12.02.2020, 14:18
Komentarze

T. Dujshebaev: Dziękuję chłopakom za pracę

  • Przemek Świderski/Polska Press/Echo Dnia
  • Foto

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

We wtorkowy wieczór, 11 lutego, drużyna PGE VIVE Kielce pokonała zespół Torus Wybrzeże Gdańsk 27:17. Kielczanie męczyli się w pierwszej połowie, ale w drugiej w swoim stylu wypracowali dużą przewagę i pewnie pokonali rywala. Na dyspozycję zespołu duży wpły miała długa podróż oraz znaczne osłabienie kadrowe.

Wtorek był wyjątkowo długim dniem dla zawodników PGE VIVE Kielce. Do Gdańska zespół wyjechał z Kielc o godz. 8:30 rano, a wrócił do domu po godz. 2 w nocy. Cóż zrobić, taka rzeczywistość sportowca, Mistrzowie Polski są do takich realiów przyzwyczajeni. Długa podróż, choć komfortowa i bez przygód po drodze, naprawdę potrafi znużyć, szczególnie gdy jest już kolejną odbytą w krótkim czasie. Ekipa żółto-biało-niebieskich w niedzielę wieczorem wróciła bowiem z Montpellier, po całym dniu spędzonym w autokarach, samolotach i na lotniskach. Chcąc, nie chcąc, to wszystko wpływa na kondycję i było widoczne na gdańskim parkiecie we wtorek. Przynajmniej podczas pierwszej połowy, bo druga wypadła już całkiem nieźle.

Myślę, że pierwsza część spotkania to konsekwencja bardzo długiej podróży. W dodatku, w hali było bardzo zimno i przez pierwsze trzydzieści minut nie zdążyliśmy się obudzić – skomentował trener PGE VIVE Kielce, Talant Dujshebaev – Moim zdaniem, ogólnie w obronie nie graliśmy źle, ale w ataku pozycyjnym z siedem czy osiem razy nie zdobyliśmy bramki z sytuacji jeden na jeden. To dało pozytywny impuls rywalom, którzy bardzo dobrze walczyli.

W świetnej dyspozycji podczas pierwszej połowy był bramkarz gospodarzy, Przemysław Witkowski, który utrzymywał w tej części gry skuteczność na poziomie 50%. Wynikało to, jak wspomniał trener, z niewykorzystanych przez naszych zawodników sytuacji ofensywnych.

W drugiej połowie to się zmieniło, poprawiliśmy skuteczność i wygraliśmy mecz. Dziękuję chłopakom za tę pracę! – powiedział szkoleniowiec Mistrzów Polski.

Druga połowa była dużo lepsza, udało nam się popracować kontrą. Tak właśnie powinniśmy grać: twarda obrona i kontra – dodał skrzydłowy PGE VIVE Kielce, Angel Fernandez.

To spotkanie, choć rozgrywane de facto z jedenastą drużyną w tabeli, było dużym wyzwaniem dla Mistrzów Polski, którzy przyjechali do Gdańska w dużym osłabieniu. W ostatniej chwili ze składu wypadli bowiem Doruk Pehlivan i Blaz Janc, którzy doznali urazów stóp na poniedziałkowym treningu, a dodatkowo kielczanie grali bez Alexa Dujshebaeva, Julena Aginagalde i Igora Karacicia, przez co m. in. Krzysztof Lijewski musiał grać na środku rozegrania, a Mateusz Jachlewski na środku i na lewym rozegraniu. Daniel Dujshebaev od powrotu z mistrzostw Europy odczuwa ból bark, więc wyjściowo miał w ogóle nie jechać do Gdańska, ale ze względu na kontuzje kolegów musiał uzupełnić szeregi żółto-biało-niebieskich.

To prawda, zawodnicy nie są przyzwyczajeni do tych pozycji, ale tak to wygląda, musimy walczyć takimi zasobami, jakie mamy. Mam nadzieję, że Igor Karacić i Alex wrócą jak najszybciej do gry. W przypadku Daniego nie wiemy na razie, co z tym barkiem. W obronie dużo nam pomagał, ale w ataku pozycyjnym gdy człowiek nie może rzucać, to za dużo nie zrobi – wyjaśnił trener Dujshebaev.

Kielczanie nie zwalniają tempa. Dziś, o godz. 15 cała drużyna stawi się na treningu. Przed zespołem trzy dni, w ciągu których trzeba przygotować się do bardzo ważnego meczu – w sobotę, o godz. 15 podejmiemy drużynę FC Porto Sofarma w ramach jednego z ostatnich spotkań fazy grupowej Ligi Mistrzów. Ostatnie bilety na to spotkanie można jeszcze nabywać za pośrednictwem platformy eBilet.pl [LINK].