25.11.2019, 19:23
Wywiad

P. Paczkowski: Nie jesteśmy drużyną rynsztokową

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

  • David Vörös
  • Foto

"Smutne jest to, że łatwo płynie przekaz demonizujący nasza kadrę. Faktem jest, że nie osiągamy sukcesów na miarę złotej generacji, ale też nie jesteśmy drużyną rynsztokową" - mówi Paweł Paczkowski. Prawy rozgrywający PGE VIVE Kielce, wypożyczony do Telekomu Veszprem, w minionym tygodniu wrócił na parkiet po wielomiesięcznej rehabilitacji. W sobotnim spotkaniu Ligi Mistrzów jeszcze jednak nie wystąpił ze względu na zbyt duże obciążenia wynikające z charakteru meczu. W obszernym fragmencie wywiadu „Paczas” opowiada o długiej rekonwalescencji, a także o perspektywach na powrót do reprezentacji Polski na styczniowe mistrzostwa Europy. Całość materiału dostępna jest w aktualnym magazynie #dawajDAWAJ.

 

PGE VIVE Kielce: Jakie masz odczucia po minionym meczu Veszprem z PGE VIVE?

Paweł Paczkowski, rozgrywający PGE VIVE Kielce wypożyczony do Telekomu Veszprem: Myślę, że tak naprawdę najsprawiedliwszym rozwiązaniem tego wieczora byłoby, gdyby ten mecz się nie odbył, bo obie drużyny zagrały wspaniałe zawody i każdy zasłużył na to, by wygrać. Taka jest jednak ciemna strona sportu, że ktoś musi przegrać, by ktoś mógł wygrać. Ku naszemu szczęściu, to my dzisiaj wyszliśmy z tego zwycięską ręką i bardzo się z tego cieszymy, bo wszelakie rezultaty w Lidze Mistrzów ułożyły się po naszej myśli (HC Meshkov Brest pokonał HC Vardar 31:22, a Montpellier HB przegrało z FC Porto Sofarma 22:27 – przyp. red.).

Jak Ci się oglądało ten mecz z boku? Masz jeszcze sentyment do Kielc?

Szczerze mówiąc, tak. Ja osobiście kibicowałem oczywiście Veszprem, bez urazy (śmiech), ale gdzieś tam w głębi serca czuję cały czas sympatię do VIVE i myślę, że tak pozostanie. Tęsknię za atmosferą Hali Legionów i kiedyś chciałbym jeszcze wrócić do Kielc.

Wy w pierwszej części sezonu przez pewien czas byliście w dołku, ale już chyba z niego wyszliście?

Tak, my chyba trochę za szybko weszliśmy z formą, bo na początku sezonu graliśmy świetnie, potem przytrafił nam się mecz z Kielem tutaj w Veszprem i trochę nam się to posypało. Trzeba też jednak oddać to, że mamy naprawdę wyrównaną grupę, co widać po wyrównanym dorobku punktowym wszystkich zespołów.

A jak z Twoją formą, bo masz już za sobą debiut w barwach Veszprem, ale na parkiecie w sobotę jednak Cię zabrakło?

Z moją formą w porządku. Jeśli chodzi o moje zdrowie, wszystko jest okej, czuję się naprawdę dobrze. Na treningach wygląda to z treningu na trening coraz lepiej. Odnośnie meczu, który udało mi się rozegrać w zeszłym tygodniu, to też wyglądało to całkiem pozytywnie. Oczywiście, na chwilę obecną nie oczekuję, że będę grał w tych „największych” meczach, bo zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze dużo pracy przede mną.

Jak wyglądał Twój proces rehabilitacji?

Do momentu rozpoczęcia okresu przygotowawczego w Veszprem, czyli mniej więcej do 21 lipca, byłem cały czas w Polsce, rehabilitowałem się w Poznaniu. Potem przyjechałem na Węgry głównie dlatego, że chciałem się zintegrować z drużyną od samego początku i uniknąć sytuacji, w której dojeżdżam po trzech miesiącach i jestem tu gościem. Od momentu rozpoczęcia przygotowań trenowałem pod okiem klubowej trenerki przygotowania fizycznego i tylko dwa, trzy razy wracałem do Polski, do lekarza i fizjoterapeutów, by oni też mieli wzgląd na to, co się ze mną dzieje, bo głównie to oni byli odpowiedzialni za proces rekonwalescencji.

Czy dobrze rozumiem, że wcale nie musiałeś tak szybko przyjeżdżać do Veszprem?

Nikt na mnie nie naciskał. Prawdopodobnie gdybym chciał zostać w Polsce, to mógłbym to zrobić. Ale nie wiem, to była moja decyzja, chciałem przyjechać.

Jaka jest szansa, że znajdziesz się w kadrze reprezentacji Polski na EHF EURO 2020?

Na chwilę obecną dywagowanie o tym, czy będę w składzie na EURO czy nie, wziąwszy pod uwagę to, że nie gram, jest śliskie. Po pierwsze, wszystko zależy od decyzji trenera. Po drugie, dużo zależy ode mnie, a nie ukrywam, że mam wątpliwości. Zdaję sobie sprawę z obciążeń, jakie mogłyby mnie czekać podczas mistrzostw Europy, a zważywszy na moją historię, która jest rozległa i niekoniecznie usłana różami jeśli chodzi o zdrowie, muszę wziąć pod uwagę, że jestem świeżo po urazie. W styczniu będę jeszcze w okresie ochronnym, w którym będę musiał bardzo uważać na siebie. Naprawdę nie wiem, jak się to ułoży. Trener Rombel był w Veszprem przez kilka dni i mieliśmy okazję ze sobą na ten temat porozmawiać.

