05.06.2018, 12:57

Zorman: Trener powinien wiedzieć, jak to jest być zawodnikiem

Mógł iść dalej w świat lub wrócić do swojego kraju, a jednak postanowił zostać z nami. Na jak długo? Zobaczymy. Przecież nikt, łącznie z nim, od początku nie zakładał, że kilkakrotnie przedłuży kontrakt z klubem, spędzając w Kielcach ponad siedem lat. Po swoim ostatnim meczu w koszulce zawodniczej "Profesor" Uros Zorman ogłosił, że od przyszłego sezonu obejmie funkcję drugiego trenera PGE VIVE Kielce.

„Zanim zacząłem grać w Kielcach, najdłużej zatrzymywałem się w jednym miejscu maksymalnie trzy lata” – mówi – „Po tym okresie w głowie pojawiała się myśl, że trzeba coś zmienić. To, że tak długo tu zostałem, to największa zasługa Berta, którego traktuję jak trzeciego tatę. Poza tym, moja rodzina świetnie się tu czuje, więc mam motywację, by zostać”.

Uros Zorman. Legenda. Dla wielu najlepszy playmaker w historii dyscypliny. Wybitnie charyzmatyczny facet, który gdziekolwiek się pojawi, momentalnie wzbudza respekt. Jak? Czym? Dlaczego? Są przecież więksi i silniejsi, bo samą fizycznością Słoweniec raczej nie wyróżnia się na tle handballowych dryblasów. To raczej kwestia charakteru, który wyprzedza Urosa o trzy kroki, niczym osobisty kamerdyner, otwierając przed nim drzwi do ludzkich serc, oświadczając dostojnie „Proszę o uwagę, oto wchodzi pan Zorman.”

Przyjechał do Kielc w 2011 roku. Początkowo nie spodziewał się, że zostanie w naszym klubie tak długo i nawet nie zauważył, kiedy na kartach kalendarza zmieniały się poszczególne cyferki. Tymczasem minęło już ponad siedem lat. Po finałowym meczu o swoje siódme, a piętnaste w historii klubu Mistrzostwo Polski na parkiecie Hali Legionów zakończył karierę zawodniczą.

Choć miał propozycję, by grać dalej, reprezentując barwy innej drużyny, postanowił zostać z nami. Choć już w innej roli, nadal pewnie będzie dyskutował z sędziami i z trenerem, nadal będzie wnosił ogrom uroku i specyficzny bałkański koloryt do kieleckiej piłki ręcznej. Tym razem jednak nie z parkietu, a z ławki trenerskiej, na której zasiądzie obok Talanta Dujszebajewa jako jego asystent, zastępując na tym stanowisku Tomasza Strząbałę.

„Nie bez powodu Uros nazywany jest Profesorem Zormanem” – komentuje prezes klubu, Bertus Servaas – „Zna się doskonale na grze, a mając ich obu na ławce z Talantem, możemy dalej się rozwijać, bo to prawdziwi eksperci w dziedzinie piłki ręcznej”.

Na pytanie, czy od teraz należy zwracać się do niego „Panie Trenerze” Słoweniec wybucha śmiechem. „Nie! Do trzydziestego czerwca jestem jeszcze zawodnikiem, później są wakacje i dopiero nowy sezon. Dajcie człowiekowi odetchnąć, by sam w głowie mógł wszystko przeżyć, poukładać, pożegnać się z dotychczasową karierą. To dla mnie ciężki moment” – uśmiecha się smutno.

Uros podkreśla, że choć trudno jest mu się oswoić z myślą o zakończeniu pewnego etapu w życiu, promyczkiem szczęścia jest dla niego fakt, że może zostać w Kielcach. „Najważniejsze jest dla mnie to, że zostaję przy piłce ręcznej i w klubie, który kocham, który jest dla mnie jak drugi dom. Dzięki temu przejście od roli zawodnika do trenera będzie łatwiejsze” – mówi.

Jest świadomy tego, że teraz jego relacje z kolegami z drużyny trochę się zmienią, ale na pewno jeszcze nie aż tak, jak zmieniłyby się, gdyby miał zostać pierwszym szkoleniowcem. „Bycie drugim trenerem to nie to samo, co bycie pierwszym. Nie muszę od razu mieć tak dużego dystansu do chłopaków. Drugi trener jest trochę jak spoiwo zawodników, łącznik z pierwszym szkoleniowcem. Nie chcę być policjantem, już nim byłem!” – śmieje się – „Przede wszystkim wiem, jak to jest być z drugiej strony.”

W filozofii warsztatu trenerskiego Urosa Zormana dużo miejsca zajmują relacje z zawodnikami i doświadczenie zebrane na parkiecie. „Uważam, że trener powinien poczuć boisko, wiedzieć, jak zawodnik czuje się w każdej meczowej sytuacji.  Oczywiście, są wyjątki takie jak Mourinho w piłce nożnej, ale one tylko potwierdzają regułę, zdarzają się raz na sto lat!” – podkreśla – „Wydaje mi się, że jednym z większych błędów trenerów jest to, że to oni są na pierwszym miejscu, a nie ich zawodnicy. Drugim jest to, że w najtrudniejszych momentach dają się ponieść emocjom, krzyczą na zawodników, zamiast ich uspokajać.” W związku z powyższym duet trenerski Dujszebajew-Zorman zapowiada się bardzo ciekawie!

Uros daje sobie jeszcze czas na to, by przywyknąć do myśli o nowej roli. „Nie mam jeszcze dokładnego planu, to nowy rozdział w moim życiu, jeszcze nie wiem, jak to będzie” – rozkłada ręce uśmiechając się niewinne – „W głowie tli mi się dziwna nadzieję, że dalej jestem zawodnikiem. Dopiero jak wrócę z wakacji na przygotowania do sezonu, będę miał inny kolor koszulki na treningach, inne dresy na wyjazdy, niż zawodnicy, wtedy to do mnie dotrze”.

Słoweniec zdradza, że nawet jeszcze nie dogadał szczegółów swojej współpracy z trenerem Dujszebajewem, ponieważ do końca chciał pozostać skoncentrowanym na drużynowych celach. „Mieliśmy do wygrania mistrzostwa Polski, dwa bardzo ważne mecze, jak ja miałem myśleć o czymś innym?” – Uros dziwi się, że ktoś mógłby w ogóle pomyśleć, że ma już wszystko ustalone – „Nie da się grać, mając w głowie obraz tego, jak będą wyglądały moje obowiązki w nowej roli. Do 30 czerwca jestem zawodnikiem, dopiero potem będziemy ustalać szczegóły.”