11.02.2020, 19:22
Mecz

Na początku ciężko, pod koniec pewnie! Wygrywamy w Gdańsku!

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

  • Przemek Świderski/Polska Press/Echo Dnia
  • Foto

W meczu 21. serii PGNiG Superligi drużyna PGE VIVE Kielce pokonała Torus Wybrzeże Gdańsk 27:17. Spotkanie w pierwszej połowie nie układało się po myśli Mistrzów Polski, którzy do szatni schodzili przegrywając 9:11. W drugiej części meczu podopieczni Talanta Dujshebaeva złapali odpowiedni rytm i pewnie pokonali rywali. Zespół do Gdańska pojechał mocno osłabiony – w domu pozostali Mariusz Jurkiewicz, Alex Dujshebaev, Igor Karačić, Doruk Pehlivan, Blaž Janc, Andreas Wolff, Julen Aginagalde.

Torus Wybrzeże Gdańsk – PGE VIVE Kielce 17:27 (11:9)

Torus Wybrzeże Gdańsk: Chmieliński, Witkowski - Podwarzyński, Sadowski, Pieczonka, Gądek, Frańczak, Bednarek, Sulej, Papaj, Komarzewski, Salacz, Adamczyk, Gajek, Janikowski, Didyk

PGE VIVE Kielce: Kornecki, Wałach – Vujović, Jachlewski, Lijewski, Kulesh, Moryto, Fernandez, D. Dujshebaev, Karalek, Guillo

Pierwsza siódemka: Kornecki – Fernandez, Kulesh, Jachlewski, Vujović, Moryto, Karalek

Kielczanie rozpoczęli w dość nietypowym ustawieniu, bo z Mateuszem Jachlewskim na środku rozegrania. Było to konieczne ze względu na brak obu nominalnych środkowych rozgrywających, Igora Karacicia i Mariusza Jurkiewicza. Dodatkowo, ból barku od czasu powrotu z mistrzostw Europy cały czas zgłasza Daniel Dujshebaev, więc w dzisiejszym meczy Dani miał pomagać kolegom tylko w obronie. Dla Siwego to oczywiście nie nowość, bo nasz skrzydłowy grał jako środkowy rozgrywający właśnie za czasów występów w Wybrzeżu Gdańsk. Mateusz prowadził zespół w ataku, a do obrony zmieniał się z właśnie z Danielem Dujshebaevem. Grającego na lewym rozegraniu Uladzislaua Kulesha natomiast zastępował w defensywie Romaric Guillo.

Tempo zdobywania bramek nie zachwycało. Po kwadransie wynik wynosił 5:5, a obie ekipy musiały namęczyć się, by doprowadzić do jakiejś sytuacji rzutowej. Dobrze w ekipie gospodarzy sprawował się bramkarz Przemysław Witkowski, który w tym okresie spotkania miał skuteczność ok 50%. Prowadzenie gospodarzom chwilę później dał z kontry pochodzący z Kielc Piotr Papaj. Gdy Witkowski powstrzymał w kolejnej próbie Arka Moryto, gospodarze stanęli przed szansą wyjścia na dwie bramki przewagi i tak też się stało, bo kolejne trafienie zdobył Kamil Adamczyk.

Gospodarze nie zamierzali łatwo oddać trzech punktów. Odważnie podejmowali próby przebicia się przez kielecką defensywę i sami dobrze pracowali w obronie. Naszym zawodnikom brakowało celności, bo często obijali słupki lub poprzeczkę, choć swoje trzeba i oddać gdańskiemu bramkarzowi, który cały czas utrzymywał wysoki procent interwencji. Po Mateuszu Jachlewskim dowodzenie na środku rozegrania przejął Krzysztof Lijewski. Nie przyniosło to jednak większych rezultatów i na przerwę schodziliśmy przegrywając 9:11.

Po powrocie na parkiet coś się ruszyło. Kielczanie zagrali kilka skutecznych kontr i po chwili Dani Dujshebaev dał nam prowadzenie 12:11. Rozpoczął się okres gry, w którym nasz zespół minimalnie prowadził, ale wciąż nie mógł odskoczyć rywalom na większą różnicę goli. Mistrzowie Polski uruchomili na kole Artsema Karaleka, który dokładał na nasze konto kolejne trafienia. Na około kwadrans przed końcem spotkania tempo zdobywania bramek wzrosło. Wsparcie między słupkami zespołowi dał Mateusz Kornecki, a rzutami z daleka bramkę Przemysława Witkowskiego zaczął bombardować Krzysztof Lijewski. W czterdziestej ósmej minucie prowadziliśmy 20:13.

Kielczanie ewidentnie uspokoili się i złapali rytm, którego brakowało im przez około czterdzieści minut spotkania. Szarpane akcje i rzuty z niepewnych pozycji ustąpiły miejsca przemyślanym zagrywkom i szerokiemu wachlarzowi wykończeni. Jak nie Artsem Karalek z koła, to Krzysztof Lijewski i Branko Vujović z drugiej linii. Jak nie Angel Fernandez ze skrzydła, to Mateusz Jachlewski z… lewego rozegrania. Ze względu na brak wielu zawodników, żółto-biało-niebiescy naprawdę musieli się napracować w dzisiejszym spotkaniu, robiąc obchód po kolejnych pozycjach. Było ciężko, ale ważne, że przyniosło rezultat. Choć gospodarze naprawdę ładnie walczyli, drużyna PGE VIVE Kielce ostatecznie pokonała Torus Wybrzeże Gdańsk 27:17.