23.11.2005, 21:46

W.Zydroń: Marzy o dobym kontrakcie

Wojciech Zydroń, piłkarz ręczny Vive Kielce, marzy o podpisaniu dobrego kontraktu z zagranicznym klubem i szóstce w „totka”

Oświadczył się w paryskim kościele

Osiem lat temu, po jednym ze spotkań młodzieżowej reprezentacji Polski w Radomiu, do Wojciecha Zydronia podszedł trener Giennadij Kamielin. Zapytał, czy nie chciałby zagrać w zespole mistrza Polski. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Działacze kieleckiego klubu odwiedzili rodziców zawodnika w Tarnowie, doszli z nimi do porozumienia w sprawach transferowych i utalentowany piłkarz ręczny trafił do Kielc. Teraz 27-letni lewoskrzydłowy jest czołową postacią Vive, z powodzeniem gra też w reprezentacji Polski.
- Jak na sportowca, to bardzo długi okres - mówi Wojtek. - Można powiedzieć, że trzy czwarte kariery spędzę w jednym klubie. Ale nie żałuję. Na początku grali bardziej doświadczeni zawodnicy, czekałem na swoją szansę i myślę, że ją wykorzystałem.
Zaczęło się od poprawki...
W Kielcach spotkał też swoją „drugą połowę”. - To było na studiach w Wyższej Szkole Handlowej. Wojtek miał egzamin poprawkowy z matematyki. I ja się tam zjawiłam - wspomina Agata, żona piłkarza ręcznego Vive. - Nie przez przypadek - z uśmiechem dodaje Wojtek. - To była miłość od pierwszego wejrzenia - przyznaje Agata.
Zaręczyli się w 2000 roku we Francji. - Doskonale pamiętam. To był Sylwester - wspomina szczypiornista Vive. - Poszliśmy do Bazyliki Sacre - Coeur, położonej na wzgórzu Montmartre. Zrobiła na nas niesamowite wrażenie. I właśnie tam wpadłem na pomysł, żeby oświadczyć się Agatce. To była spontaniczna decyzja, miejsce zaręczyn nie było wcześniej zaplanowane. W środku było sporo zwiedzających, ale wcale nie zwracałem na to uwagi. Klęknąłem w lewej nawie i dałem Agatce pierścionek zaręczynowy. Nie pamiętam, co mówiłem. Byłem mocno stremowany. Trudno było mi zebrać myśli. Najważniejsze, że ukochana powiedziała „tak”.
- Byłam zaskoczona, ale i bardzo szczęśliwa. Wojtek rzeczywiście wybrał cudowne miejsce. Tej chwili nie zapomnę do końca życia - przyznaje wybranka serca reprezentanta Polski. Pobrali się w czerwcu 2001 roku. Od blisko dwóch lat są szczęśliwymi rodzicami. Gabrysia jest oczkiem w głowie Agaty i Wojtka. On z każdego zagranicznego wyjazdu przywozi jej jakąś pamiątkę. - Nie zawsze trafiam w rozmiar, ale staram się - uśmiecha się popularny zawodnik.
Nie ma jak na rybach
- Czy jestem romantykiem ? Czasem tak - mówi Wojtek. - Zabieram żonkę do restauracji, nieraz w domu przygotowujemy kolacyjkę przy świecach, słuchamy romantycznej muzyki, wspominamy początki naszej znajomości. Potrafimy przegadać pół nocy...
Wojtek i Agata mają wiele wspólnych zainteresowań. Pierwszym, oczywiście, jest sport. Zgodnie przyznają, że ich życie kręci się wokół piłki ręcznej. W wolnych chwilach chętnie grają w tenisa ziemnego, jeżdżą na nartach i wędkują. - Przez wiele lat jeździłam na ryby z tatą, więc daję sobie radę. Lubię tę formę wypoczynku - mówi Agata.
Zazwyczaj wędkowali w okolicach Kielc, ale dobre branie mieli też na Wiśle w Szczucinie. Zazwyczaj towarzyszyli im koledzy z drużyny - Mariusz Jurasik, Wojciech Bąblewski, Paweł Tetelewski, Filip Kliszczyk. - Ta ekipa rozjechała się po świecie, po urodzeniu Gabrysi też mamy mniej czasu na takie wyjazdy. Ale jak trochę podrośnie, to na pewno wybierzemy się gdzieś nad wodę, żeby powędkować. To świetna sprawa, człowiek się odpręża, relaksuje, wypoczywa na świeżym powietrzu. Same plusy - podkreśla utytułowany zawodnik.
Sporo czasu Wojtek spędza przed komputerem. Lubi surfować w Internecie, czytać informacje, głównie ze sportu, ale zawsze dobrze orientuje się też w tym, co dzieje się w kraju i na świecie. - Niedawno kupiłem sobie grę strategiczno - wojenną. Na wyjazdowe mecze biorę laptopa i przechodzę kolejne etapy wojskowego wtajemniczenia. Nie sądziłem, że tak bardzo mnie to wciągnie - przyznaje czołowy polski szczypiornista.
Czasem na mecze zabiera książki. Ale ostatnio „przegrywają” one z grami komputerowymi. - Od kilku tygodni czytam „Kod Leonarda da Vinci” Dana Browna. Podoba mi się ta książka, ale jakoś nie mogę jej skończyć. Jak zacznę czytać w autobusie, to po dziesięciu stronach zasypiam, bo ja bardzo lubię spać w czasie podróży. A jak już jestem w hotelu, to otwieram Internet i na tym kończy się moje czytanie. Ale myślę, że już niedługo skończę tę książkę. Wiem, że warto.
