11.05.2022, 16:28
Wywiad

N. Tournat: Siłą Montpellier jest bogata historia

  • Maciej Szarek
  • Tekst

  • Patryk Ptak
  • Foto

Patryk_Ptak

Czujemy się pewni siebie, bo wiemy, że w tym sezonie jesteśmy naprawdę silni i gramy dobrze. Wewnątrz zespołu jest świetna atmosfera i wszyscy skupieni są na jednym celu: awansie do Final4” – mówi Nicolas Tournat przed ćwierćfinałowym meczem Ligi Mistrzów przeciwko Montpellier HB.

W obszernym wywiadzie obrotowy drużyny Łomża Vive Kielce zdradza, kto jest jego najlepszym przyjacielem w zespole rywali, dlaczego w Paryżu musiał zamawiać kolację dla całej drużyny, czego zabrania mu kontrakt podpisany w Kielcach oraz jak przebiegała jego aklimatyzacja w drużynie Mistrzów Polski.

Łomża Vive Kielce: Co przychodzi Ci pierwsze do głowy, gdy słyszysz hasło „Montpellier”?

Nicolas Tournat: Finał Ligi Mistrzów z 2018 roku. Występując jeszcze w barwach HBC Nantes, przegrałem z nimi ten mecz (27:32 przyp. red.). Pamiętam to spotkanie bardzo dobrze, ale nie chcę się na nim skupiać, bo najważniejsze jest to, że teraz mamy szansę napisać nową historię. Montpellier, z którym przegrałem, to była zupełnie inna drużyna, więc nie rozpatruję najbliższego meczu w kategoriach rewanżu. Mam jednak długą historię rywalizacji z Montpellier jeszcze z czasów gry w lidze francuskiej. To zawsze były bardzo wyrównane i ciekawe mecze, dlatego już nie mogę doczekać się kolejnego.

W składzie Montpellier HB można naliczyć aż siedemnastu Francuzów. Kto jest Twoim najlepszym przyjacielem wśród rywali, a kogo należy obawiać się najbardziej?

Dobrze znam prawie cały zespół Montpellier, więc trudno wybrać tego jednego. Najlepszą relację mam chyba jednak z Hugo Descatem, bo znamy się od bardzo dawna i regularnie gramy razem w reprezentacji Francji. Hugo to także najlepszy strzelec Montpellier w Lidze Mistrzów (65 bramek przyp. red.) i jeden z najlepszych zawodników w drużynie, więc postawię na niego w obu przypadkach.

Uważasz, że drużyna Łomża Vive Kielce jest faworytem w dwumeczu z Montpellier HB?

Mogę powiedzieć, że czujemy się pewni siebie, bo wiemy, że w tym sezonie jesteśmy naprawdę silni, gramy dobrze, jesteśmy w pełni skupieni na swoim celu, a oprócz tego wewnątrz zespołu panuje świetna atmosfera. Naszym atutem jest także rewanż na własnym parkiecie, ale pierwszy krok trzeba wykonać we Francji. Jeśli pójdzie nam dobrze, to w Hali Legionów kibice na pewno zrobią ogień, zagramy na 400% możliwości i będziemy o krok od Final4. Awans to nasz cel, ale nie możemy myśleć tylko o nim. W tej chwili skupiam się na tym, że musimy wygrać dwa kolejne mecze.

Francuskie kluby chyba nam nie leżą. Montpellier wygrało z nami trzy ostatnie spotkania, rok temu w 1/8 finału Ligi Mistrzów wyeliminowało nas HBC Nantes. Paradoksalnie, najlepszy bilans mamy z mistrzami Francji, czyli PSG!

Francuskie zespoły charakteryzuje to, że zawsze bardzo mocno walczą i grają bardzo agresywnie. Musimy być na to przygotowani i wiedzieć, że rywale nie oddadzą nam nic za darmo. Nieważne, kto gra w Montpellier, a kto jest kontuzjowany, każdy zawodnik z ich składu prezentuje wysoki poziom. Oprócz tego Montpellier gra bardzo szybki i sprytny handball, co jeszcze bardziej czyni ich niewygodnym przeciwnikiem. Siłą klubu jest także bogata historia, bo Montpellier zdobyło wiele trofeów i doskonale wie, jak wygrywać. Nie ma co więcej mówić, będzie ciężko.

W zeszłym sezonie, gdy polecieliście do Francji, do Paryża, zajmowałeś się nie tylko piłką ręczną.

Pamiętam (śmiech)! Kiedy przylecieliśmy na mecz z PSG w środku pandemii koronawirusa, okazało się, że po wieczornym treningu nie możemy zjeść kolacji w hotelu. Było na tyle późno, że nie wszystkie restauracje były jeszcze czynne, niewiele chciało też obsłużyć tak duże zamówienie. Zaczęliśmy więc przeglądać wszystkie lokale w okolicy i dzwoniłem do każdego po kolei. Dopiero za którymś razem dogadaliśmy się z restauracją i zamówiłem całe mięso, jakie mieli w zapasie.

Drugi rok w zespole Łomża Vive Kielce jest już bez podobnych przygód?

