24.09.2004, 19:14

Niespodziewany horror w Legnicy

Beniaminek postawił nam bardzo trudne warunki. Każdy spodziewał się, że Miedź będzie walczyła cały mecz do upadłego, ale nikt nie dopuszczał myśli, byśmy mieli meczu nie wygrać. O zwyciestwo było jednak bardzo trudno. Zamiast wygrać spokojnie, nasz zespół chyba trochę zlekceważył przeciwnika przez co musiał się z nim męczyć całe 60 minut.
Już poczatek spotkania dał znać, że gospodarze są skłonni poskromić zespół aspisujacy do Mistrzostwa Polski. Aż do 13 minuty gospodarze, może nie wysoko, ale cały czas prowadzili. Dopiero wtedy nasz zespół pierwszy raz wyszedł na prowadzenie, było 8:9. Przez kolejne minuty zaznaczyła się nieco nasza przewaga, ale mimo tego Vive nie potrafiło uciec przeciwnikowi. Prowadziliśmy różnicą jedynie dwóch- trzech bramek, co niepokoiło kibiców Vive, którzy przybyli do Legnicy. Dlaczego wynik tak wyglądał? Nasz zespół grał mizernie. - O ile do gry w ataku nie musimy mieć pretensji, o tyle w obronie zagraliśmy katastrofalnie- mówił Andrzej Jung, dyrektor klubu. Przez to słabiej niestety spisywali się też bramkarze. Do przerwy Vive schodzi do szatni z dwubramkową przewagą.
Poczatek drugiej połowy wcale nie wyglądał lepiej w wykonaniu kielczan. Już w 40 minucie gospodarze meczu doszli nas na remis 25:25, a za chwilę wyszli nawet na prowadzenie (26:25, 27:26). Nie dość, ze przegrywaliśmy to w 44 minucie czerwona kartkę z gradacji kar dostał nasz kluczowy obrońca- Piotr Grabarczyk. Ale na szczęście nasi zawodnicy jakoś dali radę, na chwilę otrząsnęli się i pokazali odrobinę lepszej gry. Podopieczni trenera Malinowskiego wyrównali i w końcu wyszli na wyraźniejsze prowadzenie- w 53 minucie 29:33. Ale wtedy znów pojawiły się błędy, tym razem w ataku pozycyjnym. Kilka strat i Miedź znów niebezpiecznie przybliżyła się.
W 58 minucie było jedynie 32:34 dla naszego zespołu. O czas poprosił trener Malinowski, a zaraz po wznowieniu gry Paweł Sieczka rzucił obok bramki. Gospodarze wyprowadzili kontrę i co prawda piłkę przejął Nowakowski, ale sędziowie podyktowali piłkę dla Miedzi. Bramkę szybko zdobył Tomasz Fabiszewski. Na 60 sekund przed koncem Vive miało piłkę, ale nasi szczypiorniści mieli problemy ze zdobyciem bramki, która dawałaby pewne zwycięstwo. I w końcu udało się. Zdobył ją Paweł Sieczka (jedyną w meczu, ale jak ważną...) i mimo, iż do końca meczu było jeszcze pół minuty- nic nie mogło zmienić tego, że Vive wróci z Legnicy z dwoma punktami.
zespół Miedzi na prawdę dziś powalczył i napsuł dużo krwi Vive- komentował dyrektor klubu. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, ale nad grą obronną trzeba teraz ostro popracować, przeanalizować, gdzie pojawiły się błędy i je wyeliminować. Taka gra w defensywie nie przysporzy nam radości.
W naszej ekipie niezłe spotkanie zagrał szczególnie Adrian Anuszewski, również Jura Hiliuk, Patryk Kuchczyński i Filip Kliiszczyk zaliczyli udane występy.

 

Vive: Bernacki, Tkaczyk; Grabarczyk, Anuszewski 8, Bystram, Wasiak 3, Hiliuk 6, Litowski 1, Kuchczyński 5, Sieczka P. 1, Nowakowski 5, Sieczka J., Nikulenko, Kliszczyk 6.
Miedź: Będzikowski 1, Fabiszewski R. 12, Rębosz 3, Kubisztal M. 2, Fabiszewski T. 5, Obrusiewicz 10.
Minuty karne: 12minut i 10 minut

 

O meczu kapitan Vive- Radosław Wasiak: Miedź zagrała bardzo ambitnie, dyktowała swoje warunki, my je przyjęliśmy, co w pewnym momencie nawet nam się opłaciło. Beniaminek walczył jak mógł, wspierała go pełna hala, głośny doping. Wydaje mi sie jednak, że należą nam się słowa uznania za końcówkę meczu, zagraliśmy rozważnie, pokazaliśmy większą dojrzałość. Miedź wzniosła się na wyżyny, zagrała ze sporym szczęściem, dużą skutecznścią. My nie zagraliśmy tak jak normalnie, ale lepiej brzydko wygrać niż pięknie przegrać.