
A. Moryto: W Hali Legionów niech będzie piekło! [WYWIAD]
- Maciej Szarek
- Tekst
“Wizualizuję sobie ten mecz. Rozgrywam w głowie kolejne akcje. Zastanawiam się, jak powinienem zagrać. W żadnym scenariuszu nie ma jednak porażki!” – mówi Arkadiusz Moryto przed decydującymi spotkaniami sezonu 2022/2023.
O którym spotkaniu skrzydłowy Mistrzów Polski nie może przestać myśleć? Co sprawia, że według Arkadiusza Moryto remis przywiedziony z pierwszego meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów w Veszprem jest… lepszy niż wygrana? Komu najlepszy strzelec naszej drużyny życzy awansu do EHF Final4 w Kolonii i dotarcia do finału? Zapraszamy do lektury.
Materiał pochodzi z 49. wydania klubowego magazynu #dawajDAWAJ, który będzie dostępny dla kibiców przed czwartkowym meczem ćwierćfinału Ligi Mistrzów z Telekomem Veszprem.
Maciej Szarek, Barlinek Industria Kielce: Co myślisz o kumulacji najważniejszych meczów sezonu?
Arkadiusz Moryto: Mamy teraz emocji po dostatkiem! Jedynym minusem, jaki mogę dostrzec w tej sytuacji, jest pewna niesprawiedliwość względem naszej pracy, którą wykonaliśmy przez cały sezon. Od początku rozgrywek graliśmy i trenowaliśmy, by losy sezonu rozstrzygnęły się w ciągu zaledwie dwóch tygodni. Jeśli chodzi o budowanie formy, trenerzy mają dziś taką wiedzę, że doskonale potrafią nas doprowadzić do najwyższej dyspozycji we właściwym momencie. O zwycięstwie decydują detale.
Czujesz, że po pierwszym, zremisowanym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów przeciwko Telekom Veszprem (29:29), któraś z drużyn jest bliżej zdobycia biletów do Kolonii?
Rywale spotkanie na własnym terenie mają już za sobą, teraz to my zagramy przy wsparciu naszych fantastycznych kibiców. Wiemy, że w takich meczach w Hali Legionów panuje świetna atmosfera, a nasi fani to zawsze plusik po naszej stronie. Telekom Veszprem to jednak na tyle klasowa drużyna, że może wygrać zawsze i wszędzie. Myślę, że obie drużyny wciąż mają równie otwarte drzwi do awansu.
Jakie były twoje refleksje tuż po pierwszym meczu?
Od razu pomyślałem o tym, że jeśli mogliśmy wygrać w Veszprem, to maksymalnie jedną czy dwiema bramkami. I przypomniał mi się dwumecz z HBC Nantes z 2021 roku. Wówczas wygraliśmy na wyjeździe właśnie jedną bramką (25:24), ale w rewanżu niespodziewanie przegraliśmy i odpadliśmy z Ligi Mistrzów (31:34), co było dla nas olbrzymim rozczarowaniem. Może właśnie ta zaliczka po pierwszym spotkaniu nas rozkojarzyła? Uwierzyliśmy, że skoro wygraliśmy na wyjeździe, to w domu będzie tym łatwiej, a takie myślenie kosztowało nas awans. Więc może i lepiej, że teraz do rewanżu podchodzimy przy remisie i każda z drużyn ma takie same szanse. Jestem pewien, że tym razem nie będzie rozluźnienia.
Z Nantes graliście przy pustych trybunach…
Dlatego teraz tym bardziej mam nadzieję, że kibice poniosą nas, byśmy rzucili jedną czy dwie bramki więcej, co w tak wyrównanym dwumeczu może okazać się kluczowe. Mamy takich fanów, których absolutnie nie trzeba zachęcać do gorącego dopingu, bo zawsze dają z siebie wszystko i są naszym ósmym zawodnikiem.
