25.05.2019, 19:37
Mecz

Płock bez szans! Mamy szesnastego Mistrza!

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

pluszewska 2

  • Anna Benicewicz-Miazga
  • Foto

Anna Benicewicz-Miazga

Drugi mecz finałowy za nami! Rezultat mógł być tylko jeden. Płocczanie tylko raz prowadzili w tym spotkaniu, 1:0. W kolejnych minutach to gospodarze objęli kontrolę nad przebiegiem pojedynku i choć był on zacięty, twardy i wyrównany, ani razu nie pozwolili Orlen Wiśle Płock zagrozić wyniku. Drużyna PGE VIVE Kielce wygrała więc rozstrzygający finał o Mistrzostwo Polski 32:25, zdobywając szesnasty w historii i ósmy z rzędu finał dla klubu. W meczu zabrakło kontuzjowanych Michała Jureckiego i Daniela Dujshebaeva oraz zawieszonego Uladzislaua Kulesha. Po stronie płocczan karę zawieszenia za nieprzepisowe zagranie z poprzedniego spotkania odbywał natomiast Renato Sulić.

PGE VIVE Kielce – Orlen Wisła Płock 32:25 (15:12)

PGE VIVE Kielce: Cupara, Ivić – Bis, A. Dujshebaev, Aginagalde, Jachlewski, Janc, Lijewski, Jurkiewicz, Moryto, Mamić, Cindrić, Fernandez, Karalok

Orlen Wisła Płock: Wichary, Morawski, Borbely – Daszek, Krajewski, Racotea, Moya, Zdrahala, Obradović, Góralski, Piechowski, Zabić, Mihic, De Toledo, Kowalski, Mlakar

Pierwsza siódemka: Cupara – Jachlewski, Cindrić, A. Dujshebaev, Lijewski, Janc, Karalok

 

Cała hala na stojąco! – by kibice aktywnie wspierali nasz zespół od początku finałowego starcia o Mistrzostwo Polski wcale nie trzeba było przypominać. Jeszcze podczas prezentacji zespołów ściany Hali Legionów drżały od okrzyków kibiców i bębnów! Atmosfera była bardzo gorąca, a za sprawą interwencji bramkarskich w pierwszych minutach publiczność ożywiła się jeszcze bardziej! Vladimir Cupara i Adam Morawski już na samym początku zademonstrowali, że łatwo rzucającym dziś zawodnikom nie będzie.

Pod nieobecność Vlada Kulesha na lewym rozegraniu rozpoczął Luka Cindrić, pozostawiając środek boiska Alexowi Dujshebaevowi. U płocczan na kole natomiast trener Sabate postawił na Igora Żabicia, który wyszedł w pierwszym składzie w obliczu absencji Renato Sulicia. Gra była twarda, bardzo twarda. Zawodnicy obu ekip z łoskotem upadali na boisko próbując forsować defensywy rywali. Skuteczniejsi w tych próbach byli kielczanie, którzy bez pardonu wdzierali się na szósty metr i po dwunastu minutach prowadzili 6:3. Mistrzom Polski przewodził Luka Cindrić, który wyglądał jakby postanowił już przed meczem: ten tytuł trzeba zdobyć, choćby miało to oznaczać zostawienie na parkiecie resztek zdrowia!

Choć trener Sabate poprosił o czas, by ustabilizować nieco grę swojej drużyny, za bardzo nie pomogło. Kilka minut później gospodarze prowadzili już 9:4, dzięki rzutom z gry oraz z siedmiu metrów (choć trzeba zaznaczyć, że Adamowi Morawskiemu udało się obronić jedną z „siódemek” Julena Aginagalde). Nafciarze nie mieli zbyt dobrego okresu gry, bo albo sami popełniali błędy, albo na drodze do bramki rzucanej przez nich piłce stawał Vladimir Cupara. Dopiero na dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy świetnie przeprowadzonym kontratakiem popisali się goście. Rozpędzony Michał Daszek efektownie pokonał naszego bramkarza zdobywając szóste trafienie dla Płocka w tym meczu. Wracając do obrony zawodnik zahaczył jeszcze Alexa Dujshebaeva, ale był to przypadek, obaj gracze po chwili podali sobie ręce i kontynuowali zawody.

Płocczanie ambitnie gonili wynik. Pod nieobecność Nemanji Obradovicia, który odesłany został na dwie minuty na ławkę, trener Sabate ściągał z boiska Loczka. Dwukrotnie pomysł ten został ukarany przez naszych zawodników trafieniami oddanymi do pustej bramki przez Angela Fernandeza i Blaza Janca. Rezultat pierwszej połowy ustalił rzutem karnym Michał Daszek. Prowadziliśmy 15:12.

W drugiej połowie motorami napędowymi całej drużyny kielczan byli Alex Dujshebaev, Blaz Janc i Luka Cindrić. W oczach chorwackiego rozgrywającego wciąż było widać ogromną determinację. W czterdziestej minucie meczu Luka sam przebiegł całe boisko w kontrze i choć mógł podać piłkę do Blaza Janca, za wszelką cenę postanowił sam zdobyć dwudziestą drugą bramkę tego spotkania, na ostatnim odcinku walcząc z podłogą o przetrwanie tego szaleńczego rajdu. Udało się! Prowadziliśmy 22:16!

Na prawej połówce w tej części gry oglądaliśmy właśnie słoweńskiego skrzydłowego, który na skraju parkietu ustąpił miejsca Arkowi Moryto. Do obrony Blaza zmieniał Krzysztof Lijewski. Niestety, w czterdziestej czwartej minucie Słoweniec zakończył swój udział w meczu za faul na rozpędzonym Michale Daszku, który biegł w kontrze w kierunku bramki Vlada Cupary. Blaz otrzymał czerwoną kartkę, a dodatkowo skrzydłowy Płocka wykorzystał rzut karny na 18:23 z perspektywy jego drużyny. Wciąż więc w miarę bezpiecznie prowadziliśmy w tym spotkaniu.

Mimo to spotkanie nie traciło na zaciętości ze strony obu stron. Zawodnicy lądowali na parkiecie tarzając się w walce o piłkę, przepychali w defensywie i wydawali szaleńcze okrzyki radości po każdej zdobytej bramce. Każdy z graczy PGE VIVE dawał z siebie wszystko bez względu na to, czy grał przez sześćdziesiąt minut czy tylko na chwilę wychodził na boisko. Na kilka minut przed końcem pojedynku finałowego między słupki na rzut karny wyszedł Filip Ivić, który do tej pory ustępował miejsca Vladimirowi Cuparze. Ficio obronił próbę Michała Daszka i pozostał w bramce już do końca meczu.

Ostatnie chwile to już wielka feta na trybunach i coraz większa dominacja kielczan, którzy ostatecznie wygrali 32:25, dokładając na konto szesnaste w historii klubu Mistrzostwo Polski! Nikt nie zrobił tego przed nami! Jako pierwsza drużyna w historii mamy na koncie szesnaście tytułów!