11.02.2021, 21:32
Komentarze

T. Dujshebaev: Nie ma wymówki

  • Maciej Szarek
  • Tekst

  • Patryk Ptak
  • Foto

Patryk_Ptak

Mistrzowie Polski przegrali w Brześciu z Meshkovem 30:35 (11:15). Gospodarze swoją przewagę zbudowali w końcówce pierwszej połowy spotkania i mimo ambitnej postawy kielczan utrzymali ją do mety. Po meczu winę na siebie wziął trener Dujshebaev a Arkadiusz Moryto dodał – „Mamy jeszcze parę meczów w Lidze Mistrzów. Na tej przegranej się świat nie kończy, szkoda jej, ale idziemy dalej i skupiamy się na kolejnym meczu. Trzeba wyciągnąć wnioski”.

Talant Dujshebaev, trener Łomża Vive Kielce: Nie ma wytłumaczenia dla naszej porażki, winę w stu procentach biorę na siebie. Nie udało mi się przygotować zespołu po meczu z Porto, który był ledwie 48 godzin temu. Nie możemy zrzucić winy ani na podróż, ani na to, że mieliśmy mało czasu przed spotkaniem w Brześciu. Muszę jeszcze bardziej zmotywować drużynę i wpajać jej, że w Lidze Mistrzów nie ma łatwych gier. Resztę wszyscy widzieli na parkiecie i każdy może sobie wyrobić zdanie.

Krzysztof Lijewski, grający drugi trener Łomża Vive Kielce: Początek meczu był w miarę dobry w naszym wykonaniu. Przez pierwszy kwadrans graliśmy bramka za bramkę. Po tym czasie coś się zacięło i w naszym ataku, i w obronie. Rywale szybko zdobywali bramki, my często gubiliśmy piłkę. Gospodarze wykorzystali to i uciekli nam na pięć bramek do przerwy, po czym kontrolowali wynik. Niewykorzystane rzuty z czystych sytuacji na takim poziomie zawsze się mszczą. To nakręcało rywali do jeszcze lepszej gry. Nie możemy szukać żadnej wymówki ani ze względu na podróż, ani na kibiców. Trzeba wyciągnąć wnioski, do kolejnego meczu będziemy lepiej przygotowani. Jeśli mamy szukać pozytywów to na pewno nie było mowy o spuszczaniu głów, walczyliśmy o każdą piłkę do samego końca, wynik jest dla nas negatywny, ale pokazaliśmy charakter.

Uladzislau Kulesh, rozgrywający Łomża Vive Kielce: Gratulacje dla zespołu z Brześcia. Zrobiliśmy w tym meczu za dużo własnych błędów, żeby myśleć o zwycięstwie. Zawiedliśmy w sytuacjach sam na sam z bramkarzem rywali, w obronie także źle się poruszaliśmy. Musimy wyciągnąć wnioski i poprawić się przed kolejnym meczem.

Arkadiusz Moryto, skrzydłowy Łomża Vive Kielce: Od początku mecz nie układał się po naszej myśli. Bramkarze rywali zaczęli odbijać wiele piłek i zrobiło się ciężko. Oni się nakręcali, a nam podcinali skrzydła. Cały mecz nam się nie ułożył. Wybijały nas z rytmu szarpane akcje, piłka ciągle wracała do przeciwników, czasem wręcz turlała się do naszej bramki. Nie mogliśmy zniwelować różnicy na mniej niż trzy-cztery bramki. Na pewno jest dużo do analizy i do poprawy. Kiedy na boisku nie idzie, trzeba się jakoś mentalnie podnieść, próbowaliśmy się dźwignąć nawzajem, ale było widać po minach, że po prostu mało nam wychodziło. Nie udało się. Mamy jednak jeszcze parę meczów w Lidze Mistrzów, na tej przegranej się świat nie kończy, szkoda jej, ale idziemy dalej i skupiamy się na kolejnym meczu.

Raul Alonso, trener Meshkova Brest: Bardzo cieszymy się z wyniku i zwycięstwa nad jednym z najlepszych zespołów na świecie. W poprzednich latach wiele razy graliśmy przeciwko sobie i zazwyczaj to my przegrywaliśmy. Dlatego teraz tym bardziej gratuluję swoim zawodnikom zwycięstwa. Granie dwa dni wcześniej na pewno nie było dla rywali łatwe, ale cieszę się, że my wykorzystaliśmy swoją szansę. Wiemy, że jesteśmy silną drużyną u siebie, z Flensburgiem nie zagraliśmy po naszej myśli, chcieliśmy się zrehabilitować. Udało się. Od początku meczu włożyliśmy dużo wysiłku w obronie, pomogli nam nasi bramkarze, a w drugiej połowie jeszcze podnieśliśmy rytm i powiększyliśmy przewagę. Podziwiam zespół z Kielc i trenera Dujshebaeva i bardzo cieszę się z tego zwycięstwa.