25.10.2020, 19:13
Mecz

Kanonada i wysokie zwycięstwo w Lubinie

  • Maciej Szarek
  • Tekst

  • Patryk Ptak
  • Foto

Patryk_Ptak

Łomża Vive Kielce pokonała MKS Zagłębie Lubin w ramach 7. serii gier PGNiG Superligi 43:32 (23:18). Nasza ekipa urządziła sobie ofensywne show, pierwszy raz w tym sezonie przekraczając barierę czterdziestu bramek w meczu.

MKS Zagłębie Lubin – Łomża Vive Kielce 32:43 (18:23)

Zagłębie Lubin: Schodowski, Bartosik, Wiącek – Gębala 6, Bogacz 3, Kupiec 3, Chychykalo 8, Pietruszko 4, Adamski, Netz 3, Bysiak 3, Stankiewicz 2, Hajnos

Łomża Vive Kielce: Kornecki (6/18 = 25%), Wałach (7/13 = 35%) – A. Dujshebaev 6, Fernandez 5, Karalek 4, Gudjonsson 6, Moryto 9, Vujović 4, D. Dujshebaev 1, Lijewski 2, Kaczor, Sićko 6

Pierwsza siódemka: Kornecki – Gudjonsson, Lijewski, A.Dujshebaev, Sićko, Fernandez, Karalek

Nasza drużyna do Lubina udała się w 12-osobowym składzie. Trener Talant Dujshebaev postanowił dać chwilę odpoczynku kilku graczom między bardzo ważnymi meczami w Lidze Mistrzów. W najbliższy czwartek kielczanie zagrają w Portugalii z FC Porto. Dwunastka, która udała się do Lubina, cel na mecz miała jednak niezmienny: zwycięstwo.

Rywale także nie zapełnili wszystkich miejsc w protokole, gospodarze posłali do boju trzynastu graczy. Nieco uszczuplone kadry ani myślały jednak oszczędzać sił. Wręcz przeciwnie. Początek spotkania okazał się prawdziwym festiwalem strzeleckim. Dość powiedzieć, że gdy zegar wybił dziesiątą minutę gry, Łomża Vive Kielce prowadziła 10:9. Jak łatwo policzyć, oznacza to rzadko spotykaną średnią niemal dwóch trafień na minutę! Tempo meczu było zawrotne.

Po tym czasie jako pierwsi w obronie szyki zewrzeć zdołali kielczanie. Dzięki temu seria trzech bramek z rzędu i pierwsze wyraźne prowadzenie naszej drużyny (13:10). Twarda i nieustępliwa defensywa szybko przełożyła się na kontrataki. Mistrzowie Polski zaczęli wyprowadzać je seriami, tylko w trakcie pierwszego pół godziny aż 12 razy skarcili rywali w ten sposób. Brylował w nich Sigvaldi Gudjonsson.

Nic zatem dziwnego, że jednocześnie rosła też różnica w wyniku. Najpierw do pięciu „oczek” zaliczki (16:11), by w apogeum pierwszej części spotkania sięgnąć siedmiu (22:15) po golu Szymona Sićki. Gospodarze potrafili jednak zniwelować nieco straty przed przerwą. Bardzo dobrze w obozie Zagłębia spisywał się Stanisław Gębala, brat Tomasza, zawodnika Łomża Vive Kielce.

Po zmianie stron sędzia stolikowy wreszcie dostał chwilę odpoczynku. Obie ekipy dokonały zmian w bramce, między słupkami gospodarzy pojawił się Marek Bartosik, Mateusza Korneckiego zmienił zaś Miłosz Wałach i obaj golkiperzy zanotowali równie znakomite wejście w mecz. Kolejne bramki przez moment padały więc znacznie rzadziej.

Żadnym zmianom nie uległa za to komfortowa przewaga zawodników Łomża Vive Kielce, którzy wraz z biegiem minut coraz bardziej odskakiwali rywalom. Na każde trafienie gospodarzy nasza ekipa odpowiadała minimum dwoma. Do protokołu meczowego po kieleckiej stronie wpisali się wszyscy zawodnicy z pola za wyjątkiem Sebastiana Kaczora. Najwięcej, bo aż dziewięć razy, zapunktował Arkadiusz Moryto. Co ważne, przy stuprocentowej skuteczności!

To właśnie Moryto zdobył 40-stą bramkę w meczu dla Łomża Vive Kielce, dzięki czemu nasza ekipa pierwszy raz w sezonie przekroczyła tę granicę. Do końcowego gwizdka arbitrów mistrzowie Polski dołożyli jeszcze trzy trafienia i ostatecznie wygrali 43:32.