Industria Kielce w Gdańsku o dwie bramki lepsza od PGE Wybrzeża
Za Industrią Kielce bardzo trudny mecz z PGE Wybrzeżem Gdańsk. W Ergo Arenie w ramach 12. kolejki ORLEN Superligi wygrali 29:27 (13:15).
Niedzielny mecz 12. kolejki ORLEN Superligi między PGE Wybrzeżem Gdańsk a Industrią Kielce wyglądał tak, jak na konferencji prasowej przewidywał drugi trener żółto-biało-niebieskich Krzysztof Lijewski. Wspominał bowiem majowe spotkanie w półfinale Pucharu Polski, kiedy to zawodnicy z Pomorza postawili bardzo trudne warunki. Wynik wtedy rozstrzygnął się w końcowych minutach.
Podobnie było i teraz, a do końcowego sukcesu kielczan przyczyniły się m.in. cztery bramki z rzędu Tomasza Gębali. . - Z naszej strony powinno to wyglądać dużo lepiej. Ta nerwówka nie była potrzebna, nie przystoi nam tak grać mimo że przed meczem spodziewaliśmy trudnych warunków - powiedział po spotkaniu przed kamerami Polsatu Sport Łukasz Rogulski.
Bez m.in. Arkadiusza Moryty, Jorge Maquedy, Dylana Nahiego czy Miłosza Wałacha do Gdańska na mecz z tamtejszym PGE Wybrzeżem w ramach 12. kolejki ORLEN Superligi pojechali zawodnicy Industrii Kielce. W składzie żółto-biało-niebieskich znalazł się powracający po kontuzji dłoni Bekir Cordalija. W pierwszej połowie obronił trzy rzuty na dziewięć, ale nie był to okres meczu, który kielczanie będą dobrze wspominać. Nie tylko dlatego, że były to jedyne skuteczne interwencje bramkarskie (Sandro Mestrić 0/8), ale też dlatego, że bardzo dobrze prezentowali się gospodarze. Niesieni dopingiem kibiców, którzy chętnie pojawili się w niedzielne południe w Ergo Arenie zawodnicy trenera Patryka Rombla wyszli w siódmej minucie na prowadzenie 5:4 i nie oddali go już do końca pierwszej połowy. Potrafili nawet wyjść na przewagę sześciu goli (12:6) w 17. minucie. Był to dobry okres Jakuba Będzikowskiego (cztery bramki na cztery rzuty w pierwszej połowie) oraz bramkarza Mateusza Zembrzyckiego. Bramkarz miejscowych obronił siedem na 19 rzutów, a trzy razy z rzędu zatrzymał nawet Szymona Wiadernego. Najpierw wychowanek naszego klubu nie potrafił go pokonać z rzutu karnego, a potem dwukrotnie w sytuacji sam na sam. Zwłaszcza ta ostatnia okazja była ważna, bo była to piłka na remis 14:14.
Były to już końcowe minuty pierwszej odsłony, w których gospodarze złapali zadyszkę i nie potrafili zdobyć bramki przez 8 minut. Kielczanie w tym czasie wykorzystali ich błędy w ataku, wykorzystywali kontrataki i zdobywali tzw. łatwe bramki.
Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem gospodarzy 15:13, a druga rozpoczęła się po ich myśli. Do tego Industria Kielce pierwszą bramkę zdobyła dopiero w 35. minucie, a zrobił to kapitan Alex Dujshebaev. Jednak kolejne minuty należały do gospodarzy. Gracze Patryka Rombla podkręcili tempo i byli bardzo skuteczni w ataku. Mikołaj Czapliński podwyższył przewagę do pięciu bramek w 39. minucie pokonując z rzutu karnego Cordaliję.
W 52. minucie do wyrównania (26:26) doprowadził Tomasz Gębala, ale wracając do obrony faulował Damiana Domagałę. W ten sposób były gracz kieleckiego zespołu wywalczył rzut karny, którego wykorzystał Mikołaj Czapliński i PGE Wybrzeże na równo osiem minut przed końcową syreną remisowało.
Na nieco ponad dwie minuty przed końcem trener Patryk Rombel poprosił o czas. Wiedział, że to ostatni moment, by jego drużyna doprowadziła do remisu, bo przegrywała 27:29. Jednak jego zawodnicy źle rozegrali dwie kolejne akcje, a kielczanie mogli długo rozgrywać atak pozycyjny. To spowodowało, że z trójmiejskiej Ergo Areny wywieźli trzy punkty wygrywając 29:27.