09.10.2019, 19:47
Mecz

Przerwana seria - w tym sezonie w Świętej Wojnie 0:1

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

  • Tomasz Fąfara
  • Foto

Tomasz Fąfara

Wspaniała seria zakończona. W meczu 7. serii PGNiG Superligi, w ramach pierwszej odsłony Świętej Wojny tego sezonu przegraliśmy z Orlen Wisłą Płock 26:27. Wyrównane widowisko trzymało w napięciu do samego końca, a ostatnią, zwycięską bramkę dla gospodarzy na sekundę przed końcowym gwizdkiem zdobył Niko Mindeghia. Z Nafciarzami przegraliśmy po raz pierwszy od siedemnastu meczów. W spotkaniu zabrakło Mateusza Jachlewskiego, Daniela Dujshebaeva, Tomasza Gębali i Branko Vujovicia.

Wisła Płock – PGE VIVE Kielce 27:26 (14:12)

Orlen Wisła Płock: Morawski (1- 8 min i na jednego karnego, 0/6), Stevanović (8-60 min, 8/25) - Mihić 3, Krajewski, Stenmalm 3, Szita 3, Mindeghia 6, Ruiz 1, Mlakar 2, Igropulo, Matulić 1, Góralski 4, Sulić 3, Susnja, Żabić 1, Piechowski

PGE VIVE Kielce: Kornecki (1-30 min, 2/13 = 13%) Wolff (31-60 min, 9/22 = 41%) - Jurkiewicz 1, Fernandez 1, Kulesh 4, Pehlivan 1, Karacić 5, A. Dujshebaev 4, Lijewski, Janc 2, Moryto 1, Aginagalde 4, Guillo 1, Karalok 2

Pierwsza siódemka: Kornecki – Janc, Dujshebaev (Lijewski), Aginagalde (Guillo), Jurkiewicz, Kulesh, Karacic

STATYSTYKI 

Nie takiego otwarcia tego spotkania spodziewali się Nafciarze. Zaczęło się od dobrej skuteczności w bramce Mateusza Korneckiego i prowadzenia kielczan 3:0 za sprawą dwóch trafień Vlada Kulesha i jednego Alexa Dujshebaeva. Gospodarze mieli duże problemy ze sforsowaniem obrony Mistrzów Polski, która w tej części gry ustawiona była w systemie 6-0 z Mariuszem Jurkiewiczem i Romarikiem Guillo na środku oraz Vadem Kuleshem i Krzysztofem Lijewskim na „dwójkach”. Początkowo udawało się to jedynie środkowemu rozgrywającemu, Niko Mindeghii, autorowi dwóch pierwszych trafień Wisły.

Gdy w ósmej minucie meczu wynik wynosił 5:2 dla nas, gospodarze wzięli się do pracy i w ciągu kilku minut zbliżyli się na jedno trafienie (5:6). Nasi zawodnicy jednak szybko odzyskali rytm i w osiemnastej minucie prowadzili 9:6. Spotkanie toczyło się dość mozolnie, a do tego falami – raz na fali byli kielczanie, a raz Nafciarze. W dwudziestej drugiej minucie, po niewykorzystanym przez Vlada Kulesha bezpośrednim rzucie wolnym, do kontry pobiegł Mateusz Góralski. Mateusz Kornecki wybiegł wysoko do przechwytu, ale minął się z piłką, a skrzydłowy zdobył trafienie na remis 9:9. Po chwili Góralski dołożył kolejną bramkę, łapiąc piłkę podaną za plecami przez Konstantina Igropulo i gospodarze po raz pierwszy wyszli na prowadzenie.

Teraz to bramkarz Orlen Wisły Płock, Ivan Stevanović, notował lepszy okres gry, a kielczanie mocno trudzili się z pokonaniem go między słupkami. W końcówce pierwszej połowy lepsi okazali się Nafciarze i to oni po trzydziestu minutach prowadzili z nami 14:12.

Na drugą połowę meczu wyszliśmy z nową energią. Miedzy słupkami zameldował się Andreas Wolff, a w polu ponownie pierwszy skład z tą różnicą, że zamiast Julena Aginagalde na kole grał Arciom Karalok, a Romaric Guillo tym razem zmieniał do obrony Uladzislaua Kulesha. W tej części gry trener Talant Dujshebaev postawił na wariant 5-1 z Blazem Jancem na „jedynce”.

Niestety, wspominany Arciom Karalok za długo się nie nagrał, bo już w trzydziestej czwartej minucie zszedł z boiska, otrzymując czerwoną kartkę z gradacji kar. Na kole zastąpił go Julen Aginagalde, który szybko wywalczył dla zespołu rzut karny. Na linii siedmiu metrów stanął Arkadiusz Moryto, ale niestety trafił Ivana Stevanovicia w lewą stopę. Przegrywaliśmy 16:18.

Do drugiej siódemki podszedł już sam Julen. Hiszpan pokonał bramkarza Nafciarzy, a że chwilę wcześniej Andi Wolff obronił potężny rzut z dystansu Philipa Stenmalma, a bramkę zdobył Alex Dujshebaev, na tablicy po raz kolejny pojawił się remis, 18:18. A za chwilę kolejny, 20:20, i kolejny, 21:21… Wreszcie, pierwsze prowadzenie od dawna dał nam Romaric Guillo, pokonując Stevanovicia w kontrze. Po drugiej stronie boiska Andi Wolff przechodził sam siebie interweniując w sytuacjach stuprocentowych dla Nafciarzy i w tym okresie gry miał skuteczność na poziomie ponad 60%!

Mecz stawał się trochę nerwowy. Czerwoną kartkę za przerwanie kontry Lovro Mihicia otrzymał Blaz Janc, a chwilę później na dwie minuty wypadł Konstantin Igropulo, po którego zagraniu w okolice brzucha Vlad Kulesh dłuższy czas nie podnosił się z boiska. Po interwencji fizjoterapeutów nasz rozgrywający o własnych siłach zszedł z parkietu, a wkrótce wrócił do gry i zdobył bardzo ważną bramkę na 25:23 dla naszego zespołu!

Nafciarze jednak znów zdołali odrobić stratę i na czterdzieści dwie sekundy przed końcem spotkania był remis 26:26. Trener Xavier Sabate poprosił o czas, by ustawić akcję swojej ekipy. Orlen Arena wrzała z emocji. Na siedemnaście sekund przed końcem dwie minuty kary otrzymał Romaric Guillo. Pięciu na sześciu w obronie. Napięcie sięgało zenitu. Czas uciekał. Jeśli Nafciarze zdobędą bramkę, to nie będzie już szans na kontrę. I stało się. W ostatniej sekundzie, rzutem pod samą poprzeczkę Niko Mindeghia dał Orlen Wiśle Płock historyczne zwycięstwo, pierwsze od ponad trzech lat i siedemnastu spotkań z PGE VIVE. Mecz zakończył się wynikiem 27:26 dla gospodarzy.