04.05.2020, 11:16
Wywiad

T. Dujshebaev: Na rynku zapanuje prawo dżungli

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

  • Tomasz Fąfara
  • Foto

Tomasz Fąfara

Druga część rozmowy ze szkoleniowcem PGE VIVE Kielce, przeprowadzonej podczas "Konferencji prawie prasowej" pod koniec zeszłego tygodnia. Tym razem trener Talant Dujshebaev opowiada o planach rozpoczęcia przygotowań do sezonu 2020/21, transferach oraz wyzwaniach i problemach, które mogą pojawić się jako konsekwencje trwającej obecnie pandemii.

 

Kiedy rozpoczną się przygotowania do sezonu 2020/21? Czy jest to w ogóle możliwe do zaplanowania w obecnej sytuacji?

Talant Dujshebaev, trener PGE VIVE Kielce: Samo planowanie to nie problem (śmiech)! Pięć minut i po problemie. Oczywiście, dobrze jest mieć zarys działań, by potem móc reagować w zależności od tego, co się dzieje. Wiemy mniej więcej, kiedy zaczniemy grać polską ligę, wiemy, kiedy będzie Puchar Polski, więc jeśli wszystko pójdzie zgodnie z założeniami, to my chcemy rozpocząć przygotowania 19 lipca.

Jak wydłużenie przerwy pomiędzy sezonami wpłynie na przebieg przygotowań?

Wszystko będzie zależało od tego, kiedy wszyscy będziemy mogli trenować razem. Jeśli np. dopiero 1 sierpnia, to wtedy do tej daty zawodnicy będą trenować indywidualnie w domu, a w sierpniu rozpoczniemy wspólne przygotowania. Będę mógł powiedzieć więcej dopiero wtedy, gdy będziemy pewni, co i jak. Plan jest taki, by rozpocząć 19 lipca, ale co z niego zostanie, zobaczymy.

Czy bierze Pan pod uwagę możliwość trenowania w grupach, np. po pięciu, sześciu zawodników?

Możemy zrobić i tak, ale co to za piłka ręczna, gdy nie można pracować razem? Pewnie, że już wcześniej przeprowadzaliśmy takie treningi, gdy skupialiśmy się na pewnych elementach gry, np. z jednej strony tylko skrzydłowi, z drugiej druga linia, ćwiczyliśmy grę dwa na dwa czy trzy na trzy. Ale piłka ręczna to docelowo gra siedmiu na siedmiu, a nie trzech na trzech.

Zawodnicy rozjechali się do domów. Czy mają teraz po prostu wolne, czy wciąż dostają wytyczne odnośnie indywidualnych treningów?

Teraz jeszcze trenują. Krzysztof Paluch (trener przygotowania motorycznego – przyp. red.) wysyła zawodnikom ćwiczenia, które każdy ma wykonywać. Tylko to też nie o to chodzi. Chłopaki wyglądają teraz świetnie fizycznie, ale nie wiadomo, jakie to ma przełożenie na piłkę ręczną. Zobaczymy, co będzie, gdy zaczniemy przygotowania. Na pewno tak to rozplanujemy, by na początku lipca zaczynali biegać, robić siłownię, żebyśmy 19 lipca mogli już skupić się na piłce ręcznej.

Jak wygląda sytuacja drugiego trenera? W ostatnim czasie pojawiało się w mediach kilka nazwisk potencjalnych kandydatów od Didiera Dinarta, przez Mariusza Jurkiewicza po Krzysztofa Lijewskiego.

To jest decyzja klubu, na to pytanie musi odpowiedzieć zarząd. Na temat Didiera Dinarta mogę powiedzieć, że były to tylko plotki. Nie było żadnej rozmowy z nim. Proszę sobie wyobrazić, że trener, który wygrał mistrzostwa świata, nagle przyjdzie być drugim trenerem w Kielcach, to absurd (śmiech)! Mam bardzo dobre relacje z Didierem, gdy pojawiły się te plotki, to wspólnie się z nich pośmialiśmy.

