18.09.2004, 20:32

Wygrana nasza

Meczu z wrocławskim Śląskiem można było się obawiać. Drużyna Bogdana Falęty personalnie wydaje się bardzo mocna. Na szczęście nasi zawodnicy podeszli do tego spotkania w pełni zmobilizowani i wygrali ważny mecz.


W pierwszych minutach oba zespoły wiecej uwagi poświęcały grze w ataku i defensywy obu drużyn pozostawiały wiele do życzenia. Od poczatku widać było, że zarówno Śląsk jak i Vive prezentują podobny, wysoki poziom. Do 10 minuty wynik cały czas "krąży" przy remisie. Kto by nie prowadził- za chwile następuje wyrównanie. Dopiero w 11 minucie po golu grającego z niemal czterdziesto-stopniową gorączką Kliszczyka Vive wychodzi na dwubramkowe prowadzenie 10:8. Wrocławianie próbują wiec grać bardzo wysoką obroną, ale nie przynosi to rezultatów. Później przestawiają się na bronienie z wysoko wysuniętym Lijewskim. Z kolei Vive po kwadransie zaczyna grać w defensywie bardzo dobrze, gdy piłkę ma któryś z rozgrywających- nasz obrońca dochodzi blisko do niego. To m.in dzieki temu mecz nie wyszedł Dmytruszyńskiemu, nazywanemu największą branią Śląska. W 24 minucie, po udanej interwencji Bernackiego i golu z kontry Kuchczyńskiego nasz zespół prowadzi już 15:11. Czterobramkowa różnica bramek pozostała również na ostatni gwizdek w tej części spotkania.
Druga część meczu przysporzyła również sporych emocji. Początek był niepokojący. Dwie niepotrzebne straty, dwie kontry i bramki Salamiego i było 18:16. Na szczęście nasi szczypiorniści znów wrócili do swojej dobrej gry i efekty przyszły bardzo szybko. W 40 minucie było 22:17 a bramkę zdobył coraz to lepiej grający Jura Hiliuk. Vive już do końca spotkania kontrolowało przebieg wydarzeń na parkiecie. Na dziesieć minut przed końcem po raz kolejny walkę z obrońcami wygrał Wasiak i wyprowadził zespół na prowadzenie 27:21. Nikt już nie dopuszczał myśli, że Vive może stracić jakiś punkt. Może właśnie dlatego w końcówce i nasi zawodnicy byli rozkojarzeni. Błędy- straty, złe podania i wrocławianie mogli zniwelować nieco straty. Właśnie przez tą końcówkę widowisko straciło trochę na wartości. Cały mecz stał bowiem na zadawalajacym poziomie.


W naszej drużynie drugi juz bardzo dobry mecz rozegrał Jura Hiliuk. Pochwalić należy również Filipa Kliszczyka, który mimo choroby grał i to na wysokim poziomie. Widoczny był natomiast brak zmiennika dla Roberta Nowakowskiego. Nasi zawodnicy zagrali dobrze, drużynowo i zasłużenie wygrali. Oby tak dalej.

Brawa również dla publiczności, która tym razem stanęła na wysokości zadania. Wierzymy jednak, że moze być jeszcze lepiej...

 

Vive: Bernacki, Tkaczyk; Anuszewski 5 (3), Wasiak 3, Hiliuk 7, Litowski 2, Kuchczyński 3, Sieczka P. 2, Nowakowski 4, Sieczka J., Kliszczyk 4, Grabarczyk
Ślask: Covtun, Ciechanowicz, Banisz; Lewicki, Gliński, Rosiński 10 (6), Wardziński 5, Gudz 3, Dmytruszyński 1, Górniak 2, Salami 4, Lijewski 2;

Kary: Vive: 10min (Anuszewski, Wasiak, Kuchczyński, Sieczka J., Grabarczyk-po 2min.) Śląsk: 6min (Lewicki 4min, Garbacz 2min)
Sędziowie (oj, niestety kiepsko...): M.Majka, G.Wojtyczka

 

Bogdan Falęta: Dziś była walka, nie było takiego spotkania jak w zeszłym sezonie, że Kielca nam odspoczyły i poddaliśmy się. Walczylismy do końca, chłopaki nie poddają się. Na pewno popełniliśmy za dużo błędów technicznych, jeżeli się będzie ich tyle popełniało to będzie nam cieżko wygrywać. Jest to na pewno brak zrozumienia. Z meczu na mecz powinno być lepiej. Kilku zawodników jeszcez nie zgrało się z resztą.  Będzimy walczyli o najwyższe laury. Maciek Dmytruszyński zagrał bardzo słabo, niemniej on nie trenował normalnie przez ostatni tydzień, ma bóle międzyżebrowe. Grał trochę z przymusu. Mimo to tej klasy zawodnik powinien zaprezentować się lepiej, a przynajmniej nie zrobić tych błędów, które on popełnił.

 

Aleksander Malinowski: Cieszę się, że wygraliśmy i mieliśmy fragmenty na prawdę dobrej gry, kiedy doprowadziliśmy do przewagi 6 bramek. Chciałbym, żeby mój zepsół, który chce walczyć o najwyższą lokatę nie popełniał technicznych błędów, takich jak w końcówce meczu. Na poprawkę weźmy to, że to początek sezonu i dwa ciężkie mecze.  Chciałbym pochwalić publicznosć, która nas dopingowała. Zawodnicy chcieli sie przed nimi pokazać. Dziś w nocy w Filipa Kliszczyka pojawiły się problemy ze zdrowiem, było wiadomo, że jak pociągnie parę minut to będzie dobrze. Na boisko ze złamanym palcem wyszedł Paweł Sieczka. Do formy wrócił Jura Hiliuk. Na pewno przez kielecką publicznosć kochany jest Robert Nowakowski i chce sie pokazać z jak najlepszej strony, ale było takie momenty, kiedy przydałby sie zmiennik.

 

Jura Hiliuk: Uważam, że grałem w zeszłym sezonie tak samo, tyle, że był wtedy Karol Bielecki, gra była ustawiona inaczej. Wymagało się ode mnie wykonywania czarnej roboty, którą wykonywałem. W tejc chwili nie ma Bieleckiego i bramki rozchodzą się między zawodników. W zespole nie ma lidera a każdy wnosi swoje.