19.11.2020, 20:31
Mecz

Skopje odczarowane!

  • Maciej Szarek
  • Tekst

  • Anna Benicewicz-Miazga
  • Foto

Po trzech tygodniach przerwy szczypiorniści Łomża Vive Kielce wrócili do Ligi Mistrzów. I to w jakim stylu! W ramach 7. kolejki gier kielczanie wygrali z Vardarem Skopje na bardzo trudnym macedońskim terenie 33:29 (16:13). To drugie zwycięstwo Mistrzów Polski w Jane Sandanski Arena w historii.

HC Vardar 1961 - Łomża Vive Kielce 29:33 (13:16)

HC Vardar 1961: Ristovski, Cantegrel - Cupić 5, Dibirov 5, Stoilov 3, Jotić 6, Kalarash 1, Dissinger 1, Taleski 1, Vujin, Georgievski 4, Walczak 2, Gadza 1, Dimitrioski, Vekic, Mishevski

Łomża Vive Kielce: Wałach, Wolff - A. Dujshebaev 10, Tournat 4, Gudjonsson 2, Karalek 3, Karacić 2, Gębala 2, Kulesh 2, Fernandez 1, Sićko 2, Lijewski, D. Dujshebaev 3, Moryto, Vujović 1, Olejniczak

Pierwsza siódemka: Wolff - Fernandez, Gębala, Karacić, A. Dujshebaev, Gudjonsson, Tournat 

Łomża Vive Kielce do spotkania w Skopje przystępowała w nadzwyczaj komfortowej sytuacji. Nie dość, że kielczanie do Macedonii jechali jako liderzy grupy na fali ostatnich zwycięstw, trener Talant Dujshebaev mógł również skorzystać z niemal wszystkich swoich zawodników (poza Haukurem Thrastarsonem). By zmieścić się w meczowej “szesnastce”, szkoleniowiec zostawił w domu Sebastiana Kaczora, Mateusza Korneckiego oraz Cezarego Surgiela. Rywale byli zaś na przeciwległym biegunie: Vardar ostatni oficjalny mecz rozegrał miesiąc temu, a w grupie plasował się dopiero na 6. lokacie.

Jeśli jednak ktokolwiek dał się zwieść pozorom, iż naszą drużynę czeka lekkie, łatwe i przyjemne spotkanie, gospodarze szybko wyjaśnili sprawę. Wynik co prawda otworzyli kielczanie, ale to Vardar zdominował pierwsze minuty gry. Macedończycy - zgodnie z przewidywaniami - zaprezentowali bardzo twardą oraz aktywną obronę w systemie 5-1 z wysuniętym Timurem Dibirowem, w ataku zaś szybko i bezpardonowo rozwiązywali swoje akcje. Dzięki temu narzucili własne warunki gry i zdobyli pięć bramek z rzędu (5:1, 7. min.), notując piorunujący początek.

Na szczęście nasza drużyna dość szybko przełamała początkową niemoc i rzuciła się w pogoń. Ta przebiegała bardzo sprawnie, bo nie minęło piętnaście minut gry, a Łomża Vive Kielce wyrównała już stan meczu! Pierwsze piłki w bramce odbił Andreas Wolff, kolejne akcje skutecznie wykańczali kieleccy obrotowi, którym regularnie piłki dostarczali nasi rozgrywający, efektem czego w 13. minucie Angel Fernandez doprowadził do remisu po siedem.

Drugi kwadrans pierwszej partii należał już w pełni do żółto-biało-niebieskich. Serię trzech trafień zanotował Alex Dujshebaev i to dzięki jego bramkom Łomża Vive Kielce wróciła na prowadzenie, wypracowując sobie nawet dwa gole zaliczki (12:10, 20. min.). W naszej bramce coraz lepiej spisywał się także Wolff, co szybko przekładało się na rosnącą przewagę. Kapitan żółto-biało-niebieskich znalazł receptę zwłaszcza na Marko Vujina, w trakcie pierwszego pół godziny zatrzymał bowiem wszystkie cztery rzuty Serba. Po stronie Vardaru wyróżniał się jedynie przebojowy Ivan Cupić. Do przerwy gospodarze przegrywali trzema bramkami (13:16).

Po zmianie stron kielczanie długo utrzymywali stabilną różnicę. Dopiero po dziesięciu minutach drugiej odsłony Macedończycy przypuścili prawdziwy szturm na bramkę Andreasa Wolffa i trafili cztery razy z rzędu. Ciężar gry Vardaru wziął na siebie Lovro Jotić. W rezultacie najpierw Patryk Walczak trafił na remis, by kilkanaście sekund później Goce Georgievski przywrócił gospodarzy na pozycję lidera (22:21, 42. min.).

Nasza drużyna po raz kolejny fenomenalnie zareagowała jednak na gorszy moment i błyskawiczne wróciła na dobre tory. Kapitalne zawody kontynuowali Alex Dujshebaev (10 bramek) oraz Andreas Wolff. Jeśli dołożymy do tego wciąż bezbłędny duet obrotowych - Artsem Karalek i Nicolas Tournat - to po chwili kielczanie seriami zdobywali kolejne bramki i odwrócili przebieg spotkania. Osiem minut przed końcem meczu Mistrzowie Polski osiągnęli zaliczkę pięciu “oczek” (29:24). Do ostatniego gwizdka arbitrów rywale zniwelowali stratę tylko o jedno trafienie (33:29).