23.11.2019, 19:04
Mecz

Bez punktów w Veszprem

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

  • David Vörös/Telekom Veszprem
  • Foto

W meczu 9. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów drużyna PGE VIVE Kielce przegrała z Telekomem Veszprem 24:28. Mecz był bardzo wyrównany i niemal cały czas toczył się bramka za bramkę. Dopiero w końcówce gospodarze zdołali „odjechać” nam na większą liczbą bramek i ostatecznie wygrali różnicą czterech. Bardzo dobre spotkanie rozegrał w bramce Andreas Wolff, zaś po drugiej stronie boiska Arpad Sterbik. Najskuteczniejszym zawodnikiem meczu był Arciom Karalok (6 trafień). W spotkaniu zabrakło Mariusza Jurkiewicza, Mateusza Jachlewskiego, Arkadiusza Moryto i Tomasza Gębali. W ekipie gospodarzy nie wystąpili m. in. Mate Lekai i Kentin Mahe.

Telekom Veszprem HC – PGE VIVE Kielce 28:24 (13:15)

Telekom Veszprem HC: Cupara (1-30 min , 3/18 = 17 %), Sterbik (31-60 min, 6/15 = 40 %), – Strlek 3 (1), Manaskov 2 (1) – Lauge Schmidt 2, Terzić, Borozan 4, Mackovsek, Nenadić 4, Tonnesen 3, Yahia, Marguc 1, Gajić 4, Blagotinsek, Nilsson 5, Ferreira

PGE VIVE Kielce: Wolff (1-60 min, 12/39 = 31 %), Kornecki - Fernandez 1, Kulesh 3, Pehlivan 2, Karacić 2, D. Dujshebaev – A. Dujshebaev 2, Vujović 1, Lijewski, Janc 4, Karalok 6, Aginagalde 3, Guillo

Pierwsza siódemka: Wolff – Janc, A. Dujshebaev, Karalok, Kulesh, Karacic, Fernandez

Nikt o zdrowych zmysłach raczej nie chciałby zadzierać z tak postawnymi zawodnikami jak Mirsad Terzić czy Blaz Blagotnisek! Nieustraszony Arciom Karalok nic jednak nie robił sobie z ich siły i dość niefrasobliwie od samego początku spacerował sobie po strzeżonej przez nich linii szóstego metra. To właśnie białoruski obrotowy zdobył trzy pierwsze bramki dla PGE VIVE.

Rywale w początkowych minutach postawili na rozgrywających i skrzydłowych, dopiero później uruchomili Andreasa NIlssona. W porównaniu do meczu z Vardarem u Veszprem widać było większą siłę rażenia z drugiej linii, my natomiast staraliśmy się przede wszystkim wdzierać w defensywę gospodarzy. Spotkanie było zacięte, ale to Mistrzowie Polski minimalnie wychodzili na prowadzenie po każdej kolejnej zdobytej bramce. Na dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy prowadziliśmy 10:9.

Chwilę później, po skutecznej interwencji Andiego Wolffa i szybko rozprowadzonej przez Igora Karacicia kontrze, Blaz Janc zdobył dwunastą bramkę dla kielczan. Wynik wskazywał 12:10 dla nas, a trener gospodarzy, David Davis poprosił o czas. Po wznowieniu gry Romaric Guillo pięknym blokiem powstrzymał rzut Vuko Borozana, ale niestety co zepsuł Czarnogórzec, poprawił Omar Yahia, a Veszprem Arena wypełniła się radosnym okrzykiem kibiców. Uciszył ich Uladzislau Kulesh, który posłał z drugiej linii piłkę tuż pod stopę Vladimira Cupary. Mieliśmy dwa trafienia przewagi, ale Veszprem cały czas chuchało nam w karki.

Minutę przed przerwą rzut karny wykonywany przez Dejana Manaskova obronił Andreas Wolff. Teraz to trener Dujshebaev poprosił o czas, by ustawić ostatnią akcję drużyny w tej części gry. Do końca zostało trzydzieści pięć sekund. Ten atak jednak zupełnie kielczanom nie wyszedł i pierwsza połowa zakończyła się rezultatem 15:13 dla nas.

Druga odsłona pojedynku nie zaczęła się dobrze. W ciągu niecałych siedmiu minut gospodarze wyszli na prowadzenie 18:17. Andi Wolff często minimalnie mijał się z piłkami, a z kolei jego koledzy z pola gry nie mijali się z Arpadem Sterbikiem, który w drugiej połowie zastąpił Vladimira Cuparę. Na szczęście cały czas dobrze funkcjonowała nasza współpraca z kołem – Arciom Karalok w dziesiątej minucie zdobył swoje piąte trafienie i wyrównał na 19:19. Mecz cały czas był wyrównany, ale role się zamieniły i teraz to Veszprem wychodziło na bramkę do przodu.

W czterdziestej piątej minucie Dragan Gajić w kontrze dał Veszprem dwubramkowe prowadzenie, ale szybko kontaktową bramkę zdobył niezawodny dziś Arciom Karalok, który na kole zakręcił się niczym baletnica i oddał perfekcyjne trafienie między słupki. Niestety, coś złego zaczęło się dziać w szeregach kielczan, Sterbik w swoim stylu zaczarował bramkę. Bramkarz nawet nie tyle co bronił rzuty kielczan, ale sprawił, że nasi zawodnicy zaczęli mieć problemy z trafianiem do celu. Na sześć minut przed końcem Veszprem prowadziło 24:21, a chwilę później 25:21.

Drużyna PGE VIVE Kielce przez ponad dziesięć minut nie mogła zdobyć gola. Dopiero w pięćdziesiątej ósmej minucie bramkę Sterbika odczarowali Angel Fernandez i Blaz Janc. Przegrywaliśmy 23:26, a do końca zostały dwie minuty. Trener Davis poprosił o czas, a trener Dujshebaev postawił wszystko na jedną kartę. Żołto-biało-niebiescy agresywnie wyszli do obrony indywidualnej i naprawdę byli o włos od odwrócenia losów tego meczu. Może gdyby bardziej dziś sprzyjało im szczęście, to by się to udało. Niestety, ostatecznie przegraliśmy w Veszprem 24:28, ale zespół PGE VIVE rozegrał dobre spotkanie, co zdecydowanie pozwala patrzeć z optymizmem na pozostałe mecze w grupie.

Najbliższe odbędzie się w Hali Legionów 30 listopada o godz. 15. Wcześniej, we wtorek kielczanie wyjadą na ligowy mecz do Piotrkowa. Spotkanie rozpocznie się o godz. 18:00 i będzie transmitowane w TVP Sport.