22.09.2019, 21:43
News Mecz

Mocne otwarcie w Hali Legionów

Siedmioma bramkami przewagi PGE VIVE Kielce zakończył się pierwszy mecz Ligi Mistrzów sezonu 2019/20 w Hali Legionów, w którym pokonaliśmy HC Motor Zaporozhye 33:26. Gospodarze bardzo szybko zbudowali wysoką przewagę, po kilkunastu minutach prowadząc z rywalami 12:3. W drugiej połowie znacznie stracili na skuteczności, ale i tak pewnie i wysoko pokonali mistrzów Ukrainy, dokładając do punktu zdobytego tydzień temu w Kilonii kolejne dwa. W spotkaniu nie wystąpili Krzysztof Lijewski, Branko Vujović, Mateusz Jachlewski, Daniel Dujshebaev i Tomasz Gębala.

PGE VIVE Kielce – HC Motor Zaporozhye 33:26 (22:11)

PGE VIVE Kielce: Wolff 1, Kornecki – Karacić 3, A. Dujshebaev 4, Pehlivan 2, Aginagalde 5, Janc 5, Jurkiewicz 2, Kulesh 1, Moryto 3, Fernandez, Karalok 6, Guillo 1

HC Motor Zaporozhye: Komok, Kireev – Vujovic 5, Babichev 3, Malasinskas, Pukhouski 5, Denysov, Doroshchuk, Kravchenko 1, Kozakevych, Dontsov 3, Jaanimaa 1, Gurkovsky 1, Zhukov 3, Kus, Soroka 4

Pierwsza siódemka: Kornecki – Jurkiewicz, Kulesh, Karacic, A. Dujshebaev, Janc, Karalok

STATYSTYKI

Niemal trzy minuty trzeba było czekać na bramkę otwierającą wynik niedzielnego spotkania. Zdobył ją z rzutu karnego Igor Soroka. Do tego czasu jego kolega z drużyny, Zakhar Denysov, zdążył już zarobić dwie minuty kary za faul na Arciomie Karaloku, a nasz bramkarz, Mateusz Kornecki, dwukrotnie skutecznie interweniował w poprzednich akcjach Ukraińców. Tylko chwilę goście mogli cieszyć się z tego minimalnego prowadzenia, bo za chwilę rozpoczął się festiwal rzutów właśnie Arcioma Karaloka i Blaza Janca. Obaj gracze zdobyli po dwie bramki i w siódmej minucie kielczanie prowadzili 4:1.

Rywalom ciężko szło przebijanie się przez strefę kielczan, którą wysoko, na „jedynce” otwierał Blaz Janc. Agresywna, otwarta obrona PGE VIVE Kielce sprawiała mistrzom Ukrainy spore problemy, przez co tracili piłkę lub oddawali rzuty z nienajlepszych pozycji. Przewaga naszego zespołu wzrastała, po trafieniach Vlada Kulesha, Igora Karacicia i Mariusza Jurkiewicza w jedenastej minucie wynosiła już 8:3, a szkoleniowiec gości poprosił o czas. Nie pomogło. Kolejną świetną interwencją popisał się Mateusz Kornecki, a nasi obrotowi, Romaric Guillo i Arciom Karalok dołożyli na konto zespołu trzy bramki. Na tablicy rezultat wynosił 11:3, a po trafieniu Alexa Dujshebaeva 12:3.

To właśnie Hiszpanie przejęli pałeczkę w bramkowym maratonie w drugiej części pierwszej połowy. Alexa na kole wspierał Julen Aginagalde, który bez problemu wyłapywał w gąszczu członków rywali piłkę podawaną mu przez kolegów. W dwudziestej piątej minucie meczu swoje pierwsze trafienie w Lidze Mistrzów zdobył Doruk Pehlivan. Jego bramka dała kielczanom prowadzenie 19:8. Tempo gry nieco spadło, gospodarze spłaszczyli defensywę, ale Ukraińcy wcale nie zaczęli gonić wyniku. W pierwszej połowie Barys Pukhouski i spółka zdołali rzucić Mateuszowi Korneckiemu zaledwie połowę sumy bramek zdobytych przez kielczan, więc po trzydziestu minutach przegrywali w Hali Legionów 11:22.

Na drugą część spotkania między słupkami kielczan ustawił się Andreas Wolff, który rozpoczął od skutecznej interwencji. Jego koledzy z pola kontynuowali obronę w ustawieniu 6-0. Goście zaczęli więc próbować gry siedmiu na sześciu, ściągając bramkarza, co karane było trafieniami kielczan do niepilnowanej siatki - w ten sposób bramki zdobywali Blaz Janc, Mariusz Jurkiewicz i... Andi Wolff. Przewaga PGE VIVE wzrosła do trzynastu goli. Mistrzowie Ukrainy zrezygnowali więc z tego pomysłu i wracali do niego już tylko grając w osłabieniu.

Dominacja kielczan nie ustawała. Nasi zawodnicy nie zdobywali już wprawdzie bramek tak aktywnie, raczej bronili przewagi zdobytej w pierwszej części gry, utrzymując wynik w okolicach bezpiecznych dziesięciu trafień różnicy. W końcówce trochę za bardzo się rozluźnili, pozwalając rywalom na zniwelowanie dystansu i ostatecznie wygrali z Motorem Zaporoże 33:26. Pierwszy mecz Ligi Mistrzów przed własną publicznością można uznać za zakończony sukcesem. Na swoje konto w grupie B rozgrywek, do jednego punktu zdobytego w Kilonii dokładamy kolejne dwa.