01.06.2019, 07:00
Zapowiedź FINAL4

Szczęście jest z tym, kto chce bardziej

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

pluszewska 2

  • Grzegorz Trzpil
  • Foto

Grzegorz Trzpil

  • Patryk Ptak
  • Foto

Patryk_Ptak

Ponoć szczęście sprzyja lepszym. Tak przynajmniej mówi stare porzekadło. Trener PGE VIVE Kielce, Talant Dusjehabev, ma jednak nieco odmienną filozofię. W sobotę, 1 czerwca, sportowe szczęście będzie bardzo potrzebne, by pokonać rosnącą w siłę w trakcie sezonu drużynę, która po rocznej detronizacji, ponownie mogła założyć koronę węgierskiej ligi. W półfinale VELUX EHF FINAL4, o godz. 15:15 zespół PGE VIVE Kielce zmierzy się z Telekomem Veszprem, walcząc o marzenia i drugie w historii klubu trofeum Ligi Mistrzów. Transmisja od godz. 14:15 w Canal+ Sport i od godz. 15:10 w Eleven Sports 1.

Już w chwili losowania, gdy na początku maja dowiedzieliśmy się, że na parkiecie w Lanxess Arenie ponownie na drodze do trofeum stanie nam węgierskie Veszprem, we wszystkich odżyły wspomnienia. Dziewięć bramek na minusie, piętnaście minut do końca, nerwy, niedowierzanie. A potem wspaniały Sławek Szmal, prędkonogi Tobias Reichmann i Julen Aginagalde, który w pełnym skupieniu podchodzi do ostatniego rzutu karnego finału, a potem w szaleńczej euforii wbiega z piłką do bramki. Wspomnień nikt nam nie odbierze. Te piękne obrazki zostaną z nami na zawsze. Teraz jednak trzeba zawiesić je na ścianie historii, odrzucić wszystko inne, co nieistotne, by z wiarą i maksymalną koncentracją podejść do sobotniego starcia.

Tym razem z Veszprem zmierzymy się w półfinale. W meczu otwierającym dziesiąty turniej VELUX EHF FINAL4 Ligi Mistrzów w ogromnej, mogącej pomieścić niemal dwadzieścia tysięcy kibiców. W narożnikach kibice drużyn biorących udział w zawodach, a w jednym z nich żółta siła, która popłynie dziś na boisko.

Nasi kibice są najlepsi w Europie, jestem bardzo szczęśliwy, że miałem szansę grać dla nich przez cały sezon. Dziękuję za wszystko, bez nich nie udałoby nam się dojść tu gdzie jesteśmy – mówi przed półfinałowym meczem z Veszprem Vladimir Cupara, który liczy na to, że tak samo jak Hali Legionów przez ostatnie miesiące, tak i teraz LANXESS Arena wypełni się charakterystycznymi okrzykami CU-PA-RA! - Gdy to słyszę wpadam w trans, naprawdę bardzo to lubię!

„Cupi” to jeden z debiutantów w turnieju Final4.

Vlad pytał mnie, czy ta hala naprawdę jest taka wielka jak w telewizji – uśmiecha się Krzysztof Lijewski – Powiedziałem, że tak, to chyba największy zamknięty obiekt w Europie. On nigdy w tak dużym nie grał, a to wspaniałe uczucie grać przed tak ogromną publicznością.

Krzysiek Lijewski to już natomiast weteran zawodów finałowych Ligi Mistrzów.

Mam przyjemność uczestnictwa w tym turnieju po raz czwarty z Kielcami – mówi rozgrywający – wcześniej grałem jeszcze z HSV, mam swój bagaż doświadczeń. Jeśli jakiś młodszy kolega będzie potrzebował rady, na pewno mu jej udzielę. Na razie jednak żaden ich nie potrzebuje.

Ci mniej doświadczeni zawodnicy przez cały sezon pokazywali, że doświadczenie nie jest aż tak ważne, gdy serce jest pełne ambicji, a głowa nastawiona na ciężką pracę. To, jak w ostatnich miesiącach, wypadali Arciom Karalok, Uladzislau Kulesh czy Arkadiusz Moryto, mogło imponować wielu kibicom. W kielczanach, którzy do Kolonii przyjechali po raz pierwszy, czy w ogóle po raz pierwszy występują w Lidze Mistrzów, nie ma tremy. Jest cel, który należy zrealizować.