Żeby tak się stało, najpierw musimy pokonać Telekom Veszprem! Oczywiście, takie osiągnięcie byłoby bardzo fajne, ale każde wyróżnienie indywidualne bez wahania zamieniłbym na zwycięstwo w Lidze Mistrzów. To jest nasz największy cel, zwłaszcza mając w pamięci przegrany finał z ubiegłego sezonu. Jeśli miałbym poświęcić koronę króla strzelców dla złotego medalu Champions League, wziąłbym takie rozwiązanie w ciemno. Sam król strzelców bez podniesienia pucharu nie będzie mnie cieszył.
Przeglądając czołówkę strzeleckiej listy, uwagę zwraca twoja skuteczność. Na zdobycie wspomnianych 88 bramek potrzebowałeś zaledwie 109 rzutów, wykorzystując 81% z nich. To najlepszy wynik biorąc pod uwagę pierwszą dwudziestkę rankingu. Jak pracujesz nad ciągłą poprawą swojej gry?
Jestem takim typem zawodnika, który po każdym spotkaniu i po każdym treningu widzi rezerwę w swojej grze, a ambicja każe mi poprawić się przy najbliższej okazji. Ciągle się rozwijam, bo zawszę wyłapię jakiś element, który nie jest perfekcyjny. Co do skuteczności, dużo dała mi analiza gry bramkarzy. Kiedyś doszedłem do wniosku, że skoro oni poświęcają wiele czasu, by nauczyć się naszych rzutów, my możemy spróbować podpatrzeć ich zachowania. W tym samym czasie analizowałem swoje rzuty, wyłapując przede wszystkim te, których nie trafiałem.
Wniosek był taki, że w moim przypadku najczęściej egzaminu nie zdawały rzuty techniczne. Oczywiście, na takie próby też jest miejsce, ale używałem ich niepotrzebnie, gdy wystarczyła prostsza metoda. Teraz wychodzę z założenia, że muszę dać bramkarzowi szansę, by się wykazał (śmiech)! Jeśli obroni, to musi być naprawdę dobra interwencja. Nie chcę więcej sytuacji, gdy tracę piłkę, bo wymyśliłem sobie wkrętkę bez takiej potrzeby.
Od rewanżowego meczu z Telekomem Veszprem do decydującego o Mistrzostwie Polski spotkania w PGNiG Superlidze z Orlen Wisłą Płock nie miną nawet trzy dobry. Wystarczy czasu na regenerację?
Musi wystarczyć. O tym, jak układa się terminarz, wiedzieliśmy od bardzo dawna, więc Krzysztof Paluch mógł nas bardzo dobrze przygotować do tej części sezonu i jesteśmy gotowi na taką intensywność. Zarówno my, jak i Orlen Wisła Płock, będziemy w podobnej sytuacji. Nafciarze również występują w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, więc żadna z ekip nie będzie “pierwszej świeżości”. Czeka nas spotkanie o Mistrzostwo Polski, doskonale zdajemy sobie sprawę z wagi meczu i na pewno nie będzie żadnych wymówek.
Dwie bramki do odrobienia to dużo? Do finałowego meczu z pole position przystępują płocczanie, po tym jak pokonali was w grudniu w Orlen Arenie 29:27.
I tak, i nie. Z Wisłą znów zagramy na własnym parkiecie, a biorąc pod uwagę historię rywalizacji obu klubów oraz fakt, że pierwszy raz od wielu lat będziemy musieli gonić wynik w rewanżu, jestem pewien, że w Hali Legionów będzie prawdziwe piekło. Patrząc na to w ten sposób, dwie bramki wydają się jak najbardziej do odrobienia. Z drugiej jednak strony, Wisła wciąż pokazuje, że robi kolejne kroki do przodu i gra bardzo dobrze. Czeka nas trudne zadanie.
Powiedziałbyś, że któryś ze zbliżających się meczów jest ważniejszy?
Trudne pytanie. Nie umiem jednoznacznie stwierdzić, ale mogę zdradzić, że w ciągu ostatnich kilku tygodni myślę właściwie tylko o meczu z Wisłą. Często wizualizuję sobie, jak będzie przebiegało spotkanie, jak będą wyglądać akcje, jak powinienem zagrać. I wiesz co, w żadnym scenariuszu nie ma takiej opcji, żebyśmy przegrali!
