15.02.2005, 13:23

Rozmowa z Maciejem Stęczniewskim

Niemal po czterech latach przerwy popularny "Stenia" znów stanął pomiędzy słupkami bramki, której z powodzeniem strzegł pod koniec lat 90. W ubiegłym tygodniu zastąpił chorego Jarosława Tkaczyka i zadebiutował już w ostatnią sobotę w spotkaniu z MMTS Kwidzyn. Miał duży udział w wygranej kielczan 35:31, bo - zwłaszcza w drugiej połowie - kilkakrotnie powstrzymał zawodników gości.

Piotr Rozpara: Kilka lat nie grałeś w hali przy ul. Krakowskiej. W sobotę kieleccy kibice przywitali Cię owacyjnie. Czy tak doświadczony zawodnik mógł mieć tremę?

Maciej Stęczniewski, bramkarz Vive: Trema jest zawsze, przed każdym meczem. Tym bardziej miałem ją teraz, bo przecież trafiłem od razu na głęboką wodę. To wszystko działo się bardzo szybko. W ciągu trzech, czterech dni trafiłem do drużyny, zdążyłem być tylko na kilku treningach i już czekał mnie mecz.

Odszedłeś z klubu prawie cztery lata temu. Co przez ten czas robiłeś?

- Z Iskry trafiłem do MKS Końskie, w którym trenerem był wówczas Edward Strząbała. Potem przeszedłem do Śląska Wrocław, a następnie do Eltastu Radom. Ostatni raz w ligowym pojedynku występowałem jakieś półtora roku temu.

W Twojej grze nie widać tak długiej przerwy. Miesiąc temu podczas Meczu Gwiazd pokazałeś wiele udanych interwencji, a w sobotę zawodnicy MMTS Kwidzyn wiele razy mieli problemy z pokonaniem Cię.

- To, że przez półtora roku nie grałem w lidze, nie oznacza, że nie trenowałem. Dbałem o formę, choć nie był to normalny cykl treningowy. Raz ćwiczyłem więcej, raz mniej. Na przykład w lipcu ubiegłego roku, gdy w interesach musiałem na dłużej wyjechać do Warszawy, wieczorami trenowałem z tamtejszym AZS AWF.

Masz dopiero 32 lata i przed sobą wiele lat grania. Dla bramkarza w piłce ręcznej to nie jest przecież zaawansowany wiek. Zastanawiałeś się, jak dalej przebiegać będzie Twoja kariera?

- Wszystko zależy od tego, jak dalej potoczą się moje losy w Vive. Dostałem szansę i bardzo chciałbym ją wykorzystać. Nie chcę wybiegać myślami daleko w przyszłość, nie pora na to. Na razie chcę wrócić do poziomu, jaki kiedyś reprezentowałem.

Co sądzisz o swoim nowym zespole. W ostatnich latach w drużynie Vive wiele się zmieniło.

- To prawda, trochę się pozmieniało. Doszli nowi zawodnicy, którzy wypełnili luki. Na szczęście nie zmieniły się cele. Cały czas zespół walczy o mistrzostwo Polski. W tym roku chcemy być najlepsi w kraju. Czy mamy szansę? Pewnie, wystarczy spojrzeć na tabelę. Przecież jesteśmy liderem.



Maciej Stęczniewski

Urodzony 8 maja 1973 roku w Łodzi. Wychowanek tamtejszej Anilany. Do Iskry przyszedł w 1996 roku. Z kielecką drużyną wywalczył m.in. dwa tytuły mistrza Polski. Odszedł z klubu w 2001 roku, później grał w MKS Końskie, Śląsku Wrocław i Eltaście Radom. 66-krotny reprezentant Polski. Najwyższy zawodnik polskiej ekstraklasy - 211 cm wzrostu - jest żonaty, ma 4-letniego syna Kacpra. Stęczniewski preferuje tradycyjne polskie jedzenie, zwłaszcza lubi flaki. Jeździ renault megane.