Krzysztof Lijewski to jeden z tych kandydatów, których wszyscy chcielibyśmy widzieć na ławce jako drugiego trenera. Ale Krzysiek zastanawia się, czy może jeszcze trochę nie pograć. Najważniejszy jest interes zawodnika, który jeszcze musi podjąć swoją decyzję. Mariusz Jurkiewicz wraca do Gdańska, gdzie mieszka jego rodzina. To samo dotyczy Mateusza Jachlewskiego. Miałem wybór pomiędzy Mariuszem a Krzysztofem, ale teraz raczej nie ma już wątpliwości. Krzysiek ma mieszkanie w Kielcach, chce tu zostać z rodziną.

W sezonie 2020/21 ma do nas dołączyć czterech nowych zawodników: Nicolas Tournat, Haukur Thrastarson, Sigvaldi Gudjonsson i młodziutki Sebastian Kaczor. Czy mógłby Pan scharakteryzować tych graczy?

Tournat jest najstarszy z nich wszystkich, ma już duże doświadczenie i obecnie jest jednym z najlepszych kołowych na świecie. Jestem pewny, że jeśli wszystko ułoży się dobrze, wspólnie z Ludovikiem Fabregasem, będą dwoma pierwszymi obrotowymi reprezentacji Francji.

Thrastarson to młody zawodnik z wielką przyszłością, ale ciężko mi oceniać tak młodego chłopaka. Potrzeba czasu, by zobaczyć, jak będzie się rozwijał. Na dzisiaj to diament, z którym musimy dużo pracować. Za trzy, cztery lata będziemy mogli powiedzieć, jaki będzie prezentował poziom.

Gudjonsson to kompletny zawodnik z doświadczeniem, który potrafi grać w obronie i w ataku. Zagrał już kilka wielkich turniejów, występował w Lidze Mistrzów, w Elverum, gdzie pokazywał się z bardzo dobrej strony, chyba ze dwa razy z rzędu był najlepszym ich zawodnikiem. Myślę, że jego atuty będą bardzo przydatne dla nas w następnych latach.

Kaczor to dobry materiał, z którym musimy popracować tak, by za kilka lat grał w reprezentacji i prezentował międzynarodowy poziom. Wszystko zależy od niego. Warunki ma. Popracujemy, zobaczymy. Ważne, by nikt nie oczekiwał od dziewiętnastolatka, który tak naprawdę jeszcze nic poważnego nie grał, że od razu wystrzeli u nas w górę. Jestem pewny, że z jego nastawieniem może być w przyszłości bardzo dobrym zawodnikiem i cieszę się, że właśnie młody polski chłopak będzie z nami w Kielcach.

Czy w obecnej sytuacji transfer któregoś z tych zawodników jest zagrożony?

Wszystkie cztery są zagrożone! Nie wiemy, jak będzie wyglądać sytuacja w następnym roku. Jeśli nie będzie rozgrywek Ligi Mistrzów, co jest możliwe, to jako trener nie będę potrzebował do polskich rozgrywek siedemnastu, osiemnastu zawodników. Niestety, ale możliwe, że wtedy trzeba będzie wypożyczyć albo wręcz sprzedać Andiego Wolffa, Igora Karacicia, Alexa Dujshebaeva.

Jak oni zapatrują się na takie rozwiązanie?

Oczywiście źle, to zrozumiałe. Ale chłopaki muszą mieć minuty na boisku, a jeśli będziemy mieli trzy lewe rozegrania, trzech środkowych, jeśli Krzysztof Lijewski zostanie jako grający trener, to także trzy prawe rozegrania, to przy jednym meczu tygodniowo będzie to niemożliwe. Na miejscu młodych zawodników, takich  jak Thrastarson, Branko czy Doruk, sam poprosiłbym o wypożyczenie. Spójrzmy, Abel Serdio przychodzi do Płocka właśnie dlatego, by dostawać minuty. Siedzieć na ławce albo na trybunach nie ma sensu. Gdy gramy i polskie rozgrywki, i Ligę Mistrzów, mamy plan rotacji, ale jeśli pozostaną tylko polskie rozgrywki, możemy grać jedenastką czy dwunastką, a sześciu, siedmiu chłopaków wziąć z młodzieżówki.

Prezes Servaas zapowiedział, że po kilku tygodniach od zawarcia porozumienia finansowego na ostatnie miesiące sezonu 2019/20, rozpoczną się rozmowy odnośnie przyszłego sezonu. Jakie są Pana przewidywania?

