Młodością i przebojem powrócimy
Paweł Papaj: - Jak Pan będzie wspominał ten
pierwszy rok po powrocie do Kielc?
Zbigniew Tłuczyński: - Ciężko powiedzieć, bo młody
zespół, dużo nowych twarzy. Nie było łatwo to skleić,
wykreować zespół tak by z meczu na mecz grał lepiej, tym
bardziej, że młodzież dominowała w zespole. Choćby taki Paweł
Podsiadło, który w ubiegłym sezonie nie grał w ekstraklasie a
teraz robił to bardzo dobrze. Młodzi przejęli pałeczki i
bardzo dobrą piłkę ręczną grali, szybko myśl trenerską
przenieśli na boisko. Wszystko rokowało na wynik na koniec
sezonu. Dlatego dużo jest osób zawiedzionych, że po doskonałej
grze na początku, zajęliśmy 4 miejsce na koniec. Końcówka
nie należała do nas, istotny był tu brak doświadczenia.
- Mówi Pan, że niektórzy mogą być zawiedzeni, a Pan
nie jest?
- W miarę jedzenia apetyt rośnie. W pierwszej rundzie
widziałem radość na boisku i gry. Przyszedł okres po którym
mieliśmy dużo problemów, nie tylko na boisku ale i poza nim.
Środowisko nie wspomagało nas a wręcz przeciwnie- szukało
dziury w całym i dlatego atmosfera wokół piłki ręcznej nie
była dobra. Zaczęło się to od dwumeczu z Kwidzynem, wygraliśmy
w Kielcach dwudziestoma, przegraliśmy na wyjeździe. Celem było
przejście do następnej rundy, to osiągnęliśmy a zrobiła się
afera. Widać, że ten zespół od tego momentu zmienił tor
poruszania się na boisku. Z meczu na mecz było gorzej. Doszły
też Puchary, przegrana z Creteil w Kielcach była dla wszystkich
szokiem. Nie zapominajmy też jednak o Pucharze Polski, który
jest sukcesem tego młodego zespołu. Dlatego połowicznie jestem
zadowolony z sezonu. Miałem jednak cichą nadzieję na więcej...
- Nie uważa Pan, że zespół przez grę jest po części
sam sobie winien tego, że przyszła gorsza atmosfera wokół
niego?
- Nie, zespół nie jest winien. Jeszcze raz powtórzę-
jest to bardzo młoda grupa, która z meczu na mecz zbierała doświadczenia.
Paweł Podsiadło musiał grać praktycznie cały czas, bez
dublera, Dima Nikulenko musiał grać więcej niż rok temu. Na
pewno mielibyśmy większą siłę, gdyby nie kontuzja Tomka Rosińskiego.
Patryk Kuchczyński musiał biegać od gwizdka do gwizdka. Bardzo
dobrych mieliśmy graczy w bramce, na kole. Z całej plejady piłkarzy
nasza rozgrywka na koniec sezonu była zbyt słaba, by
przeciwnika zaskoczyć.
- Którego meczu Pan najbardziej żałuje?
- Ostatniego meczu w Lubinie nie mogę zapomnieć, gdzie
mieliśmy zwycięstwo na wyciągnięcie ręki. Na pewno jednak
utkwił mecz z Creteil w Kielcach, gdzie byliśmy faworytem a
przegraliśmy sromotnie.
- Zespół zaczął grać słabiej po przerwie na
Mistrzostwa Świata. Nie było błędów popełnionych w
przygotowaniach do drugiej części sezonu?
- Nie było nic złego zrobione. Okres przygotowawczy
przebiegał identycznie jak przed pierwszą rundą. Dużo nam
przeszkodziła kontuzja Rosińskiego.
- Czego więc brakowało pod koniec sezonu?
- Doświadczenia. Jako zespół graliśmy dobrze,
dominowaliśmy w tym sezonie, jak brać pod uwagę indywidualności
to mamy duże mankamenty i po pierwszym sezonie jest to dla mnie
wiadomość czemu trzeba poświęcić więcej czasu. Trzeba zmusić
zawodnika do gry jeden na jeden czy dwa na dwa. Ten problem
musimy rozwiązać. Szczególnie w play-off ciężko coś
wprowadzić nowego i trzeba umieć grać indywidualnie. Ten
problem wyszedł na koniec sezonu, tym odbiegaliśmy od zespołów
z miejsc 1-3.
- Pan nie ma sobie nic do zarzucenia?
- Nic sobie nie mam do zarzucenia z tego względu, że
to co my wprowadziliśmy na początku sezonu, to później przyjęła
praktycznie cała Polska. Jeśli ogląda się mecze przeciwnika
to widać, ze byliśmy źródłem nowych idei. Inni wzorowali się
na nas, wprowadziliśmy wiele, ale kadrowo ustępowaliśmy innym.
- Mieliśmy młody zespół a będziemy mieli jeszcze młodszy.
- To był młody zespół, który bardzo szybko podjął
sens gry w piłkę ręczną. Ci, którzy grali i zostają nabrali
trochę doświadczenia. Rok ogrywania się w ekstraklasie to dużo.
Ci, którzy dojdą – swoją osobowością wniosą, wprowadzą
dużo. Mówi się o Michale Jureckim, którzy bardzo dobrze gra
indywidualnie, jest Bartek Konitz o którym może mniej wiemy,
ale na pewno, jeśli zostaje królem strzelców swojej ligi to
umie grać w piłkę ręczną. To samo Mateusz Jachlewski, który
wniesie dużo, będzie rywalizacja. Młodością i przebojem możemy
znów być zespołem, który będzie w przyszłym roku walczył o
wszystko.
- Jakie plany na miesiąc wakacji?
- Jak najszybciej rozluźnić się, bo praca w Kielcach
to duży stres, wymaga kondycji. Jednym słowem- odluzować się.
- Jak by Pan zaprosił kibiców na nową już halę?
- Wzorem mogą być piłkarze nożni, którzy po
otrzymaniu stadionu przyciągnęli kibiców a sami jeszcze
bardziej się starali. W nowej hali zobaczymy całkiem nowy zespół,
który będzie wizytówką Kielc w przyszłym i kolejnych
sezonach. I dlatego watro będzie odwiedzać regularnie halę
przy ulicy Bocznej.