13.10.2021, 22:19
Mecz

Flensburg przełamany!

  • Maciej Szarek
  • Tekst

  • Patryk Ptak
  • Foto

Patryk_Ptak

Żółto-biało-niebiescy mają za sobą iście koncertowy występ w 4. kolejce Ligi Mistrzów. Szczelna w obronie, owocna w ataku drużyna Łomża Vive Kielce pokonała SG Flensburg-Handewitt 37:29 (21:16). A ta sztuka nie udała nam się już dawno.

Łomża Vive Kielce - SG Flensburg-Handewitt 37:29 (21:16)

Łomża Vive Kielce: Kornecki 1, Wolff - Vujović 3, Sanchez, Sićko 9, A. Dujshebaev 4, Tournat 1, Yusuf 1, Karačić 3, Moryto 4, Thrastarson 2, Surgiel, Karalek 2, Gudjonsson 1, Nahi 6

SG Flensburg-Handewitt: Burić, Moller - Golla 1, Hald Jensen 3, Svan, Von Oettingen, Wanne 5, Meyer, Steinhauser 1, Mensah Larsen 2, Gottfridsson 5, Jakobsen 3, Mensing 9, Lindskog

Pierwsza siódemka: Kornecki - Nahi, Sićko, Karačić, Vujović, Moryto, Tournat

Spotkania przeciwko Flensburgowi nigdy nie były łatwe dla drużyny Łomża Vive Kielce. Dowód? By odszukać ostatnie zwycięstwo Mistrzów Polski nad Wikingami, trzeba było cofnąć się aż do 2016 roku. Od tego czasu obie drużyny mierzyły się jeszcze czterokrotnie, ale dwa razy wygrali Niemcy, a w pozostałych spotkaniach padał remis. – Każdy poprzedni mecz z Flensburgiem był jak wojna. W zeszłym sezonie dwa razy przegraliśmy z Niemcami, ale teraz musimy wygrać – zapowiadał Igor Karačić. Kielczanie we środę zamierzali położyć kres niechlubnej statystyce.

Za fundament planu pokonania Flensburga kielczanie obrali defensywę. Od pierwszej minuty trio Tomasz Gębala, Miguel Sanchez oraz Dylan Nahi wywierało olbrzymią presję na rozgrywających Flensburga, chcąc wykorzystać braki kadrowe w drużynie rywali, a konkretniej absencję dwóch podstawowych leworęcznych rozgrywających Niemców. Dziury w ekipie Wikingów łatał Mads Mensah Larsen. Taktyka kielczan przyniosła skutki, już w pierwszej akcji Mistrzowie Polski zmusili bowiem gości do rzutu z nieprzygotowanej pozycji, a dwie kolejne próby zakończyły się przechwytami Dylana Nahiego oraz Arkadiusza Moryto. Gdy w 4. minucie wreszcie trafił Hans Mensing, my mieliśmy na koncie już trzy bramki.

W kolejnych minutach przewaga gospodarzy zarysowywała się coraz wyraźniej. Nie pomógł czas na żądanie trenera Maika Machulli, Mistrzowie Polski konsekwentnie zwiększali dystans. W 12. minucie różnica sięgnęła pięciu “oczek” (10:5). Wspaniale dysponowany był Szymon Sićko, który tylko w trakcie pierwszej partii wykorzystał wszystkie siedem prób. W kontratakach nie mylili się również wspomnieni Nahi oraz Moryto.

Dopiero po upływie kwadransa swoją grę ustabilizowali także goście. W ekipie Wikingów ciężar gry wziął na siebie duet rozgrywających Hans Mensing - Jim Gottfridsson. Dzięki wysiłkom Duńczyków z Flensburga przewaga naszej drużyny nie uległa już powiększeniu, a do przerwy utrzymała się pięciobramkowa różnica (21:16).

Jak się potem okazało, kielczanie tylko czekali na odpowiedni moment, by znów zaatakować. Zaraz po powrocie do gry Mistrzowie Polski ponownie rzucili się na rywali, drugą partię rozpoczynając bliźniaczo do pierwszej - od trzech bramek z rzędu. Dwa razy trafił Alex Dujshebaev, poprawił Dylan Nahi, a w międzyczasie kolejne piłki odbijał Mateusz Kornecki. Po pięciu minutach drugiej połowy przewaga drużyny Łomża Vive Kielce wzrosła do ośmiu bramek (24:16).

Choć do mety było jeszcze bardzo daleko, wszyscy zgromadzeni w Hali Legionów nie mieli już wątpliwości, że tak dysponowani Mistrzowie Polski nie wypuszczą pewnej wygranej z rąk. Wszystko zdawało się iść po myśli kielczan, przez całe boisko trafił nawet Mateusz Kornecki. Najwyższe prowadzenie w meczu naszej drużynie w dał z kolei Dylan Nahi (28:19, 44. min.).

W sporcie nie ma jednak nic za darmo. Około dziesięć minut przed końcem gry to Flensburg przejął inicjatywę, gdy kolejne bramki zdobywał niezmordowany Mensing. Niby niepostrzeżenie Niemcy odrobili ponad połowę strat, zbliżając się na 27:32 (53. min.). Reagować musiał trener Talant Dujshebaev.

Chwila odpoczynku dobrze zrobiła naszej drużynie, która momentalnie wróciła na dobre tory i dzięki trafieniom Artsema Karaleka oraz Sigvaldiego Gudjonssona wybiła rywalom wszelkie nadzieje z głów. Gospodarze pewnie utrzymali przewagę, a mecz zakończył się wynikiem 37:29. Po 9 bramek zdobyli najskuteczniejsi na parkiecie Sićko oraz Mensing.