
Mecz walki w Segedynie, ale niedosyt z końcowego wyniku jest
- Ostatnia akcja meczu nie była rozegrana tak, jak chcieliśmy - przyznał po środowym meczu siódmej kolejki fazy grupowej EHF Ligi Mistrzów drugi trener Industrii Kielce Krzysztof Lijewski. Żółto-biało-niebiescy musieli uznać wyższość węgierskiego OTP Bank Picku Szeged i przegrali 28:27 (15:13).
Było 17 sekund do końca meczu, kielczanie przegrywali 28:27, ale mieli piłkę w ataku. Chwilę wcześniej trener Talant Dujshebaev wziął czas, by dokładnie zaplanować tę akcję. Michał Olejniczak podał na prawo do Jorge Maquedy, a ten nie zastanawiał się długo i oddał rzut. Zrobił to jednak zbyt szybko (dziesięć sekund przed końcowym gwizdkiem), piłkę sparował Roland Mikler. I to gospodarze mogli się cieszyć ze zwycięstwa.
I dwóch bardzo ważnych punktów w tabeli grupy B EHF Ligi Mistrzów. OTP Bank Pick Szeged po siedmiu kolejkach ma osiem punktów i zajmuje trzecią pozycję. Kielczanie są na piątym miejscu z sześcioma punktami. To tyle samo co plasujący się oczko niżej Kolstad Handball i jedno mniej od czwartego Aalborga Handbold.
Teraz w Lidze Mistrzów nastąpi kilkutygodniowa przerwa. Po niej rozpocznie się faza rewanżowa, a kielczanie rozpoczną ją meczem z OTP Bank Pickiem Szeged w Hali Legionów w czwartek 21 listopada o godz. 20.45.
Poniżej prezentujemy pomeczowe wypowiedzi drugiego trenera Krzysztofa Lijewskiego oraz bramkarza Miłosza Wałacha.
Krzysztof Lijewski: - Ostatnia akcja meczu nie była rozegrana tak, jak chcieliśmy. Szkoda, bo remis byłby bardziej sprawiedliwym wynikiem z przebiegu meczu. Zawodnicy pojadą teraz na zgrupowania reprezentacji, odpoczną od klubu, to też jest dobre.
Jeśli chodzi o podsumowanie pierwszej części fazy grupowej Ligi Mistrzów, to niektóre mecze dało się wygrać. Mam tu na myśli spotkania w Nantes, przytrafiła się niespodziewana, ale całkowicie zasłużona porażka w Hali Legionów z Aalborgiem Handbold. Z Barceloną walczyliśmy, ale był to przeciwnik lepszy. Wygraliśmy w GETEC Arenie z SC Magdeburgiem, to też jest sztuka. Mamy sześć punktów w tak wyrównanej grupie, widzimy jaki jest ścisk, każde dwa punkty przybliżają nas do awansu, a każda porażka od tego oddala.
Miłosz Wałach: - Walczyliśmy jak lwy. Czego zabrakło? Może chłodnej głowy w końcówce. Mogliśmy nieco dłużej zagrać tę ostatnią akcję… Ale to są emocje, nie wykorzystaliśmy szansy, którą mieliśmy. To był wyrównany mecz. Ale od 40-45. minuty to gospodarze byli na prowadzeniu, my goniliśmy tę jedną bramkę, może dlatego mieli małą przewagę psychologiczną. Był to mecz walki, nikt przewagi nie zbudował.