26.02.2005, 17:08

Wrócimy wygrać.

Wisła- Vive czyli emocje gwarantowane.

Nastawienie było bojowe, już podczas rozgrzewki, później podczas prezentacji widać było wolę zwycięstwa. Wola była, szkoda, ze nie zawsze wychodziło później tak jakbyśmy tego chcieli.
Już pierwsza akcja pozycyjna płocczan skończyła się dla nich utratą piłki, ale złe wyprowadzenie kontry oznaczało, że Wisła znów była w posiadaniu piłki. Gospodarze objęli prowadzenie. W szeregi Vive wdarła się na chwilę nieporadność, nie wykorzystywaliśmy zdawałoby się pewnych sytuacji, jak choćby próba Wojtka Zydronia. Efekt to kolejne dwie bramki przeciwnika. Dlatego z ulgą przyjęliśmy za chwilę bramkę Adriana Anuszewskiego z karnego, a później z ataku pozycyjnego. Rzut z biodra Adriana zupełnie zaskoczył Andrzeja Marszałka. Pierwsze trafienia w meczu ożywiły drużynę, w 12 minucie po bramce Filipa Kliszczyka i Jury Hiliuka przegrywaliśmy już tylko 4:5, a za chwilę po kolejnym rzucie z biodra Anuszewskiego - 5:6. Tyle, że popularny "Figo" zaczął chyba za bardzo zagrażać przeciwnikowi, co się dla niego źle skończyło. Po wspomnianym rzucie, gdy Marszałek tylko patrzył jak piłka wpada do siatki, Adrian padł na parkiet, po uderzeniu przez Kuptela. Nasz zawodnik długo leżał na parkiecie aż w koncu zakrwawiony wstał. I więcej na parkiecie się dziś już nie mógł pojawić. Skończyło się na rozciętej powiece, kilku szwach w przerwie meczu.
W 16 minucie było 6:8 dla Wisły, 4 minuty później 8:8- wyrównał z karnego Nikulenko, dla którego był to pierwszy styk z piłką w meczu. Wtedy przeciwnika można było jeszcze bardziej "dobić", bo dobra obrona wymusiła stratę na Wiśle, na kontrę biegł z piłką Paweł Sieczka. Niestety, Marszałek obronił. Nie minęło 5 minut a gospodarze rzucili nam kolejno 5 bramek i zrobiło nam się niebezpiecznie wysokie prowadzenie Wisły- 8:13. Zespół do walki pobudził bramką Nikulenko, rzucając swoim firmowym rzutem z wychylenia. Wtedy nastała chwila bardzo dobrej obrony, wyprowadziliśmy dwie kontry, wykorzystane bezwzględnie przez Zydronia i Bystrama. Na 4 minuty przed końcem pierwszej połowy było 11:13. Niestety, dwie kolejne bramki należały już do przeciwnika, u nas do końca 1 części meczu dwa razy rzucił Nikulenko.
Drugą połowę rozpoczęliśmy perfekcyjnie- od bramki będącego nie w pełni sił, ale w pełni zaangażowania Kliszczyka. Bramkę rzucili gospodarze, odpowiedział Nikulenko, było 15:17 i wtedy zaczęło się nasze nieszczęście. Dwie bramki rzucili miejscowi, a za chwilę graliśmy już w podwójnym osłabieniu. Dlaczego? Zespół Wisły popełnił błąd techniczny, ale mimo gwizdka sędziego zawodnik przeciwnika nadal trzymał w ręku piłkę, podczas gdy wszyscy inni byli już na drugiej połowie. Zdeprymowany brakiem możliwości wyprowadzenia kontry Piotrek Grabarczyk chciał wyrwać piłkę przeciwnikowi. Skończyło się to dla niego dwuminutową karą. Co więcej, gracz miejscowych nie dostał żadnej kary, a była to już czwarta (trzy w pierwszej połowie) podobna sytuacja której nie dostrzegli sędziowie. To plus inne, wcześniejsze błędy