11.01.2005, 21:29

Bertus Servaas dla Gazety

- Wiem, że znowu znajdą się ludzie, którzy będą uważać, że odpuszczam klub i biorę się za kadrę. Ja wiem, że tak nie jest. Dopóki będę przekonany, że potrafię to połączyć, będę to robił - mówi Bertus Servaas, prezes Vive Kielce, a od kilku dni menedżer męskiej kadry narodowej.

Piotr Rozpara: Kilka tygodni temu zrezygnował Pan z funkcji wiceprezesa Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Rezygnacji wprawdzie nie przyjęto, ale teraz zgodził się Pan zostać menedżerem kadry.

Bertus Servaas: Moja decyzja o rezygnacji, praca w zarządzie to osobny rozdział. Zgodziłem się zostać menedżerem kadry, bo bardzo chcę pomóc drużynie. Stać ją na wiele, a teraz ma znakomitego nowego trenera. Chciałbym pomóc Bogdanowi Wencie, chłopcom z kadry, a przede wszystkim chciałbym zrobić jak najwięcej dobrego dla polskiej piłki ręcznej.

Jakie będą Pańskie zadania? Co jest teraz najbardziej potrzebne reprezentacji?

- Chciałbym, żeby w kadrze było inaczej niż w ostatnich latach. Jako menedżer muszę zadbać, żeby mieszkała w dobrych hotelach, miała dobre wyżywienie, grała z dobrymi rywalami. I żeby nie martwił się o to trener czy zawodnicy. Ale na to potrzebne są pieniądze. Jestem także wiceprezesem związku do spraw marketingu, więc to ja muszę znaleźć środki. Dlatego będę szukał sponsorów, próbował organizować mecze, na których można zarobić.

Wszyscy psioczą na kadrę, a ten zespół w ostatnich latach grał we wszystkich imprezach mistrzowskich. Tylko nikomu nie chciało się wypromować miejsca w pierwszej dziesiątce w Europie. Gdyby zajęli je siatkarze, koszykarze czy piłkarze, byłby wielki aplauz. A oni nawet nie awansują do takich imprez.

Myśli Pan, że jest szansa na zmianę wizerunku polskiej piłki ręcznej?

- Stawiamy pierwsze kroki. Bogdan Wenta to bardzo kompetentny trener, człowiek o niezwykłej charyzmie. Sam jeszcze niedawno był zawodnikiem, więc z drużyną potrafi znaleźć wspólny język. Jest nadzieja na zmiany i to nie tylko w męskiej kadrze. Trzeba je także wprowadzać wokół żeńskiej reprezentacji.

Wiceprezes związku, menedżer kadry. Kibice zastanawiają się, czy praca wokół centrali nie odbije się na funkcjonowaniu kieleckiego klubu.

- Przykro mi tak mówić, ale to specyficzne polskie myślenie. Oddaję serce piłce ręcznej. Klubowej i reprezentacyjnej. Cały czas myślę o Vive, wiem, co się dzieje w klubie. Z takimi wątpliwościami spotkałem się już, gdy w Vive przejęliśmy żeńską sekcję. Wiem, że teraz znowu znajdą się ludzie, którzy będą uważać, że odpuszczam klub. A ja wiem, że tak nie jest. Jestem przekonany, że potrafię łączyć te funkcje. I dopóki, stojąc przed lustrem, będę to sobie mógł powiedzieć prosto w twarz, będę to robił.