19.06.2021, 07:30
Wywiad #dawajDAWAJ

H. Thrastarson: Chciałbym móc po prostu być sobą

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

  • Patryk Ptak
  • Foto

Patryk_Ptak

Młodziutki rozgrywający Haukur Thrastrason od początku sezonu zmaga się z pechem. Już latem przyjechał do Kielc z kontuzją stawu skokowego. Niedługo po tym, jak zadebiutował w żółtej koszulce na wyjazdowym meczu Ligi Mistrzów z Elverum, doznał poważnej kontuzji kolana – zerwania więzadła krzyżowego, pęknięcia łąkotki i uszkodzenia chrząstki stawowej. Od października rehabilitował się na Islandii. W kwietniu zawodnik wrócił do Kielc, ale wkrótce znów wrócił na Islandię ze względu na komplikacje w procesie powrotu do zdrowia. „Szczerze mówiąc, jest mi ciężko, szczególnie ostatnio. Nie mogę doczekać się powrotu do zdrowia, bycia na boisku, robienia tego, w czym jestem najlepszy, występów z drużyną” – mówi Haki.

WYWIAD POCHODZI Z 42. NUMERU MAGAZYNU #DAWAJDAWAJ 

Jak wygląda Twoja sytuacja zdrowotna?

Haukur Thrastarson, rozgrywający Łomża Vive Kielce: Jest dobrze. W najbliższych dniach (rozmawiamy pod koniec maja br. – przyp. red.) udaję się do Barcelony, gdzie tamtejsi lekarze wydadzą diagnozę dotyczącą stanu mojego kolana. Mam nadzieję, że obejdzie się bez kolejnej operacji, ale na razie nic nie wiem. Jestem pod opieką islandzkiego lekarza, który jest w stałym kontakcie z klubowym sztabem medycznym i specjalistami z Barcelony. Na podstawie rezonansu ostatnio dostałem informację, że wszystko wygląda dobrze, aczkolwiek cały czas czuję dziwne „kliknięcie”, gdy prostuję kolano. Właśnie to „kliknięcie” musimy sprawdzić w Barcelonie. Musimy być pewni, że w niczym nie przeszkadza, zanim zacznę kolejny etap rehabilitacji.

~EDIT: Haukur pomyślnie przebiegł zabieg w Barcelonie, był obecny na zakończeniu sezonu 2020/2021 z resztą drużyny.

A jak Ty sobie z tym wszystkim radzisz?

Muszę przyznać, że jest mi naprawdę ciężko, szczególnie ostatnio. Przynajmniej jestem na Islandii, z rodziną i przyjaciółmi, którzy bardzo mnie wspierają. To wiele dla mnie znaczy, bo sytuacja nie jest łatwa. Odkąd przyjechałem do Kielc, wszystko idzie źle. Przez to wszystko nie byłem jeszcze w stanie pokazać, na co mnie stać. Tego kim jestem, co potrafię. Chciałbym móc po prostu być sobą. Nie mogę doczekać się powrotu do zdrowia, bycia na boisku, robienia tego, w czym jestem najlepszy, występów z drużyną. Zespół bardzo mnie wspiera, rozumie mogą sytuację i pomaga.

Jak mijają Ci dni?

Codziennie pracuję. Robię wszystko, co mogę, by jak najszybciej wrócić do formy. Ćwiczę z fizjoterapeutą, którego znam od lat z reprezentacji Islandii. Mamy świetną relację, a to dla mnie ważne, że mogę pracować z kimś, kogo znam i komu ufam. Bardzo cienię sobie także współpracę z klubowymi fizjoterapeutami, Tomkiem i Bartkiem. Mam wokół siebie wspaniałych ludzi zarówno w Polsce, jak i na Islandii. Tak naprawdę mam wszystko, czego potrzebuję, by jak najszybciej wrócić.

Chciałbym wiedzieć, co dokładnie mnie czeka, ale w życiu nie da się wszystkiego kontrolować. Czasami kończysz w sytuacji, gdzie musisz zaakceptować to, co się. Dawać z siebie wszystko i pozostać pozytywnie nastawionym. Staram się tak właśnie działać. Zająć umysł czymś innym.

Czyli czym?

