25.05.2006, 14:37

Młodością i przebojem powrócimy

Paweł Papaj: - Jak Pan będzie wspominał ten pierwszy rok po powrocie do Kielc?
Zbigniew Tłuczyński: -
Ciężko powiedzieć, bo młody zespół, dużo nowych twarzy. Nie było łatwo to skleić, wykreować zespół tak by z meczu na mecz grał lepiej, tym bardziej, że młodzież dominowała w zespole. Choćby taki Paweł Podsiadło, który w ubiegłym sezonie nie grał w ekstraklasie a teraz robił to bardzo dobrze. Młodzi przejęli pałeczki i bardzo dobrą piłkę ręczną grali, szybko myśl trenerską przenieśli na boisko. Wszystko rokowało na wynik na koniec sezonu. Dlatego dużo jest osób zawiedzionych, że po doskonałej grze na początku, zajęliśmy 4 miejsce na koniec. Końcówka nie należała do nas, istotny był tu brak doświadczenia.
- Mówi Pan, że niektórzy mogą być zawiedzeni, a Pan nie jest?
- W miarę jedzenia apetyt rośnie. W pierwszej rundzie widziałem radość na boisku i gry. Przyszedł okres po którym mieliśmy dużo problemów, nie tylko na boisku ale i poza nim. Środowisko nie wspomagało nas a wręcz przeciwnie- szukało dziury w całym i dlatego atmosfera wokół piłki ręcznej nie była dobra. Zaczęło się to od dwumeczu z Kwidzynem, wygraliśmy w Kielcach dwudziestoma, przegraliśmy na wyjeździe. Celem było przejście do następnej rundy, to osiągnęliśmy a zrobiła się afera. Widać, że ten zespół od tego momentu zmienił tor poruszania się na boisku. Z meczu na mecz było gorzej. Doszły też Puchary, przegrana z Creteil w Kielcach była dla wszystkich szokiem. Nie zapominajmy też jednak o Pucharze Polski, który jest sukcesem tego młodego zespołu. Dlatego połowicznie jestem zadowolony z sezonu. Miałem jednak cichą nadzieję na więcej...
- Nie uważa Pan, że zespół przez grę jest po części sam sobie winien tego, że przyszła gorsza atmosfera wokół niego?
- Nie, zespół nie jest winien. Jeszcze raz powtórzę- jest to bardzo młoda grupa, która z meczu na mecz zbierała doświadczenia. Paweł Podsiadło musiał grać praktycznie cały czas, bez dublera, Dima Nikulenko musiał grać więcej niż rok temu. Na pewno mielibyśmy większą siłę, gdyby nie kontuzja Tomka Rosińskiego. Patryk Kuchczyński musiał biegać od gwizdka do gwizdka. Bardzo dobrych mieliśmy graczy w bramce, na kole. Z całej plejady piłkarzy nasza rozgrywka na koniec sezonu była zbyt słaba, by przeciwnika zaskoczyć.
- Którego meczu Pan najbardziej żałuje?
- Ostatniego meczu w Lubinie nie mogę zapomnieć, gdzie mieliśmy zwycięstwo na wyciągnięcie ręki. Na pewno jednak utkwił mecz z Creteil w Kielcach, gdzie byliśmy faworytem a przegraliśmy sromotnie.
- Zespół zaczął grać słabiej po przerwie na Mistrzostwa Świata. Nie było błędów popełnionych w przygotowaniach do drugiej części sezonu?
- Nie było nic złego zrobione. Okres przygotowawczy przebiegał identycznie jak przed pierwszą rundą. Dużo nam przeszkodziła kontuzja Rosińskiego.
- Czego więc brakowało pod koniec sezonu?
- Doświadczenia. Jako zespół graliśmy dobrze, dominowaliśmy w tym sezonie, jak brać pod uwagę indywidualności to mamy duże mankamenty i po pierwszym sezonie jest to dla mnie wiadomość czemu trzeba poświęcić więcej czasu. Trzeba zmusić zawodnika do gry jeden na jeden czy dwa na dwa. Ten problem musimy rozwiązać. Szczególnie w play-off ciężko coś wprowadzić nowego i trzeba umieć grać indywidualnie. Ten problem wyszedł na koniec sezonu, tym odbiegaliśmy od zespołów z miejsc 1-3.
- Pan nie ma sobie nic do zarzucenia?
- Nic sobie nie mam do zarzucenia z tego względu, że to co my wprowadziliśmy na początku sezonu, to później przyjęła praktycznie cała Polska. Jeśli ogląda się mecze przeciwnika to widać, ze byliśmy źródłem nowych idei. Inni wzorowali się na nas, wprowadziliśmy wiele, ale kadrowo ustępowaliśmy innym.
- Mieliśmy młody zespół a będziemy mieli jeszcze młodszy.
- To był młody zespół, który bardzo szybko podjął sens gry w piłkę ręczną. Ci, którzy grali i zostają nabrali trochę doświadczenia. Rok ogrywania się w ekstraklasie to dużo. Ci, którzy dojdą – swoją osobowością wniosą, wprowadzą dużo. Mówi się o Michale Jureckim, którzy bardzo dobrze gra indywidualnie, jest Bartek Konitz o którym może mniej wiemy, ale na pewno, jeśli zostaje królem strzelców swojej ligi to umie grać w piłkę ręczną. To samo Mateusz Jachlewski, który wniesie dużo, będzie rywalizacja. Młodością i przebojem możemy znów być zespołem, który będzie w przyszłym roku walczył o wszystko.
- Jakie plany na miesiąc wakacji?
- Jak najszybciej rozluźnić się, bo praca w Kielcach to duży stres, wymaga kondycji. Jednym słowem- odluzować się.
- Jak by Pan zaprosił kibiców na nową już halę?
- Wzorem mogą być piłkarze nożni, którzy po otrzymaniu stadionu przyciągnęli kibiców a sami jeszcze bardziej się starali. W nowej hali zobaczymy całkiem nowy zespół, który będzie wizytówką Kielc w przyszłym i kolejnych sezonach. I dlatego watro będzie odwiedzać regularnie halę przy ulicy Bocznej.