Zawsze chcesz pomóc, robić wszystko najlepiej, jak możesz, ale przychodzi moment, że już nie możesz. Ludzie muszą podejść do tego tematu ze zrozumieniem. Przykładowo, jeśli Igor Karačić przez osiemnaście miesięcy nie dostawał pieniędzy w Skopje, a po przyjściu tutaj będzie musiał zrezygnować z części wynagrodzenia, to nie można mieć pretensji, że jeśli inny klub zaoferuje mu lepsze warunki, to odejdzie. Mówię tylko przykładowo, nie chciałbym, by zaraz media pochwyciły to jako sensację, że Igor odchodzi, bo na tę chwilę nie ma takiego tematu.

A czy Pan jest otwarty na negocjacje swojego kontraktu?

Jestem pierwszy do pomocy! Gdy trzeba było oddać 25% wynagrodzenia, nie było problemu. Ale ja też mam oferty, wiele możliwości i muszę do tego podchodzić rozsądnie. Serce nie zawsze jest najlepszym doradcą, musi być w tym wszystkim trochę głowy. Nie mogę kolejne trzy, cztery lata zgadzać się na obniżki, gdy mam lepsze ekonomicznie oferty. Bardzo chciałbym być takim Fergusonem w Kielcach, wejść do historii jako trener, który pracował w tym klubie najdłużej. Na razie mam na koncie sześć i pół roku, czyli zostaje mi trzynaście i pół do odpracowania (śmiech). Gdzie mam podpisać? W ciemno to zrobię, jeśli będę mógł tu zostać tak długo. Ale z drugiej strony, jeśli co roku będę oddawał 25% wynagrodzenia, to w końcu przyjdzie moment, w którym to ja będę płacił klubowi za to, że mogę być tutaj trenerem (śmiech). Żartuję oczywiście. Jestem mega szczęśliwy w Kielcach i w kolejnym sezonie na pewno chcę tu być, pomóc klubowi. A co będzie dalej, zobaczymy.

Obawia się Pan, że na rynku może dojść do sytuacji, w której kluby z lepszą sytuacją finansową będą masowo podkupywać najlepszych zawodników tym, których ze względu na kryzys nie będzie już stać na ich utrzymanie?

Oczywiście, że tak będzie! Zapanuje prawo dżungli. Najmocniejszy wygrywa. Jeśli jako klub dysponowalibyśmy większym budżetem, to może Blaž Janc i Luka Cindrić wciąż by tu grali. Już teraz wiemy, że wielkie kluby robią podejście pod naszych zawodników, oferując im dużo większe kwoty niż te w Kielcach. Wiemy, że przyjdzie taki moment, gdy nasi najlepsi zawodnicy odejdą. Dlatego potrzebujemy wsparcia całego miasta, województwa, wszystkich. Ludzie nie doceniają tego, co mają. Może uda się to zmienić dzięki pandemii. Doceńmy to, że możemy wyjść na ulicę, przywitać się podaniem ręki jak to jest w Polsce, czy dwoma buziakami jak to jest w Hiszpanii. Teraz nawet tego nam nie wolno. Nie możemy wyjść do baru, restauracji, na plażę. Jest super pogoda, a nie możemy robić tego, co kochamy.

Przenosząc to na pole sportu…

… jest to samo. Wielu ludzi nie docenia tego, co robi VIVE dla całego polskiego środowiska. Podkreślę to: jesteśmy jednym z szesnastu klubów całej Europy, które zagrają w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów. Bardzo chciałbym, by Płock też dostał to prawo. Wtedy jako Polska bylibyśmy uprzywilejowanym krajem, który miałby aż dwa zespoły w Lidze Mistrzów. Podkreślam: miejsc jest tylko szesnaście. Tu musi być duma dla naszych sponsorów, kibiców, dziennikarzy. Grałem kiedyś w Tece Santander, byłem w Ciudad Real. Dziennikarze z tych rejonów dzwonią do mnie teraz, by przeprowadzać wywiady. A ja mówię im, że jak byłem tam, to nie doceniali tych klubów, była sama krytyka. A teraz tych klubów już nie ma. W Kielcach mamy wielki zespół, doceńmy to. Mnie rozpiera ogromna duma, że będę trenerem jednego z szesnastu klubów, które wystąpią w Lidze Mistrzów. Oby tylko się ona odbyła.