Jak – bez zbędnej dyplomacji – oceniasz obecny stan kadry?

Ciężko jest ocenić tę kadrę. Nie wiem, czy trener Rombel miał ten komfort, by popracować w pełnym składzie choć na jednym zgrupowaniu i to jest problematyczne. Patryk stara się wdrażać swój pomysł na grę. Mecz z Rosją w Argentynie, który zakończył się wysoką przegraną, mógł wzbudzić negatywne emocje wśród obserwatorów tego meczu, ale wydaje mi się, że sporo wynikało z tego, że nasi zawodnicy byli na bakier ze skutecznością, z czego Rosjanie od razu wyprowadzali szybkie kontry i troszeczkę sami narobiliśmy sobie problemów. Kadra potrzebuje czasu i tego, by wszyscy wrócili do zdrowia. Nie mamy na razie materiału ludzkiego, który pozwalałby nam marzyc o medalach, ale myślę, że mamy materiał ludzki, który pozwala nam myśleć o walce z najlepszymi i na tym powinniśmy się skoncentrować.

Biorąc pod uwagę wcześniejsze zawirowania w kadrze – zmiany trenerów, odejście doświadczonych zawodników – czy my w ogóle mamy prawo oczekiwać od tej drużyny czegoś więcej?

No tak, weźmy pod uwagę to, że na przestrzeni trzech, czterech lat trzy razy zmieniał się trener, raz kadra zmieniła się kompletnie, bo starsi zawodnicy postanowili oddać pałeczkę młodszym. Zmiana nie była płynna, lecz gwałtowna. Dla nas, zawodników, wyniki, które osiągamy, to jest straszny ból. Znam tych chłopaków – każdy z nas chce wygrywać i nikt nie przeżywa tego tak bardzo, jak my. My od siebie oczekujemy więcej, niż osiągamy, ale przydałaby się nam stabilizacja pod każdym względem. Jeśli co chwile zmienia nam się trener, trudno jest nam się do tego przystosować. Na tę chwilę nie powinniśmy oczekiwać cudów, ale powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, że mamy dobrych zawodników, którzy grają od jakiegoś czasu na całkiem niezłym poziomie. Jeśli założymy, że wszystkich mamy zdrowych, to w pierwszej siódemce są gracze, którzy występują albo w Bundeslidze, albo w Lidze Mistrzów, albo w silnych polskich drużynach z bagażem doświadczeń. Smutne jest to, że łatwo płynie przekaz demonizujący nasza kadrę. Faktem jest, że nie osiągamy sukcesów na miarę złotej generacji, ale też nie jesteśmy drużyną rynsztokową, a czasami – czytając wypowiedzi niektórych dziennikarzy – można by tak pomyśleć.

Na co stać Polskę w meczach ze Słowenią, Szwecją, Szwajcarią?

Na pewno na walkę z tymi drużynami. Słowenia i Szwecja to faworyci naszej grupy, Szwajcaria też ma zawodników grających na wysokim poziomie. Musimy podchodzić do każdego meczu z nastawieniem na jak najlepszy rezultat i myślę, że stać nas na to. Powinniśmy skoncentrować się na obronie. Może to trywializm powtarzany w wielu wywiadach, ale obroną wygrywa się mecze. Skoro mamy bramkę, czemu nie mielibyśmy zacząć  grać w obronie? Zresztą wydaje mi się, że obrona jest na dobrym poziomie i mamy ludzi, którzy odpowiednio wykonują swoje zadania. Naszym atutem powinna być też zespołowość. W takich chwilach musimy trzymać się razem.

Jakie uczucia będą Ci towarzyszyć, jeśli w styczniu będziesz musiał oglądać mecze z perspektywy kanapy przed telewizorem?

Jeśli nie będę zdolny do gry, moje uczucia będą ambiwalentne. Na pewno całym sercem będę z kadrą. Z drugiej strony, jeśli w wieku 26 lat muszę zrezygnować z reprezentacji ze względu na kwestie zdrowotne, to nie jest to coś, czego kiedykolwiek bym chciał. W moich dziecięcych marzeniach było to, że chcę grać w tej kadrze i być jej ważną częścią, a nie, że powiem „przepraszam, ale nie mogę, bo moje nadszarpnięte zdrowie jest ważniejsze”, a właśnie w takim momencie się znajduję. Dla mnie tego typu decyzja jest skrajnie niepożądana.

Czy są naciski ze strony klubu, byś nie ryzykował swojego zdrowia na kadrze?

Absolutnie nie, wręcz przeciwnie. Rozmawiałem o tym z Davidem (Davisem, trenerem Telekomu Veszprem – przyp. red.), który powiedział „dla Ciebie najważniejsze jest to, żebyś grał, więc decyzja należy do Ciebie”.

 

~

To tylko część wywiadu z Pawłem Paczkowskim. Całość można przeczytać w magazynie #dawajDAWAJ, który dystrybuowany jest dla kibiców podczas meczów drużyny PGE VIVE Kielce w Hali Legionów.