Saint-Germain: Omeyer, Corrales – Gensheimer 5, Stepancic, Keita, Sagosen 2, Toft Hansen 4, Remili 13, Abalo 5, Dourte, L. Karabatić, Morros de Argila, Hansen 4, N. Karabatić 2, Ekdahl du Rietz, Nahi

PGE VIVE Kielce: Ivić, Cupara – A. Dujshebaev 4, Aginagalde 4, Jachlewski, Janc 4, Lijewski, Jurkiewicz, Kulesh 5, Moryto, Mamić, Cindrić 6, Fernandez 1, Karalok 2

Pierwsza siódemka: Cupara – Janc, A. Dujshebaev, Cindrić, Kulesh, Fernandez, Karalok

Wynik pierwszego meczu: PGE VIVE Kielce - Paris Saint Germain 34:24

Wynik dwumeczu: 60:59 na korzyść PGE VIVE Kielce

Nasza sobotnie zwycięstwo w Hali Legionów mocno podrażniło paryżan! Przed nami w tym sezonie podopieczni Raula Gonzaleza przegrali tylko jeden mecz w Lidze Mistrzów, ulegając MOL-Pickowi Szeged 32:33. Porażka w Kielcach popsuła im statystyki i wybitnie pogorszyła szanse na awans do czwartego z rzędu Final 4 w Kolonii, stawiając przed koniecznością odrobienia dziesięciu bramek straty do PGE VIVE.

Od pierwszych minut gospodarze demonstrowali nam swoją determinację. Po pierwszym celnym rzucie tego spotkania twarz jego autora, Luca Abalo, któremu w Kielcach Vladimir Cupara wybił jakiekolwiek nadzieje na zdobycie choć jednej bramki, wykrzywiła się w dzikim triumfie. Francuz jakby chciał zademonstrować, że tym razem, u siebie, nie pozwoli Serbowi na taką dominację. Vlad zachował spokój, a kilka chwil później, powstrzymał w rzucie karnym Uwe Gensheimera, pokazując, że w ciągu tygodnia wcale nie zapomniał, jak dokonuje się spektakularnych interwencji.

Po drugiej stronie między słupkami rozpoczął tym razem Rodrigo Corrales i na nasze nieszczęście bardzo dobrze wszedł z mecz, powstrzymując kilka kolejnych akcji kielczan. Po ośmiu minutach przegrywaliśmy 2:5. Gra była nerwowa, szarpana. Na dwie minuty z boiska wypadł Luka Karabatić, nasi zawodnicy wytchnęli i pięknym trafieniem z dystansu popisał się Uladzislau Kulesh.

Gospodarze nie tracili jednak na sile rażenia. Bramkę Vlada Cupary ostrzeliwali rozgrywający, Mikkel Hansen, Sander Sagosen i Nedim Remili. Strzelby kielczan natomiast się zacięły. Od dziewiątej minuty nie mogliśmy zdobyć gola i w siedemnastej minucie zrobiło się już 3:8. Piłkę mieli paryżanie i wyglądało to naprawdę źle, ale wtedy klasę pokazał Vladimir Cupara, który obronił rzut i dobitkę, a niesiony emocjonalną reakcją Cupiego Blaz Janc wreszcie zdobył czwarte trafienie dla PGE VIVE.

Kilka minut później Słoweniec znów popisał się piękną bramką, gdy jego koledzy z boiska nie mogli przebić się przez defensywną ścianę rywali. Blaz, grając na rozegraniu, puścił piłkę tuż przy podłodze, ośmieszając obronę PSG. Wszystko to były jednak tylko pojedyncze zrywy, nasza drużyna miała ogromne problemy z atakiem pozycyjnym i większość trafień zdobywała indywidualnymi akcjami. Pod nieobecność Uladzislaua Kulesha, który zszedł na ławkę, zupełnie brakowało zagrożenia z drugiej linii. Podopieczni Raula Gonzaleza natomiast z łatwością powiększali przewagę. Na 5 minut przed końcem pierwszej połowy przegrywaliśmy 7:13, a trener Dujshebaev poprosił o czas. Reakcja szkoleniowca niestety nie przyniosła rezultatów, a rzutem w ostatnich sekundach przed przerwą Mikkel Hansen ustalił rezultat na 18:11, a przewagę paryżan na siedem bramek.