prowadzących mecz wyprowadziły z równowagi nie tylko grupę kibiców z Kielc, ale także naszą ławkę rezerwowych. Powstało zamieszanie, u delegata protestowali dyrektor, trener, kierownik. Gdy przyszedł sędzia- ukarał tego ostatniego karą 2 minut, przez co jeden zawodnik z pola musiał zejść z boiska. Ta sytuacja dobiła także zawodników, którzy grając w czwórkę nie mieli szans sobie poradzić, przeciwnicy z kontr rzucali bramki, później także i z ataków pozycyjnych po czym wyszli na wysokie prowadzenie. Niestety nasz zespół po tych poza-sportowych wydarzeniach nie grał już dobrze, w nasze szeregi wdarły się nerwy, opadła wiara w sukces- Vive nie wytrzymało chyba psychicznie. W 41 minucie było 16:24 i dopiero wtedy bramkę rzucił Tomasz Jeżewski, chwilę wcześniej wpuszczony na parkiet.
Płocczanie za wszelką cenę chcieli wygrać co najmniej taką różnicą jaką przegrali w Kielcach, czyli dziesięcioma bramkami. Kilka razy byli już blisko do takiego wyniku, w 52 minucie prowadząc 18:27, w 55- 20:29. Ostatnie 5 minut meczu wygraliśmy jednak 5:2 ratując się od wysokiej porażki.
Patrząc na strzelców widać, że dobre spotkanie rozegrał Nikulenko, co jest jak najbardziej prawdą. Dobrze, mimo nienajlepszego stanu zdrowia zagrał Kliszczyk, dobre spotkanie rozegrał Wasiak. Słabiej spisywali się mało widoczni skrzydłowi, niestety swojego dnia nie mieli bramkarze. U przeciwników aż 10 bramek rzucił Ilin, Wisła sporo grała z kołem, ale Rosjanin rzucał też i z kontr.
Na prezentację nasi zawodnicy wybiegli w koszulkach z numerem 12 i napisem „Jarek jesteśmy z Tobą”, kibice mieli takie same naklejki a Jarka Tkaczka wspierali też okrzykami na odległość w trakcie całego meczu.
Jak można podsumować mecz? Jak każda porażka i ta – boli. Tym bardziej, że mecz ten był nawet do wygrania, ale kilka naszych niewykorzystanych sytuacji, kilka przestojów i błędów zaważyły na porażce. Swoje sprawiły też błędy sędziów, ale o tym by Ci wypaczyli wynik meczu nie można mówić. Można jedynie stwierdzić, że w jakimś stopniu pozwoliły one przeciwnikowi osiągnąć przewagę. Ale mogło jej nie być w ogóle, gdyby nie nasze błędy. Zabrakło nam zimnej krwi.
Błędy wyeliminujemy i wrócimy. Wygrać.

 

Vive: Bernacki, Stęczniewski, Grabarczyk, Jeżewski 1, Anuszewski 3, Bystram 1, Zydroń 1, Wasiak 3, Hiliuk 1, Kuchczyński 1, Sieczka P. 1, Sieczka J.., Nikulenko 7, Kliszczyk 6;

Wisła- najwięcej: Ilin 10, Wiśniewski i Matysik po 5.

kary: 18 (Wisła) i 20 (Vive) minut.

 

Jakby nie było mało wydarzeń z meczu, w drodze powrotnej przydarzyło się kolejne nieszczęście. Fatalne warunki drogowe były przyczyną wypadku autokaru z kibicami Vive. Kilku karetki zabrały do szpitali, pozostali wrócili z autokarem zawodników. Na szczęście z pierwszych wieści nie wynika, by ktokolwiek był cięzko ranny.

 

zdjęcie2: tu dwóch minut arbitrzy nie widzieli. zdjęcie 3: tu już tak.

Zapraszamy do obejrzenia zdjęć w galerii.

 

 

W najbliższy poniedziałek, 28 Lutego o godzinie 19:30 gośćmi na naszym chacie będą FILIP KLISZCZYK, JURA HILIUK i DIMA NIKULENKO. Zapraszamy!