11.12.2004, 17:41

Emocje rosły

Gdy w 56 minucie meczu Vive prowadziło 27:25 losy meczu wydawały się rozstrzygnięte. Chyba za wcześnie uwierzyli w to i nasi zawodnicy, bo po łatwej stracie przeciwnicy zmniejszyli straty do jednej bramki. Później szybko znów straciliśmy piłkę, ale kontratak obronił Paweł Kuczyński. I zamiast teraz grać do pewnej bramki, za wczesny rzut oddał Paweł Podsiadło i przeciwnicy z kontry wyrównali. Po bramce Kubca za chwilę znów jednak wyszliśmy na prowadzenie, ale niestety przeciwnicy zdołali wyrównać. Kielczanom na zdobycie bramki zostało 20 sekund. Viret bronił wysoko i na 2 sekundy przed końcem sędzia odgwizdał rzut wolny. Został nam rzut bezpośredni na bramkę. Długo celebrowany w koncu został wykonany i bramka padła, lecz sędzowie imo wielu reklamacji nie uznali jej. Z wynikiem nie mógł się pogodzić m.in. trener Strząbała, ale remis to też nienajgorszy wynik.
Wcześniej bowiem, w 1 połowie to Viret, ktróego wspierała kilkunastoosobowa, głośna grupa kibiców miał zdecydowaną przewagę. Zaczęło się nawet od 0:3 dla gości, potem Vive goniło, ale przewaga cały czas się utrzymywała, na koniec nawet wzrosła. Wraz z przyjsciem drugiej połowy kielczanie zaczęli lepiej grać, w obronie zastosowali taktykę 4:2 i to przyniosło skutek. W 39 minucie po 7 bramkach z rzędu wygrywaliśmy 19:17.

 

Vive II Kielce- Viret Zawiercie 28:28 (10:15)

Vive: Bystram, Kuczyński; Mróz 1, Janyst 9, Kubiec 4, Gawęcki 3, Mochocki 3, Podsiadło 1, Sadowski 6, Adamczyk 1;