Muszę przyznać, że początek kontraktu w Kielcach był dla mnie dość trudny. To mój pierwszy w karierze klub poza Francją, zderzenie z zupełnie nowym językiem, którego bardzo trudno się nauczyć, a oprócz tego przeprowadziłem się do Polski z żoną i małymi dziećmi. Na boisku trener Talant Dujshebaev stosuje zupełnie inną taktykę niż ta, do której byłem przyzwyczajony we Francji, więc potrzebowałem chwili, by się jej nauczyć i zmienić swoją grę. Byłem też jedynym Francuzem w zespole. Na szczęście, koledzy z zespołu zrobili wszystko, żeby mi pomóc, dzięki czemu z miesiąca na miesiąc radziłem sobie coraz lepiej. Proces aklimatyzacji to normalna sprawa. Najważniejsze, że teraz czuję się bardzo dobrze.

Nie może być inaczej, skoro w czerwcu przedłużyłeś kontrakt z Łomża Vive Kielce do 2027 roku.

Trochę lepiej mówię już po polsku, o wiele bardziej zrozumiałem też taktykę trenera. W Polsce wraz z rodziną czujemy się bardzo dobrze, a jedyne, czego nam brakuje, to… francuskie jedzenie. Razem z drużyną byłem już w wielu hotelach w Polsce i muszę powiedzieć, że naprawdę nie da się tu zjeść takiego croissanta, jak we Francji (śmiech)! Oprócz tego w Polsce je się bardzo dużo mięsa, zwłaszcza wieprzowiny. My jemy trochę mniej, a jeśli już, to wołowinę. Z drugiej strony, bardzo polubiłem pierogi.

Nic dziwnego, że dużo mówisz o jedzeniu, kiedy Twoja żona z zawodu jest dietetyczką.

Bardzo się cieszę, że moja żona tak dobrze gotuje i zna się na jedzeniu, bo dzięki temu ja raczej się tym nie zajmuję (śmiech)! To jej praca, więc można powiedzieć, że jest moim prywatnym dietetykiem. Dba o mnie, o moją dietę, ale zawsze gotuje zdrowe rzeczy. A ja czasami chciałbym zjeść coś niezdrowego (śmiech)!

Spokój w domu to spokój na boisku?

Dla mnie tak. Rodzina jest najważniejsza.

Kto mówi lepiej po polsku: Ty czy Twój syn?

Zdecydowanie Lélio (syn Nicolasa, który ma cztery lata – przyp. red.). Staram się poprawiać z każdym dniem, ale mój syn łapie kilka razy szybciej. Dla niego to takie proste! On nawet o tym nie myśli i już mówi po polsku. To szalone.

Kończąc prywatę, nie brakuje Ci w Kielcach motocykla? Ponoć to Twoja największa pasja.

Bardzo (śmiech)! Cała moja rodzina we Francji ma motocykle oraz prawo jazdy na jednoślady. Kiedy grałem jeszcze w Nantes, zwykle jeździłem motorem, ale teraz nie mogę. Mam to nawet zapisane w kontrakcie! Swoją pasję realizuję przez telewizor. Oglądam każdy wyścig MotoGP, a czasem Formułę 1. W zeszłym roku byłem bardzo szczęśliwy, bo pierwszy raz w historii mistrzem świata na motocyklach został Francuz, Fabio Quartararo. Wychowałem się na Valentino Rossim, ale mam nadzieję, że Fabio dorówna włoskiej legendzie. W wyścigach imponuje mi to, że kierowcy zawsze jeżdżą na limicie możliwości swoich oraz maszyn.

A piłkę ręczną też oglądasz dla przyjemności?

Czasem. Śledzę ligę francuską, oglądam mecze HBC Nantes, gdzie grałem bardzo długo i mam wielu przyjaciół. Oprócz tego spoglądam na drużyny, z którymi będę grał. Nie zawsze są to pełne mecze, często skróty albo najlepsze akcje. Gdybym chciał oglądać wszystko, żona wyrzuciłaby mnie z domu (śmiech)!

Wróćmy jeszcze do Twojej aklimatyzacji w Kielcach. Na ile pomógł transfer Dylana Nahiego i posiadanie rodaka w zespole?

Bardzo. Na boisku Dylan to wojownik, który zawsze gra dla zespołu, ale poza parkietem to miły i rodzinny człowiek. Bardzo łatwo dogaduje się z nowymi ludźmi, więc od razu znaleźliśmy wspólny język, a poza tym znaliśmy się już wcześniej. Gdy jest nas dwóch, myślę, że to lepiej dla każdego z nas. Dzięki temu obaj czujemy się pewniej.

Od lipca stan Francuzów w Kielcach ulegnie podwojeniu. Do Łomża Vive Kielce dołączą Nedim Remili oraz Benoit Kounkoud.

O obu mogę mówić same dobre rzeczy. Mają tę samą mentalność zwycięzców, potrafią walczyć i chcą wygrywać wszystko, co się da. Zanim ogłoszono transfer Nedima wiele z nim rozmawiałem. Zawsze żartowaliśmy, że chcemy wygrać Ligę Mistrzów, żadnemu się to jeszcze nie udało, więc może damy radę wspólnie! Wszyscy jesteśmy podekscytowani, że stworzymy w Kielcach małą francuską kolonię.

Nie pomyślałeś, że kiedy Nedim przyjedzie do Kielc, Ty możesz już mieć tytuł Ligi Mistrzów na koncie?

Co to byłby dla mnie za sezon! W lipcu wraz z reprezentacją Francji zostałem mistrzem olimpijskim, o czym marzyłem całe życie. Dwa tygodnie dochodziło do mnie, że to nie sen. Potem powiedziałem sobie, że to przecież nie koniec wyzwań, teraz chcę triumfować w Lidze Mistrzów. Wierzę, że stać nas na to już w tym sezonie!