W ostatnich tygodniach rozegrałem wiele bardzo trudnych meczów, teraz czuję się silniejszy – przekonuje Vladimir Cupara, który nie miałby nic przeciwko podobnemu przebiegowi sobotniego meczu do finału z 2016 roku – To marzenie każdego bramkarza wyjść na rzuty karne, które decydują o tym, kto zagra w finale. Jeśli dojdzie do takiej sytuacji, będę bardzo szczęśliwy i gotowy.

Do tej pory mieliśmy trochę szczęścia, ale przecież sami wygrywaliśmy te mecze, napracowaliśmy się, by tu być – dodaje Arciom Karalok – Tutaj już nie ma strachu, zmęczenia, kontuzji. Stoisz przed półfinałem, dwa mecze od tytułu najlepszej drużyny w Europie, wszystkie problemy schodzą na dalszy plan. Tutaj tylko możesz i musisz, masz wszystkie argumenty, by wygrać.

Bardzo ciepło o ambicji swoich młodszych, mniej doświadczonych kolegach wypowiada się kolejny weteran, Julen Aginagalde.

Najważniejsza jest determinacja. To młodzi, ambitni ludzie, którzy chcą pokazać całemu światu, kim są. A są głodni spektakularnego zwycięstwa. Z doświadczeniem starszych graczy to doskonała kombinacja – mówi obrotowy PGE VIVE Kielce – Moje pierwsze Final4 było nowością dla wszystkich, to był w ogóle pierwszy turniej w takiej formule, wszyscy byli podekscytowani. Teraz emocje są już inne.

Inne nie znaczy oczywiści mniejsze.

To są wielkie emocje! – przyznaje Julen – To przecież najwięcej, co możemy osiągnąć drużynowo! Ten zespół dorasta każdego roku. Wszystko może się zdarzyć i jestem pewien, że duch zespołu poniesie nas daleko.

Ten turniej i ten mecz mają wiele dodatkowych smaczków. Trener Talant Dujshebaev i rozgrywający Alex, mogą być pierwszym duetem ojciec-syn, który wygra Ligę Mistrzów. Nasz szkoleniowiec staje przed szansą zdobycia piątego trofeum w tej roli, a trzy z nich wywalczył będąc trenerem Ciudad Real, w którym wówczas jako zawodnik grał David Davis, obecny trener Veszprem. Alex Dujshebaev jest o krok od zostania królem strzelców tegorocznych rozgrywek Ligi Mistrzów, podczas gdy Momirowi Iliciowi brakuje dziewięciu trafień, by zostać królem strzelców VELUX EHF FINAL4 wszechczasów. To wszystko jednak teraz się nie liczy. Liczy się tylko zwycięstwo.

Na nie w takich turniejach składa się wiele czynników, ale najważniejsze jest chyba sportowe szczęście – mówi trener Dujshebaev – To, które mieliśmy w finale, w 2016 roku, gdy przegrywaliśmy dziewięcioma bramkami, a potem wygraliśmy. To takie malutkie rzeczy, że np. piłka uderzy w słupek i wpadnie, albo uderzy w słupek i nie wpadnie, zbiórka gdy stoisz i nic nie robisz, a piłka sama wpada w Twoje ręce. Szczęście wcale nie sprzyja lepszym. Parę razy przegrywaliśmy finał i myślę, że sportowo byliśmy lepsi, ale szczęście było po drugiej stronie. Moim zdaniem szczęście jest z tym, kto bardziej chce.

Jeśli tak jest, to ciężko na pierwszy rzut oka wskazać faworyta dzisiejszego meczu. Obie drużyny mają swoje motywacje. Drużyna Veszprem już piąty raz jest w Kolonii, a nigdy jeszcze nie udało jej się wygrać. Kielczanie bardzo chcą dołożyć na swoje konto drugie trofeum i udowodnić, że po tak ciężkim sezonie zasługują na zwycięstwo. Żółto-biało-niebieskie serce podpowiada jednak, że to nasi zawodnicy chcą bardziej i wolę tę, wspartą wiarą kibiców, pokażą na parkiecie.

Półfinałowy mecz VELUX EHF FINAL4 z Telekomem Veszprem rozpocznie się w sobotę, 1 czerwca o godz. 15:15. Transmisja w Canal+ Sport i Eleven Sports 1. W drugim półfinale Barca Lassa zmierzy się z Vardarem HC.