Zanim do tego dojdzie, Orlen Wisła Płock pokona SC Magdeburg w Lidze Mistrzów? W pierwszym meczu w Płocku również padł remis (22:22).
Bardzo jej tego życzę! Byłoby super, gdyby dwie polskie drużyny awansowały do EHF Final4 Ligi Mistrzów. Marzeniem byłby polski finał Champions League. To oczywiście bardzo trudne do spełnienia, ale w sporcie wszystko jest możliwe. Jeszcze raz podkreślę, że życzę płocczanom awansu, bo to najlepsze wyjście dla całej polskiej piłki ręcznej.
Podobnie jak uspokojenie sytuacji finansowej wokół naszego klubu?
Tak! Gram w Kielcach już od pięciu lat i na każdym kroku widzę ludzi zakochanych w klubie, podobnie jak my – zawodnicy – jesteśmy zakochani w ludziach, którzy nieustannie nas dopingują. To byłaby olbrzymia pustka i wielka strata, gdyby drużyna nie przetrwała na obecnym poziomie przez problemy finansowe. Na szczęście znalazł się nowy sponsor, Grupa Barlinek, który wierzy w nasz projekt, z czego jesteśmy bardzo szczęśliwi.
Jak z waszej perspektywy wyglądał okres niepewności?
Mogę mówić za siebie, że wiadomości o potencjalnych kłopotach przyjąłem bardzo spokojnie. Wiedziałem po prostu, że sam nie mogłem nic zmienić, dlatego grałem i trenowałem z nadzieją, że wszystko będzie dobrze. Gdy tylko mogłem, odcinałem się od tego tematu. Ciągle wierzyłem zarządowi i ufałem, że poszukiwania sponsora zakończą się sukcesem. Teraz jesteśmy spokojni, bo przyszłość klubu ma być bezpieczna również w kontekście kolejnych lat.
W jakiej sytuacji zastały was ubiegłotygodniowe wyniki losowania fazy grupowej Mistrzostw Europy 2024 w Niemczech?
Mieliśmy w tym czasie trening przed pierwszym spotkaniem w Veszprem, dlatego muszę przyznać, że… losowanie wypadło mi trochę z głowy (śmiech)!
Przypomnę ci więc, że Polska trafiła do jednej grupy z Norwegią, Słowenią i Wyspami Owczymi.
Na pewno nie było to najszczęśliwsze losowanie, ale znając podział na koszyki, trudno było spodziewać się czegoś innego. Wyspy Owcze to prawdziwa rewelacja eliminacji, Norwegia od lat znajduje się w ścisłej światowej czołówce. Cieszę się za to z wylosowania Słowenii, bo dość szybko dostaniemy szansę rewanżu za porażkę w trakcie mistrzostw świata w Polsce. Ten mecz wciąż siedzi nam w głowach.
Jak widzisz przyszłość reprezentacji pod wodzą nowego selekcjonera, Marcina Lijewskiego?
Każdy trener wprowadza do zespołu coś nowego i ma swoją koncepcję. Mam nadzieję, że razem z nim reprezentacja wciąż będzie się rozwijać. Wiemy, że na mistrzostwach w Polsce nie osiągnęliśmy tego, co chcieliśmy i nie zaprezentowaliśmy się z najlepszej strony, ale wiemy też, że stać nas na o wiele lepszą grę i potrafimy o wiele więcej. Szkoda tylko, że podczas najważniejszej imprezy nie zdołaliśmy tego pokazać. Teraz mamy przed sobą kolejne eliminacje, kolejny turniej i będziemy dalej ciężko pracować. Liczę, że wzmocnią nas nowe twarze, bo na niektórych pozycjach potrzebujemy wsparcia. Potrzebujemy także zwycięstw z rywalami z wyższej półki. Tego najbardziej brakowało nam w ostatnich latach.