22.05.2019, 21:56
Mecz

Remis w Płocku!

W pierwszym, bardzo trudnym i wyrównanym meczu finałowym PGNiG Superligi zremisowaliśmy na wyjeździe z Orlen Wisłą Płock 26:26. Przez większość spotkania to gospodarze minimalnie prowadzili, dopiero około dwadzieścia minut przed końcem za sprawą skutecznych szarż na bramkę Nafciarzy Alexa Dujshebaeva, kielczanie odwrócili wynik. W ostatnich trzech minutach gospodarze ze stanu 23:26 wyrównali jednak rezultat, a Michał Daszek kilka sekund przed końcem meczu zdobył trafienie na wagę remisu. W spotkaniu zabrakło kontuzjowanych Michała Jureckiego i Daniela Dujshebaeva. Rewanż w najbliższą sobotę, o godz. 18:00 w Hali Legionów.

Orlen Wisła Płock – PGE VIVE Kielce 26:26 (14:11)

Orlen Wisła Płock: Wichary, Morawski, Borbely – Daszek, Krajewski, Racotea, Moya, Zdrahala, Obradovic, Góralski, Piechowski, Żabić, Mihić, De Toledo, Sulić, Mlakar

PGE VIVE Kielce: Cupara, Ivić – Bis, A. Dujshebaev, Aginagalde, Jachlewski, Janc, Lijewski, Jurkiewicz, Kulesh, Moryto, Mamić, Cindrić, Fernandez, Karalok

Pierwsza siódemka: Cupara – Jachlewski, Kulesh, Cindrić, Lijewski, Moryto, Karalok

Nafciarze rozpoczęli tak, jakby od razu, w pierwszych minutach chcieli uzbierać kilkubramkową przewagę i „odjechać” kielczanom w siną dal. Dwa ładne trafienia zaliczył Ziga Mlakar, poprawił Lovro Mihić i Orlen Wisła Płock prowadziła 3:0. My popełniliśmy w tym czasie kilka błędów, aż wreszcie w piątej minucie spotkania przez defensywę gospodarzy przebił się Krzysztof Lijewski. Chwilę później świetnie rozprowadzona kontra zakończona rzutem Arka Moryto dała nam drugie trafienie i przegrywaliśmy już tylko jednym golem.

Pomimo braku Tomasza Gębali płocka obrona i tak była bardzo twarda i trudna do przejścia, a trzeba przyznać, że gdy naszym zawodnikom udawało się już ją sforsować, to zawodziła celność i piłka trafiała w słupek lub minimalnie mijała się z poprzeczką. Wykorzystywali to Nafciarze, którzy w trzynastej minucie znów wyszli na trzybramkowe prowadzenie 8:5. Wtedy jednak, w swoim stylu, ciężar gry na parkiecie w zespole żółto-biało-niebieskich wziął na siebie Luka Cindrić. Chorwat wytrwale przepychał się w kierunku pola bramkowego, aż wreszcie zdobył bramkę, niwelując stratę do 6:8.

Mecz był zdecydowanie bardziej defensywny, aniżeli ofensywny, oba zespoły nie zachwycały skutecznością, zresztą całkiem nieźle sprawował się między słupkami Adam Morawski. Orlen Wisła Płock mniej więcej cały czas prowadziła dwiema bramkami. Na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy gospodarze mieli szansę ponownego wyjścia na trzy trafienia do przodu, ale rozpędzonego w kontrze Michała Daszka zatrzymał Vladimir Cupara. Znany doskonale z Hali Legionów rytmiczny okrzyk CU-PA-RA wypełnił Orlen Arenę, płynąc spod sklepienia, pod którym znajdował się sektor kieleckich kibiców.

Co nie udało się w tym momencie, udało się chwilę później. Skrzydłowemu Wisły wyszła kolejna kontra i Michał Daszek wreszcie ponownie wyprowadził swój zespół na większe prowadzenie. Na parkiecie w ostatnich minutach zaczynało się robić coraz cieplej, na kary dwóch minut na ławkę kar udawali się Ziga Mlakar, Przemysław Krajewski czy Jose de Toledo. Gospodarzom cały czas udawało się jednak pozostawać na prowadzeniu i do szatni schodziliśmy przegrywając 11:14.

Jak po grudzie szło obu ekipom zdobywanie bramek w drugiej połowie. I goście i gospodarze musieli srogo się nabiegać w obie strony boiska, by w końcu pokonać bramkarza drużyny przeciwnej. Wynikało to trochę z błędów własnych, trochę z dobrej obrony, a trochę z pracy bramkarzy. Mimo wszystko, trochę więcej szczęścia mieli kielczanie, którym udało się wreszcie trzy razy z rzędu trafił piłką do siatki i z 11:15 dojść rywali na 14:15.

Szkoleniowiec płocczan, Xavier Sabate, poprosił o czas. Nie pomogło. Jego zespół stracił piłkę, a pięknym trafieniem tuż pod poprzeczkę Adama Morawskiego pokonał Alex Dujshebaev. Za chwilę nasz rozgrywający po raz kolejny zdobył bramkę, w czterdziestej drugiej minucie wreszcie dając kielczanom upragnione prowadzenie. Zapowiadało się na moment przełomowy tego spotkania.

Naszej ekipa od tej chwili była na prowadzeniu, choć Nafciarze „siedzieli nam na ogonie”. Dopiero w końcówce, też w dużej mierze za sprawą Alexa, udało nam się odskoczyć na symboliczną już w tym spotkaniu trzybramkową przewagę. Na trzy minuty przed końcem wynik wynosił 26:23 na korzyść kielczan. W tym krótkim czasie sporo się jednak wydarzyło. Posypały się dwuminutowe kary, czerwoną kartkę otrzymał Nemanja Obradović, co jednak najistotniejsze Nafciarzom udało się wyrównać rezultat. W ostatnich sekundach meczu bramkę na wagę remisu zdobył Michał Daszek. Rewanż w najbliższą sobotę, o godz. 18:00 w Hali Legionów.