Nie tylko „Piasek”
Gdy mieszkał w Tarnowie, był miłośnikiem bluessa, po przeprowadzce do Kielc zmieniły się jego gusta muzyczne. Teraz na topie jest u niego najnowsza płyta Andrzeja „Piaska” Piasecznego. Często sięga również po Jamesa Blunta, bo jest pod wrażeniem jego głosu, oraz po Dire Straits, U2, a z polskich wykonawców choćby po Krzysztofa Krawczyka.
Wojtek i Agata są nie tylko fanami „Piaska”, ale i jego dobrymi znajomymi. Kiedyś spędzili razem Walentynki. - Zadzwoniła do nas Mirka, przyjaciółka „Piaska” i zaprosiła do siebie - opowiada Agata. - Grono było głównie sportowe. Razem z nami był też Wojtek Małocha z żoną Agnieszką.
Z Małochą, byłym piłkarzem KSZO Ostrowiec i Kolportera Korony Kielce, który obecnie występuje w Zagłębiu Sosnowiec, są w stałym kontakcie. - Jak Wojtek grał w Kielcach, to często spotykaliśmy się, bo mieszkaliśmy na tym samym osiedlu - opowiada Zydroń. - W miarę możliwości chodziłem też na jego mecze. Na pierwszoligowym spotkaniu w Kielcach jeszcze nie byłem. Na inauguracji sezonu była za to Agatka, razem z żoną Mariusza Jurasika.
Ekonomiści w podróży
Obydwoje z wykształcenia są ekonomistami. W przypadku Agaty kierunek studiów jest zgodny z zainteresowaniami. Wojtek chciał skończyć Akademię Wychowania Fizycznego w Krakowie i można powiedzieć, że jedną nogą był już na tej uczelni. Podpisanie kontraktu z kieleckim klubem sprawiło, że zweryfikował swoje plany i zdecydował się na ekonomię. Głównie dlatego, że - jak mówi - był to kierunek „na czasie”.
Czy jako ekonomiści każdą złotówkę oglądają ze wszystkich stron, zanim ją wydadzą ? - Nie jesteśmy rozrzutni, nie możemy sobie na to pozwolić, bo piłkarze ręczni nie zarabiają tyle, co futboliści - mówi Wojtek. - Ale dusigroszami też nie jesteśmy. Jeśli czegoś potrzebujemy, to kupujemy, oczywiście, jeśli ceny są w granicach rozsądku. I co roku staramy się jeździć za granicę na wczasy. Byliśmy już w Turcji, Tunezji, w Grecji, w przyszłym roku chcielibyśmy się wybrać do Sharm el Sheikh w Egipcie. Tej przyjemności sobie nie odmawiamy.
Czas na zmiany
Niewiele brakowało, a w tym sezonie Wojciech Zydroń nie grałby już w drużynie Vive Kielce. Miał ciekawą propozycję ze szwajcarskiego Grasshopper - Club Zurich, obecnego rywala naszego zespołu w europejskich pucharach. Wspólnie z prezesem Vive Bertusem Servaasem zdecydowali jednak, że „Zyga” zostanie w Kielcach do końca kontraktu, czyli do czerwca 2006 roku.
- Prezes Servaas bardzo mi pomógł w życiu. Podtrzymywał mnie na duchu, gdy miałem kontuzję więzadeł krzyżowych. Byłoby nie w porządku, gdybym teraz odszedł, jeśli zależało mu na tym, żebym wypełnił kontrakt w Kielcach - wyjaśnia Wojtek.
Wszystko jednak wskazuje na to, że po zakończeniu tego sezonu lewoskrzydłowy polskiej reprezentacji opuści Vive i trafi do zagranicznego klubu. - Czas na jakieś zmiany w życiu. Myślę, że to jest ostatni dzwonek, żeby zarobić w euro. Mam 27 lat, najmłodszym zawodnikiem już nie jestem. Jeśli nie wyjadę teraz, to myślę, że później może już nic nie wyjść z dobrego transferu - dodaje Zydroń.
Chciałby iść w ślady Karola Bieleckiego, do niedawna swojego klubowego kolegi, i podpisać kontrakt z drużyną z niemieckiej ekstraklasy. Jeśli nie „wypali” Bundesliga, to być może wyjedzie do Szwajcarii albo Francji - ten ostatni kraj darzy szczególnym sentymentem. Nie tylko ze względu na wspomniane oświadczyny w słynnej bazylice Sacre - Coeur.
Przed Wojtkiem dwa duże wyzwania. Z Vive chce awansować do kolejnej rundy europejskich pucharów. Z reprezentacją wyjechać na mistrzostwa Europy, które w styczniu przyszłego roku odbędą się w Szwajcarii, pokazać się na nich z dobrej strony, a wtedy na brak korzystnych ofert z zagranicy z pewnością nie będzie narzekał.
- Na pewno wyjdziemy z grupy, potem okaże się na kogo trafimy. Jest szansa na dobre miejsce na tych mistrzostwach. Trenerowi Wencie udało się stworzyć ciekawy zespół, chwalą nas trenerzy z zagranicy. Dostajemy dużo zaproszeń od mocnych rywali. Może nadchodzą nasze dni...
To są sportowe marzenia Wojtka. A pozasportowe ? - Oby nasze życie nadal toczyło się w zdrowiu i harmonii. I żeby wreszcie udało mi trafić szóstkę w „totka” - kończy z uśmiechem.

