Mistrza wyłonimy z tych drużyn
Marcin Batóg
Tekst
Od 14 lat walka o zwycięstwo w PGNiG Superlidze odbywa się w zasadzie wyłącznie między dwiema drużynami - Łomżą Industrią Kielce oraz Orlen Wisłą Płock. Ale to ci pierwsi absolutnie zdominowali te rozgrywki.
W tym okresie mistrzostwo Polski przegrali tylko raz - w 2011 roku. Od tego czasu hegemonia kielczan jest niepodważalna. Efektem tego jest zdobycie mistrzostwa aż 11 razy z rzędu. Zresztą w tych statystykach żółto-biało-niebiescy biją Nafciarzy na głowę. Kielczanie mają aż 19 takich tytułów, a Wisła „jedynie” siedem.
Odkąd dokonano reformy PGNiG Superligi i zrezygnowano z rozgrywania play-offów, to mecze między tymi zespołami wyłaniały mistrza kraju. Bo oba przystępowały do nich z kompletem zwycięstw. I wiele wskazuje na to, nie inaczej będzie i w tym sezonie. Pierwsze starcie 11 grudnia w Płocku.
Trener głównie od obrony
Nafciarzy od czterech lat prowadzi hiszpański szkoleniowec Xavier Sabate. Cechą charakterystyczną zespołów przez niego kierowanych jest dobra gra w defensywie, nawet kosztem ataku. I widać to także w Płocku. Wisła straciła najmniej bramek w całej lidze, średnio zdobywa też 34 trafienia na mecz. Dla porównania Łomża Industria Kielce notuje średnią bliską 40 bramek w meczu. Warto też podkreślić, że przeciwko Gwardii Opole przez kwadrans Nafciarze nie stracili bramki. Oczywiście niektórzy mogą takie osiągnięcie deprecjonować ze względu na klasę przeciwnika, ale sam fakt tak skutecznej gry defensywnej należy docenić.
W ofensywie zaś gra Nafciarzy opiera się przede wszystkim na Sergieiu Kosorotovie. Warto też zwrócić uwagę na pozyskanego w tym roku Gonzalo Pereza oraz Krzysztofa Komarzewskiego. Oni w obecnym sezonie notują najwięcej trafień dla Nafciarzy.
Pech na środku rozegrania
Środek rozegrania to zawsze kluczowa pozycja w handballowych zespołach. Ale Wisła przez chwilę została z jednym nominalnym zawodnikiem na tę pozycję. To Japończyk Kosuke Yasuhira, od którego trudno oczekiwać gry na najwyższym poziomie. Od dłuższego czasu wyłączony z gry pozostaje Niko Mindegia (zerwane więzadła w kolanie), Gergo Fazekas (uraz barku), z kolei Daniel Sarmiento i Dmitrii Zhitnikov problemów nabawili się w trwających rozgrywkach.
Przed sezonem do Płocka trafili m.in. wspomniany już Gonzalo Perez, ale też kadrowicz Dawid Dawydzik, czeski rozgrywający Tomas Piroch oraz chorwacki bramkarz Kristian Pilipović. Ten ostatni miał zastąpić Adama Morawskiego, ale były gracz szwajcarskiego Kadetten Schaffhausen nie spełniał pokładanych w nim nadziei.
I na kilka dni przed meczem został bohaterem niezwykłej sytuacji. Klub z Płocką poinformował w środę 7 grudnia, że kontrakt z Chorwatem został rozwiązany ze skutkiem natychmiastowym. Jako powód podano osobiste sprawy zawodnika. I wszystko wskazywało na to, że Nafciarze zostaną z dwoma młodymi polskimi golkiperami - 23-letnim Krystianem Witkowskim i cztery lata od niego młodszym Marcelem Jastrzębskim. Tymczasem Chorwat ponownie związał się ze swoim poprzednim klubem Kadetten Schaffhausen. A kolejnego dnia Wisła poinformowała o zakontraktowaniu nowego bramkarza. Jest nim 27-letni Hiszpan Ignacio Biosca, który do tej pory grał w… Kadetten Schaffhausen. Warto też zwrócić uwagęm, że całkiem udanie spisuje się młody Marcel Jastrzębski, który w pewnym momencie sezonu miał drugą najwyższą średnią obron. Liderem tego zestawienia jest bramkarz Łomży Industrii Kielce Mateusz Kornecki.
Rywalizacja płocko-kielecka
Osoba Jastrzębskiego łączy ciekawe wątki w rywalizacji kielecko-płockiej. Przed dołączeniem do Nafciarzy przez trzy lata reprezentował SMS ZPRP Kielce. Nie bez znaczenia jest też fakt, że w minionym sezonie płocczanie byli naprawdę blisko zdetronizowania kielczan w lidze. W meczu wieńczącym ubiegłe rozgrywki ze świetnej strony zaprezentował się jednak Andreas Wolff, który „obronił” dla klubu tytuł mistrza kraju. Dzięki jego kapitalnej postawie mecz w regulaminowym czasie zakończył się remisem, a w rzutach karnych lepsi okazali się kielczanie.
Wojciech Staniec, Redaktor naczelny Handballnews.pl: Czy Orlen Wisła Płock jest w stanie odebrać Łomży Industrii Kielce mistrzostwo? Nie. Jest w stanie wygrać jeden mecz, choćby ten najbliższy w Płocku. Ale siła kielczan w optymalnym składzie jest tak duża, że przed własną publicznością są w stanie odrobić każdą stratę. Drużyny prowadzone przez Xaviera Sabate choć grają naprawdę dobrze w obronie, to mają to do siebie, że przegrywają „wygrane” mecze. Wszyscy przecież pamiętamy finał Ligi Mistrzów, kiedy to on prowadził Veszprem. Dodatkową motywacją dla Łomży Industrii może być też to, że trzy ostatnie mecze przeciwko Wiśle im nie wyszły.