29.02.2020, 21:52
Komentarze

K. Lijewski: Ciarki, które dziś poczułem, rzadko się zdarzają!

Niesamowite emocje zgotowali nam dzisiaj kielczanie! W ostatnim meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów drużyna PGE VIVE Kielce pokonała THW Kiel 32:30! Gospodarze przegrywali niemal całe spotkanie, a w końcówce, niesieni wspaniałym dopingiem publiczności zgromadzonej w Hali Legionów, wygrali dwiema bramkami. „Bardzo się cieszę z tego meczu. Mnie osobiście brakowało meczu z taką adrenaliną, z taką historią!” – powiedział Krzysztof Lijewski.

 

Daniel Dujshebaev, rozgrywający PGE VIVE Kielce: Teraz mam siłę tylko na to, żeby iść do domu i odpoczywać. Ale tylko do poniedziałku, bo wtedy wracamy do treningu i piłki ręcznej. Czy pamiętam coś z tego meczu? Był to naprawdę ciężki mecz, udowodnili dlaczego są na pierwszym miejscu w grupie. Zagrali świetnie i zmusili nas do walki do ostatniej sekundy. Czy to był mój najlepszy mecz? Jak do tej pory mało grałem, ale myślę że tak!

Artsem Karalek, obrotowy PGE VIVE Kielce: Można powiedzieć, że goście byli słabo zmotywowani, bo mieli już wszystko zapewnione. Jednak to ich podejście do meczu. Myślę, że ja i kibice mamy swoje - kiedy wychodzisz na boisko, musisz walczyć, pokazać siebie na 100%. Oni mieli pierwsze miejsce już w 12. kolejce, my musieliśmy walczyć do końca i tak też zrobiliśmy. Myślę, że to był ciężki mecz, bo przez ok. 55 minut przegrywaliśmy, ale w ostatnich minutach postawiliśmy dobrą obronę, dzięki czemu wyprowadziliśmy kilka kontrataków. Dziękuję wszystkim kibicom - cały mecz byliście niesamowici, ale ostatnie klika minut było fenomenalne - dodawaliście nam skrzydeł, aż miałem gęsią skórkę! Myślę, że to bardzo ważne, że tak kończymy fazę grupową. Teraz mamy czas na lepsze przygotowanie się do kolejnej części sezonu.

Krzysztof Lijewski, rozgrywający PGE VIVE Kielce: Cały mecz goniliśmy, walczyliśmy o to, żeby wyjść na prowadzenie, ale ciągle nam coś przeszkadzało - albo niewykorzystane sytuacje, albo jakiś błąd, albo byliśmy w osłabieniu, albo po prostu pech. Ale jak już nadszedł ten przełom, to nie tylko drużyna, ale chyba cała Hala Legionów uniosła się w powietrze. Eksplozja i szczęście w oczach kibiców naprawdę nas poniosło. Ja mogę chyba z czystym sercem powiedzieć, że miałem już okazje grać kilka takich meczów na styku, kilka tych meczów udało się wygrać, ale te ciarki, co dzisiaj poczułem, naprawdę rzadko się zdarzają. Możesz przygotować najlepszą taktykę na świecie, możesz pracować nad nią 24 godziny, a na sam koniec esencją piłki ręcznej jest to, żeby wykorzystywać sytuacje. Jeżeli masz sytuacje i nie zamieniasz jej na bramki, to już nic nie jesteś w stanie zrobić. Możesz tylko powiedzieć "Bramkarz był lepszy". Ale trzeba powiedzieć, że Andi Wolff też obronił parę piłek, których wcale bronić nie musiał. Myślę, że kluczowe interwencje były dzisiaj po stronie Andiego. Ten mecz to jest esencja handballu. Gra Kiel, który wygrał najwięcej tytułów w Niemczech, ma wspaniałą historię, publiczność, ma zawodników, którzy w swoich reprezentacjach są liderami, a przyjeżdżają do nas, do naszego małego piekiełka i z nami przegrywają. To też świadczy o tym, że może Kiel był dobry, ale to my byliśmy lepsi.  Bardzo się cieszę z tego meczu. Mnie osobiście brakowało takiego meczu, z taką adrenaliną, z taką historią!