Wojciech Zydroń - urodzony 28 maja 1978 roku w Bochni. Żona Agata, córka Gabriela (prawie 2 lata). Wzrost - 183 cm. Waga - 82 kg. Wykształcenie wyższe - ekonomista. Piłkarz ręczny Vive Kielce i reprezentacji Polski, kandydat do wyjazdu na mistrzostwa Europy, które w styczniu 2006 roku odbędą się w Szwajcarii. Wychowanek Pałacu Młodzieży Tarnów. Największe sukcesy w barwach kieleckiego klubu: trzy mistrzostwa Polski (1998, 1999, 2003), wicemistrzostwo (2004), dwa brązowe medale (2001, 2005), trzy Puchary Polski (2000, 2003, 2004), czwarte miejsce w Młodzieżowych Mistrzostwach Świata (1997). Hobby: zabawa z córką, tenis ziemny, wędkarstwo, Internet.

Agata o Wojtku
- Jest inteligentny, czuły, wrażliwy, niezwykle ambitny i uparty, ale uważam, że ten upór jest jego atutem, bo dzięki niemu wiele w życiu osiągnął - charakteryzuje męża Agata Zydroń. - Wojtek ma specyficzne poczucie humoru, czasem już nie wiem, czy żartuje, czy mówi prawdę. Jest wspaniałym mężem i ojcem, tworzymy fajny związek. Jakie ma wady ? Są takie momenty, że emocje po przegranych meczach przenosi do domu, ale ja to rozumiem, bo kiedyś trenowałam pływanie. Zresztą nauczyłam się z tym żyć, wiem, że po przegranym meczu najlepiej się nie odzywać. Wojtek musi mieć czas, żeby to wszystko przemyśleć, przeanalizować i dojść do siebie po słabszym występie. On ma charakter zwycięzcy, bardzo nie lubi przegrywać.