14.05.2019, 20:16
Mecz

Przerwana seria, w półfinale na razie minus jeden

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

pluszewska 2

  • Pressfocus
  • Foto

pressfocus

W pierwszym meczu półfinałowym PGNiG Superligi z Gwardią Opole przegraliśmy na wyjeździe 31:32. Spotkanie niemal cały czas było wyrównane, a po kielczanach było widać kumulację zmęczenia z poprzednich wymagających starć z Paris Saint-Germain i Orlen Wisłą Płock. W ostatnich sekundach spotkania zwycięską bramkę zdobył Karol Siwak. Na parkiecie w Opolu zabrakło Michała Jureckiego, Daniela Dujshebaeva, Vladimira Cupary i Arkadiusza Moryto.

Gwardia Opole – PGE VIVE Kielce 32:31 (15:15)

Gwardia Opole: Malcher, Zembrzycki – Łangowski, Mokrzki, Morawski, Skraburski, Zadura, Zarzycki, Zieniewicz, Lemaniak, Mauer, Milewski, Siwak, Jankowski, Klimków, Tarcijonas

PGE VIVE Kielce: Ivić, Wałach – Kulesh, Mamić, Cindrić, Jurkiewicz, Dujshebaev, Lijewski, Fernandez, Jachlewski, Janc, Aginagalde, Bis, Karalok

Pierwsza siódemka: Ivić – Fernandez, Kulesh, Cindrić, A. Dujshebaev, Janc, Karalok

 

Nie miał zbyt szybkiego tempa początek pierwszego z półfinałowych spotkań ligi. Obie ekipy dość spokojnie budowały akcje w ataku pozycyjnym, zwiększając obroty dopiero na końcowym etapie poszczególnych zagrywek. Od początku swoją obecność między słupkami zaznaczali Filip Ivić oraz Adam Malcher, odbijając po kilka piłek (Adam Malcher poprawnie interweniował m.in. przy rzucie karnym wykonywanym przez Blaza Janca). Po około dziesięciu minutach na tablicy wyników widniał remis 4:4, ale wtedy nasi zawodnicy zabrali się do pracy – Blaz Janc, Alex Dujshebaev i Marko Mamić wyprowadzili swój zespół na cztery trafienia do przodu, 8:4.

Po kwadransie na boisku nastąpiła wymiana kadrowa, pojawił się m. in. Krzysztof Lijewski, który nie grał już tylko w obronie, ale i w ataku. Rozgrywający ofiarnie rzucał się po piłkę, próbując przerywać akcje rywali i pokazując, że po złamaniu czwartej kości śródręczna nie ma już śladu.

Opolanie mocno zmobilizowali się do odrabiania strat, urozmaicając grę. Rzutami z dystansu pokonywał Filipa Ivicia Antoni Łangowski, ze skrzydła i z linii siedmiu metrów trafienia dokładał Patryk Mauer. Na chwilę przed końcem pierwszej połowy gospodarze wyszli nawet na minimalne prowadzenie, 15:14, ale rezultat do przerwy wyrównał rzutem karnym Julen Aginagalde. Po chwili odpoczynku mecz rozpoczynał się więc od nowa.

Zaczął się nie najlepiej, bo raz za razem interwencjami popisywał się Adam Malcher, blokując szczególnie nasze próby rzutowe ze skrzydła. Gwardia ponownie wyszła na jednobramkowe prowadzenie. W kolejnych minutach gra toczyła się gol za gol, jej tempo nadawali jednak gospodarze. Nasi zawodnicy mieli problem z pokonywaniem bramkarza opolan z siedmiu metrów, wykorzystując jedynie dwa na pięć rzutów karnych, a tymczasem Gwardia podwyższyła przewagę do dwóch trafień.

Wystarczyło trochę solidniej popracować w obronie, uruchomić kontrę i udało się dogonić rywali na 21:21, a wkrótce przegonić na 25:24. Teraz to żółto-biało-niebiescy byli o jeden krok przed rywalami. Nie był to jednak nasz mecz, po zawodnikach było widać kumulację zmęczenia po dwóch wyczerpujących spotkaniach z PSG i zaciętej walce o Puchar Polski z Orlen Wisłą Płock.

Do bramki kielczan na dziesięć minut przed końcem spotkania wszedł Miłosz Wałach. Młody bramkarz między słupkami pozostał do końca meczu. Opolanie, którzy w powietrzu czuli już zapach sensacyjnego rezultatu we własnej hali, dawali się ponieść emocjom. Pod koniec pojedynku za niebezpieczny faul na Blazu Jancu z udziałem w spotkaniu pożegnał się Jan Klimków. Po chwili ważną, skuteczną interwencją wykazał się Miłosz Wałach, niestety Mariusz Jurkiewicz odruchowo posłał zebraną piłkę do bramki rywali przez całe boisko. Rzut, który naszemu rozgrywającemu wychodził perfekcyjnie w starciu z PSG, tym razem okazał się niecelny.

Na tablicy wyników widniał remis 31:31. Gdy do końca spotkania pozostało kilkanaście sekund trener Talant Dujshebaev poprosił o czas. Po krótkiej rozmowie nasz zespół powrócił na parkiet. W trakcie wykonywania akcji nasi zawodnicy zgubili piłkę, a w kontrze, w sytuacji jeden na jeden zwycięską bramkę dla Gwardii Opole zdobył Karol Siwak. W pierwszym meczu półfinałowym PGNiG Superligi przegraliśmy więc 31:32. Podopieczni Rafała Kuptela dzisiejszym spotkaniem przerwali długą serię stu trzech zwycięstw PGE VIVE, budowaną od marca 2016 roku, gdy po raz ostatni porażkę odnieśliśmy w Płocku, przegrywając z Orlen Wisłą 27:31.

W najbliższą sobotę, 18 maja, w Hali Legionów okazja do rewanżu! Przez kielczanami konieczność odrobienia jednobramkowej straty do Gwardii Opole i walka o awans do finału!