19.01.2022, 10:58
Wywiad Kadry narodowe

M. Kornecki: Cieszymy się, choć jest niedosyt

  • Maciej Szarek
  • Tekst

  • Grzegorz Trzpil
  • Foto

Grzegorz Trzpil

Mateusz Kornecki, broniący dostępu do polskiej bramki podczas EHF EURO 2022, podsumowuje fazę wstępną słowacko-węgierskiej imprezy. "Wygraliśmy dwa mecze i awansowaliśmy, z czego bardzo się cieszymy. Mimo tego jest niedosyt, bo w spotkaniu z Niemcami stawka była bardzo duża" – mówi. Pytany o zawirowania wokół organizacji turnieju oraz kolejnych absencji, kwituje – "Można się tylko uśmiechnąć".

Łomża Vive Kielce: Jak na gorąco podsumujesz pierwszą rundę EHF EURO 2022?


Mateusz Kornecki: Wiedzieliśmy, że jeśli tylko będziemy w pełnym składzie i będziemy dobrze wykonywać założenia trenera, na pewno będziemy w stanie awansować do kolejnej fazy. To się udało, wygraliśmy dwa mecze, gramy dalej i bardzo się z tego cieszymy. Mimo tego jest niedosyt, bo w ostatnim meczu z Niemcami (23:30) stawka była bardzo wysoka, czyli dwa punkty, które mogliśmy zabrać ze sobą dalej. Pierwsze dwa mecze rozbudziły w nas duże apetyty.

Co zapamiętałeś z każdego z dotychczasowych spotkań?

W meczu z Austrią (36:31) dużo broniliśmy w systemie 5-1, dzięki czemu udało nam się ograniczyć indywidualne akcje Nikoli Bilyka. Początek tego spotkania był trochę nerwowy, bo to był pierwszy, newralgiczny mecz, który miał nam ustawić turniej. Musieliśmy wygrać, żeby myśleć w ogóle o awansie, więc mentalnie to starcie trochę nas kosztowało. W drugim meczu, z Białorusią (29:20), widać było za to luz oraz to, że się rozkręcamy. Jeśli chodzi o starcie z Niemcami, trzeba nas trochę usprawiedliwić.

Dlaczego?

Trudno grać, gdy dowiadujesz się, że wypadło pięciu podstawowych obrońców, bo zostaliśmy bez Piotra Chrapkowskiego, Maćka Gębali, Dawida Dawydzika, Patryka Walczaka, a w trakcie meczu kontuzji doznał jeszcze Bartek Bis. Potem na środku obrony grali razem Ariel Pietrasik z Melwinem Beckmanem, chyba po raz pierwszy w życiu. Dlatego, mimo wszystko, czapki z głów dla drużyny, że walczyliśmy do końca. Niemcy też mieli kilka absencji, ale ich środek obrony został nienaruszony, postawili tam ścianę i tym zrobili przewagę.


Domyślam się, że ciągła zmiana obrońców to niezbyt komfortowa sytuacja dla bramkarza, prawda?

Jest więcej sytuacji jeden na jeden, ale na końcu bramkarz jest po to, by bronić. Na pewno przez to, że środkowi obrońcy ciągle się zmieniają, to nie są zgrani, a tu potrzeba dużo doświadczenia i wypracowanej współpracy. To dla nas utrudnienie, ale podczas przygotowań do mistrzostw sprawdzaliśmy różne warianty, więc każdy wie, co grać.

Z jakimi nadziejami podchodzicie do kolejnej fazy?

Patrzymy z optymizmem. Mamy przed sobą kolejne świetne mecze, mamy wszystko w swoich rękach, tylko żeby nie było już kolejnych absencji… Mam nadzieję, że sytuacja wróci trochę do normalności i dołączy do nas przynajmniej dwóch czy trzech zawodników, bo potrzebujemy ich, jak tlenu. Wtedy będziemy mogli powalczyć.

Czekają na was kolejno Norwegia, Szwecja, Rosja oraz Hiszpania. Bardzo silny zestaw.

Jesteśmy już w najlepszej dwunastce Europy, a to mówi samo za siebie. Na tym etapie zostały same bardzo mocne drużyny i spodziewamy się samych bardzo trudnych meczów. Sztab szkoleniowy od początku nastawia nas jednak, że w każdym meczu gramy o zwycięstwo. Po to tu jesteśmy: by wygrywać i walczyć. Oczywiście, wiele zależeć będzie od naszego składu, powrotów i absencji.

Wasze zwycięstwa z Austrią oraz Białorusią zwróciły uwagę nie tylko zapalonych kibiców piłki ręcznej. Trafiliście na okładkę “Przeglądu Sportowego”, o waszych wynikach mówiły niemal wszystkie media. Ile z tego dochodzi do was?

Na pewno spoglądając nawet na nasze social media, widzimy, że jest większe zainteresowanie wokół. To cieszy, bo pokazuje, że nasze zwycięstwa naprawdę pomagają popularności dyscypliny w Polsce, a jeśli będzie ona rosła, wszystkim nam będzie lepiej. Pozytywne głosy da się odczuć i jest to bardzo miłe. Dziękujemy.

Wasze zwycięstwa generują pozytywne zainteresowanie, kolejne wpadki organizatorów – negatywne. Jest źle czy jeszcze gorzej?

Nie chciałbym się na tym za bardzo skupiać, bo to rzeczy kompletnie od nas niezależne. Wszyscy wiemy i widzimy, że jest organizacja jest, jaka jest. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że żyjemy w pandemii, że to wszystkim sprawia dodatkowe problemy i trudno przewidzieć wiele spraw, ale jeśli zdarzają się sytuacje, że musimy przerwać śniadanie i jechać na testy, bo ktoś za późno wysłał nam maila, to możemy się tylko uśmiechnąć.

Jak się nie denerwować?

Wiemy, że nie możemy nic z tym zrobić, dlatego staramy się na tym nie koncentrować. Naszą uwagę przenosimy na to, na co mamy wpływ, czyli na przykład na przygotowanie do meczu. To chyba jedyne słuszne podejście.

Dwa słowa do kibiców?

Gorąco zapraszam was wszystkich do kibicowania, bo przed nami runda główna i mecze z zespołami ze ścisłej światowej czołówki. Obiecujemy walkę i emocje. Mam nadzieję, że będziecie nam towarzyszyć!