Oglądam każdy mecz Kielc i staram się być na bieżąco z tym, co się dzieje. Z drugiej strony, jest mi ciężko patrzeć na piłkę ręczną, gdy sam nie mogę trenować. Ale znowu z trzeciej, poprzez samo oglądanie też mogę się wiele nauczyć, a to dla mnie bardzo ważne. Chciałbym wykorzystać ten czas maksymalnie dobrze przygotowując się do powrotu. Jeśli nie mogę uprawiać piłki ręcznej, to pracuję nad nią w teorii.

Będąc na Islandii, staram się też spędzać jak najwięcej czasu z przyjaciółmi, bo wiem, że za jakiś czas znów będę musiał opuścić moje rodzinne strony. To właśnie w ten sposób najczęściej zagospodarowuję moje wolne chwile. Robię też wiele innych, “normalnych” rzeczy. Myślę, że to bardzo istotne dla każdego, mieć odskocznię od głównego zajęcia. Ja mam też szkołę, bo cały czas się uczę.

Zaskoczyła Cię porażka z Nantes?

Tak! Naprawdę wierzyłem, że wygramy. Nawet teraz, gdy już przegraliśmy, wciąż uważam, że to my powinniśmy awansować dalej. To była tak mała różnica! Gdybyśmy zmienili to i to, i jeszcze ze trzy małe rzeczy, to byłoby inaczej. Tu naprawdę poszło o drobnostki.

Tak sobie brzydko pomyślałam, że może z Twojej perspektywy to nawet dobrze, że nie awansowaliśmy. Wiesz, nie masz tego poczucia, że ominęło Cię coś naprawdę wielkiego, że – przykładowo – awansowaliśmy do Final4, a Ciebie tam nie ma.

Oczywiście, rozumiem ten punkt widzenia. Nie chciałbym jednak nigdy w ten sposób myśleć. Bardzo życzyłbym drużynie, by ta awansowała jak najdalej się da. Nawet, jeśli byłoby to trudniejsze dla mnie. Gdybyśmy naprawdę znaleźli się w Kolonii, to opuściłbym największe mecze sezonu, nie brałbym udziału w wymarzonym turnieju, nie walczyłbym o najważniejsze trofeum. Byłoby mi smutno, pewnie! Ale teraz też jest mi smutno, bo odpadliśmy.

Jesteś w kontakcie z chłopakami?

Tak! Może nie codziennie, ale często wysyłamy sobie wiadomości, także z fizjoterapeutami czy pracownikami klubu. Mam kontakt głównie z Sigim (Sigvaldi Gudjonsson – przyp. red.), który na bieżąco informuje mnie, co się dzieje. Nie miałem zbyt dużo czasu na to, by zbliżyć się z chłopakami, bo od samego początku zmagałem się z kontuzjami, potem wyleciałem na Islandię. Mam już jednak z nimi jakąś więź i nie mogę się doczekać aż znów się zobaczymy! Chcę wrócić do normalności!

Jakie masz plany na wakacje?

W tym momencie żadne. Skupiam się na rozwiązaniu wszystkich problemów, poukładaniu spraw. Czekam, aż będę dokładnie wiedział, jak dalej będzie wyglądać moja rehabilitacja. Dopiero wtedy będę mógł trochę odetchnąć. W związku z obecną sytuacją na świecie i tak raczej nie wybrałbym się nigdzie w podróż. Na Islandii mamy taką mentalność, że zostajemy teraz w domach. Gdyby nie Covid i kontuzja, i tak pewnie wróciłbym do domu, bo z kolei grałbym cały sezon w Kielcach. Tutaj akurat niewiele się zmienia.

Gdybyś mógł wyreżyserować przyszły sezon, to jak on by się ułożył?

Oh, to trudne pytanie! Hmm… Przede wszystkim na samym początku wracam zdrowy do Kielc pod koniec lata. Jestem w pełni gotowy do gry. To jedyna rzecz, która jest dla mnie istotna. Kolejna to ta, żeby w zdrowiu ten sezon zakończyć. Trochę wcześniej, przed końcem sezonu, zdobywamy oba krajowe tytuły i jedziemy całą drużyną do Kolonii. Kibice są na trybunach, jest wspaniale!

A w Kolonii z kim mierzycie się w finale?

Teraz odpadliśmy z Nantes, więc w finale znów walczymy z Nantes i wygrywamy! Ale do tego długa droga. Wiem. I naprawdę najważniejsze jest to, byśmy najpierw wszyscy byli zdrowi.

 

WYWIAD POCHODZI Z 42. NUMERU MAGAZYNU #DAWAJDAWAJ (CZERWIEC 2021)