18.03.2021, 21:54
Mecz

Zagramy w finale Pucharu Polski!

  • Maciej Szarek
  • Tekst

  • Patryk Ptak
  • Foto

Patryk_Ptak

Drużyna Łomża Vive Kielce pokonała Orlen Wisłę Płock 29:27 (14:13) i awansowała do finału PGNiG Pucharu Polski! Mecz obfitował w emocje, sędziowie pokazali cztery czerwone kartki, a losy spotkania rozstrzygnęły się dopiero w ostatnich sekundach gry.

Łomża Vive Kielce - Orlen Wisła Płock 29:27 (14:13)

Łomża Vive Kielce: Kornecki, Wolff - Vujović 1, Olejniczak, Sićko 1, A. Dujshebaev 6, Tournat 2, Karačić 3, Kulesh, Moryto 6, Surgiel 2, Kaczor, D. Dujshebaev, Gębala 3, Karalek 2, Gudjonsson 3

Orlen Wisła Płock: Morawski, Homayed - Daszek 12, Stenmalm, Ruiz 1, Fernandez, Serdio 1, Susnja, Szita 3, Komarzewski 1, Krajewski 4, Terzić, Toto, Dutra 1, Mihić 3, Mindegia 1

Pierwsza siódemka: Wolff - Olejniczak, Gębala, Karačić, A. Dujshebaev, Gudjonsson, Karalek

Druga w tym sezonie “Święta Wojna” odbyła się w półfinale Pucharu Polski. Stawka ponownie była bardzo wysoka, w ciągu 60 minut gry w czwartkowy wieczór rozstrzygnąć miał się bowiem awans do wielkiego finału. Nic zatem dziwnego, że kieleccy zawodnicy chóralnie zapowiadali przed meczem: musimy wygrać, bo chcemy zdobyć Puchar!

Od otwierającego podania tempo meczu było bardzo wysokie. Po obu stronach widać było żądzę walki, determinację i olbrzymie zaangażowanie. Jako pierwsi niewielką przewagę wypracowali sobie kielczanie, po kilku minutach gry prowadzili 3:1, ale goście szybko wyrównali wynik (5:5, 8. min.).

Pierwszy fragment okazał się być całą premierową partią w pigułce, która do przerwy przypominała sinusoidę. Gospodarze atakowali, ale rywale za każdym razem potrafili odrabiać straty. Seria interwencji (w tym trzy obronione rzuty karne) Andreasa Wolffa pozwoliła ekipie Łomża Vive Kielce odskoczyć na różnicę trzech bramek (9:6, 14. min.), ale kolejne trafienia Michała Daszka doprowadziły Nafciarzy do ponownego remisu (9:9, 20. min.). Podobnie było, gdy Mistrzowie Polski wypracowała zaliczkę 13:9. Do przerwy z przewagi naszych graczy zostało jedno “oczko” (14:13).

Wyrównana gra i duże ambicje obudziły wielkie emocje. Na parkiecie wrzało, a atmosfera gęstniała. Jeszcze w trakcie pierwszej partii sędziowie pokazali dwie czerwone kartki, z czego każda z drużyn otrzymała jedno wykluczenie. Po kieleckiej stronie ukarany został trener Talant Dujshebaev po emocjonalnej reakcji na faul przeciwników na Danielu Dujshebaevie. Zespół od 19. minuty gry prowadził zatem Krzysztof Lijewski. Kilka chwil później na trybuny odesłany został również Leonardo Dutra. Brazylijczyk zapracował na to faulem na Branko Vujovicu w trakcie szybkiego ataku.

Druga połowa nie przyniosła wielu zmian. W trakcie kolejnych 30 minut sędziowie ponownie dwukrotnie sięgnęli po czerwone kartoniki. Tym razem wykluczeni zostali Arkadiusz Moryto (za rzut w głowę bramkarza z rzutu karnego w 51. min.) oraz Zoltan Szita (za faul na Alexie Dujshebaevie w 57. min.).

Łomża Vive Kielce dalej występowała w roli uciekiniera. Po wyjściu z szatni kielczanie najwyraźniej postawili sobie za punkt honoru, by nie dopuścić do kolejnego remisu. Przez długie fragmenty utrzymywała się zatem jedno- czy dwubramkowa przewaga Mistrzów Polski. Dopiero kwadrans przed końcem różnica znów sięgnęła trzech “oczek” (23:20).

Jak już zobaczyliśmy podczas tego spotkania, każda akcja wywołuje reakcję. Po osiągnięciu przewagi przez gospodarzy znów lepszy fragment zanotowali rywale. Andreasa Wolffa w liczbie obronionych karnych dogonił Adam Morawski, a bramkę na wagę wyrównania po efektownej wrzutce zdobył Niko Mindegia (24:24, 52. min.).

Całe szczęście, Łomża Vive Kielce ma w swoich szeregach Alexa Dujshebaeva. To Hiszpan wziął na siebie ciężar gry w ostatnim fragmencie i zdobył dwie ostatnie, decydujące bramki, gdy wynik wciąż był na styku. Mistrzowie Polski zwyciężyli 29:27 i w finale Pucharu Polski zmierzą się z SPR Grupą Azoty Tarnów.