Trener Talant Dujshebaev musiał w szatni dokonać cudu, by odwrócić losy tego meczu. Dziesięciobramkowa przewaga jego podopiecznych stopniała do trzech, a do rozegrania zostało jeszcze trzydzieści minut. Zaczęło się źle. Paryżanie szybko podwyższyli prowadzenie do ośmiu trafień, a nam wciąż zdobywanie bramek szło jak po grudzie. Na lewej połówce obudził się jednak Uladzislau Kulesh, a w arsenale rzutów naszych zawodników pojawiły się rzuty z dystansu. W trzydziestej dziewiątej minucie gospodarze zrobili jednak kolejny krok w tym meczu – Uwe Gensheimer trafieniem ze skrzydła ustalił wynik na 24:15. Dziewięć bramek.

Na boisku w kieleckiej bramce pojawił się Filip Ivić, a w paryskiej Thierry Omeyer. Filipa jednak szybko zastąpił Vlad Cupara, Francuz natomiast bronił rzut za rzutem. Ciężar gry w PGE VIVE wziął na swoje barki Luka Cindrić. Chorwat był jedynym zawodnikiem, który jako tako przebijał się przez obronę i ręce bramkarza PSG, a do tego wykonywał tytaniczną pracę kierując atakiem zespołu. Nasi zawodnicy po najlepszym meczu w sezonie grali ewidentnie najgorszy, ale w całości ćwierćfinałowej rywalizacji cały czas byli jedno, dwa trafienia na plusie. Na kwadrans przed końcem meczu przegrywaliśmy 19:27.

Zaledwie dwie minuty wystarczyły, by Francuzi wreszcie „wyrównali” – tablica wyników wskazała magiczny rezultat 29:19. Gospodarze nie zatrzymywali się. Dowodzeni przez Nedima Remiliego na dziesięć minut przed końcem prowadzili jedenastoma trafieniami, 31:20. Jeśli coś mogło sprawić, że nasza drużyna obroni dziś w Paryżu awans do Final4 Ligi Mistrzów, to tylko cud. Żółto-biało-niebiescy miotali się jakby skrępowani jakimś niewidzialnym sznurem bezradności, ale nie ustawali w szarżowaniu na bramkę rywali.

Tak, stało się! Stał się cud! Cztery minuty przed końcem za trzecią karę dwóch minut udział w meczu zakończył Mikkel Hansen, Alex Dujshebaev zdobył dwudziestą czwartą bramkę, a Vladimir Cupara w sytuacji jeden na jeden obronił rzut Henrika Toft Hansena! Wynik wynosił 34:24, a za faul rywali na linii siedmiu metrów z piłką ustawił się Julen Aginagalde. Do końca trzy minuty. GOL! GOL! GOL! 34:25!!! I kolejna interwencja Vlada Cupary! Teraz już nic nie mogło wyrwać nam z rąk biletu do Kolonii. Zawodnicy Talanta Dujshebaeva trzymali go mocno wszyscy razem, w decydujących momentach wykazując się nie tylko stalowym uściskiem dłoni, ale i stalowymi nerwami. Sześćdziesiąt minut minęło! Ostatni gwizdek sędziego! 35:26! Mamy to! Mamy czwarty w historii klubu awans do Final4 Ligi Mistrzów! Zrobiliśmy to! Po raz kolejny pokazaliśmy, że w takich dwumeczach naprawdę liczy się każda bramka! I że nigdy, ale to przenigdy nie wolno wątpić w drużynę PGE VIVE Kielce!