04.06.2023, 01:04
Komentarze

K. Lijewski: Chłopaki walczyli jak lwy

Krzysztof Lijewski i Arkadiusz Moryto skomentowali finał Orlen Pucharu Polski, w którym drużyna Barlinek Industria Kielce uległa Orlen Wiśle Płock 25:30.

Barlinek Industria Kielce - Orlen Wisła Płock 25:30 (11:13) -> RELACJA

Krzysztof Lijewski, trener Barlinek Industria Kielce: Wraz z trenerem Talantem Dujshebaevem jesteśmy zgodni, że chłopaki walczyli jak lwy i zostawili na boisku dużo serca. Mecz wyglądał zupełnie inaczej niż ten rok w Tarnowie. Nasz zespół podjął walkę. Musimy się jednak zastanowić jako klub, czy w przyszłości przed tak ważnym meczem pisać skargi na sędziów, straszyć ich przedsądownie i prosić o wytłumaczenie pewnych kwestii, bo widać, że czasami przynosi to efekty. Oczywiście nie będziemy tego robić, bo mamy swoją klasę i potrafimy docenić to, że drużyna z Płocka była lepsza. Ale to nie zmienia faktu, że niesmak pozostał po wydarzeniach, które miały miejsce w tym tygodniu. Pierwsza połowa była naprawdę niezła z naszej strony, w defensywie i ofensywie graliśmy fajnie, do 20. minuty mieliśmy trzy bramki przewagi. Potem coś się u nas zacięło, przeciwnicy odskoczyli, bo złapali wiatr w żagle. W drugiej połowie za bardzo otworzyliśmy środek obrony. Przeciwnicy za łatwo dostawali się w okolice naszych sześciu metrów i oddawali za łatwe rzuty. Z biegiem czasu próbowaliśmy to skorygować, ale jeśli wypada szef obrony Artsem Karalek oraz Michał Olejniczak, który świetnie pracował na pozycji numer dwa, to pole manewru robi się ograniczone do minimum. Chłopaki i tak walczyli jednak do ostatniego gwizdka.

Arkadiusz Moryto, skrzydłowy Barlinek Industria Kielce: Dlaczego nie wyszło? Wisła rzuciła więcej bramek. Trudno tak na gorąco powiedzieć, co się wydarzyło. Przegraliśmy pięcioma bramkami, różnica w interwencjach bramkarzy wyniosła pięć obron, więc może dlatego? Do tego zrobiliśmy parę niepotrzebnych błędów i tyle. W pierwszej połowie prowadziliśmy różnicą trzech bramek, ale popełniliśmy błąd, dając wyrównać drużynie Wisły. Nasza gra funkcjonowała wtedy dobrze, ale parę "podpalonych" decyzji w ataku spowodowało, że Wisła najpierw nas dogoniła, a potem przeskoczyła. W drugiej połowie cały czas mecz był na styku, Wisła odskakiwała nam na jedną czy dwie bramki, ale w końcówce rywale odskoczyli na pięć bramek. Na pewno negatywny wpływ na to, co prezentowaliśmy na boisku, miały kontuzje “Arcziego” i “Oleja”, bo są oni naszymi bardzo ważnymi elementami w obronie i bez nich nie było łatwo bronić. Jutro zapominamy jednak o tym, co się stało i przygotowujemy się do Final4 Ligi Mistrzów.