29.02.2020, 21:15
Mecz

Horror z happy endem w Hali Legionów!

Co to były za emocje! Co to był za mecz! Co to za zwycięstwo! Wyszarpana w ostatnich sekundach spotkania wygrana z THW Kiel, 32:20, przypieczętowała trzecie miejsce w grupie B kielczan! Zespół PGE VIVE Kielce zgotował kibicom zgromadzonym w Hali Legionów wielkie widowisko i w najlepszy z możliwych sposobów awansował do fazy Last 16 Ligi Mistrzów!

PGE VIVE Kielce – THW Kiel 32:30 (16:18)

PGE VIVE Kielce: Wolff (1-60 min, 18/46 = 38%), Kornecki (na jednego karnego, 0/1 = 0%) - Fernandez 5, Jachlewski 2, Kulesh 1, Pehlivan 1, Karacić 2, D. Dujsheabev, A. Dujsheabev 6, Lijewski 3, Janc 3, Moryto 2, Karalek 4, Guillo, Aginagalde 3

THW Kiel: Quenstedt (1-60 min, 10/41 = 24%, 1 gol) – M. Landin, Dahmke 2, Nilsson 7, Horak, Bilyk 2, Duvnjak 1, Zarabec, Reinkind 2, Weinhold, Ekberg 8, Rahmel 1, Pekeler 2, Wiencek 4. 

Pierwsza siódemka: Wolff – Fernandez, Kulesh, Karacić, A. Dujshebaev, Janc

 

Choć THW Kiel zapewniło już sobie pierwsze miejsce w grupie bezpośredni awans do ćwierćfinału z pominięciem fazy Last 16, wcale nie zamierzało w Kielcach rozegrać meczu towarzyskiego. Niemiecka ekipa od początku mocno natarła na defensywę gospodarzy, w której na szpicy wysunięty był Blaz Janc. Rozgrywający Harald Reinkind i Lukas Nilsson bez skrupułów ostrzeliwali bramkę Andreasa Wolffa, niewiele robiąc sobie z naszych obrońców i z łatwością znajdując sobie pozycje rzutowe pomiędzy nimi.

Andi nie miał za dużo do powiedzenia, bo koledzy z jego byłego zespołu zbyt często dochodzili do czystych sytuacji. Po kwadransie obrzucania jego słupków pociskami „Big Bad Wolff” zdenerwował się jednak i paroma spektakularnymi interwencjami na Patricku Wiencku, Niclasie Ekbergu czy Magnusie Landinie uciszył drużynę gości. Blaz Janc, Krzysztof Lijewski, Arkadiusz Moryto i Angel Fernandez na bazie tych parad przeprowadzili skuteczne kontry, co w dziewiętnastej minucie dało nam rezultat 12:10 i zmusiło Filipa Jichę do wzięcia czasu.

Dwa rzuty karne wyegzekwowane przez Niclasa Ekberga szybko doprowadziły do remisu. Kielczanie spłaszczyli obronę, wymienili zawodników i grali dalej. W ataku ciężar zdobywania bramek opierał się na barkach Krzysztofa Lijewskiego i Julena Aginagalde. Niestety, sporo było niedokładności w ofensywie kielczan, co ekipa THW Kiel wykorzystywała w kontrach w pierwsze lub drugie tempo. Przed końcem pierwszej połowy goście zdołali wypracować dwubramkowe prowadzenie. Do szatni schodziliśmy przy rezultacie 16:18.

Od kilku popisów Andiego Wolffa rozpoczęła się druga część gry. Szczególnie Harald Reinkind miał naszego bramkarza powyżej uszu, bo ten blokował niemal każdy jego rzut. W czterdziestej minucie trybuny zabrzmiały rykiem czterech tysięcy gardeł, gdy Andreas obronił rzut Reinkinda i „dobitkę” Patricka Wiencka! Parę minut później Andi głową obronił rzut karny Niclasa Ekberga. Niestety, w ataku nie szło nam dobrze, więc Zebry cały czas prowadziły dwiema, trzema bramkami. Po dziesięciu minutach drugiej połowy wynik wynosił 20:22.

Wtedy nasz zespół zdecydowanie zacieśnił defensywę i zaczął grać uważniej, a w ataku sprawy w swoje ręce wziął Alex Dujshebaev. Kilończycy zaczęli mieć problemy w ofensywie i przy wyniku 25:26 trener Filip Jicha poprosił o czas. Kielczanie byli coraz bliżej doprowadzenia do remisu, ale nie wykorzystali kilku prób. Hala Legionów kipiała z emocji! Dopiero osiem minut przed końcem meczu Mateusz Jachlewski rzutem do pustej bramki doprowadził do wyniku 27:27. Za chwilę prowadzenie Zebrom dał Patrick Wiencek, ale pięknym rzutem z biodra odpowiedział Alex Dujshebaev. Obie drużyny były już na skraju wykończenia fizycznego i nerwowego, zaczęła się prawdziwa wojna nerwów!

Jakim cudem? Nie wiadomo! Może dzięki ryzyku i grze siedmiu na sześciu. Może dzięki fantastycznej postawie Andiego Wolffa. Może dzięki zacięciu Mateusza Jachlewskiego, który zaasekurował sam siebie i w kontrze najpierw oddał rzut z lewej połówki, który obronił Dario Quenstedt, a potem w magiczny sposób znalazł się po prawej stronie boiska i dobił rzut. Może dzięki niesamowitym kibicom, którzy nieśli kielczan swoim dopingiem, gdy było źle. Tak naprawdę to nieważne! Ważne, że w samej końcówce zdobyliśmy dwie bramki więcej od THW Kiel, a ostatnie trafienie Igora Karacicia wyniosło Halę Legionów na szczyt euforii. W ostatnim meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów, po horrorze i wspaniałym widowisku drużyna PGE VIVE Kielce pokonała THW Kiel 32:30, przypieczętowując trzecie miejsce w grupie B i awans do fazy Last 16.