15.02.2020, 16:30
Mecz

Wielki Andi, wielki Alex, wielka drużyna! Wygrywamy rewanż z Porto!

  • Magda Pluszewska
  • Tekst

  • Anna Benicewicz-Miazga
  • Foto

Mamy dwa punkty! Po sześćdziesięciu minutach twardej walki z FC Porto Sofarma drużyna PGE VIVE Kielce wygrała mecz 12. kolejki Ligi Mistrzów 30:25. Po wyrównanej pierwszej połowie w drugiej części spotkania kielczanie szybko wypracowali sobie kilkubramkową przewagę, którą obronili do końcowego gwizdka. Było to kolejne świetne spotkanie w wykonaniu Andreasa Wolffa, który bronił ze skutecznością 38%, a dzięki jego interwencjom w ważnych momentach meczu, nasi zawodnicy mogli zdobyć kilka łatwych bramek z kontry. Na parkiecie zabrakło kontuzjowanych Tomasza Gębali i Mariusza Jurkiewicza.

PGE VIVE Kielce – FC Porto Sofarma 30:25 (12:12)

PGE VIVE Kielce: Wolff (1-60 min, 15/40=38%) - Fernandez 3, Jachlewski 1, Kulesh 4, Pehlivan 1, Karacić 1, D. Dujshebaev, A. Dujshebaev 7, Vujović, Lijewski, Janc 1, Moryto 6, Karalek 4, Guillo, Aginagalde 2.

FC Porto Sofarma: Quintana (1-55 min, 8/27=30%), Bauer (55-60 i na dwa karne, 2/8=25%) – Branquinho 4, Fernandes, Gomes 4, Magalhaes 5, Martins 5, Silva 2, Mbengue, Hernandez 1, Areia 1, Pinto, Iturriza, Salina 3, Borges. 

Pierwsza siódemka: Wolff – Fernandez, Kulesh, Karacic, A. Dujshebaev, Janc, Karalek

Mecz z Porto nie będzie należał do łatwych – to było jasne i potwierdziło się już w pierwszych minutach spotkania. Rywale wytoczyli przeciwko kielczanom swoje ogromne, ciężkie działa, przez które ciężko było się przebić. Agresywna defensywa portugalskiej ekipy, tworzona przez rosłych zawodników zdecydowanie należy do jednych z najtrudniejszych do przejścia. Mistrzowie Polski mieli duże problemy, by sobie z nią poradzić i po kilku minutach niecelnych prób przegrywaliśmy 1:4. Wtedy jednak zaczęliśmy grać sprytniej, wywalczając rzuty karne – te, wykorzystywane przez Arkadiusza Moryto, ruszyły kielecką cześć wyniku. W bramce wsparcie dał Andreas Wolff i w czternastej minucie prowadziliśmy 7:6.

Mieliśmy szansę na zwiększenie prowadzenia, bo Andi Wolff wpadł w swój trans, broniąc każdą kolejną akcję Portugalczyków. Niestety, dwukrotnie nie wykorzystaliśmy okazji – do pustej bramki nie trafili Daniel Dujshebaev i chwilę później Blaz Janc. Szczęście w nieszczęściu, że goście wciąż nie mogli się przebić do naszej bramki. Jeśli nie Andi, to na drodze do siatki stawali nasi defensorzy – wynik meczu zamroził się na pięć minut. Dopiero w dwudziestej minucie gola dla Porto zdobył Daymaro Salina. Było 7:7.

Wysunięty na „jedynce” w naszej obronie 5-1 Mateusz Jachlewski mocno utrudniał pracę portugalskim rozgrywającym, przez co długo schodziło im ze znalezieniem pozycji rzutowej. Naszym zawodnikom również ciężko przychodziło zdobywanie bramek. Rezultat mozolnie posuwał się do przodu. Sprawy w swoje ręce wzięli Alex Dujshebaev i Julen Aginagalde, którzy na przemian zdobyli cztery ostatnie trafienia tej części gry. Po trzydziestu minutach do szatni schodziliśmy remisując 12:12.

Druga połowa rozpoczęła się świetnie! W ciągu niespełna siedmiu minut zdobyliśmy cztery bramki, a Porto tylko jedną. Prowadziliśmy 17:13! Połączenie obrony 5-1, tym razem z wysuniętym Blazem Jancem, i Andiego Wolffa dawało kielczanom okazje do kontr w pierwsze i drugie tempo. W ataku pozycyjnym Igor Karacic wespół z Alexem Dujshebaevem rozmontowywali teraz defensywę portugalskiej ekipy z dziecinną łatwością, dogrywając piłkę na koło do Artsema Karaleka, który był bezbłędny. Po około kwadransie tej części gry ustabilizowaliśmy przewagę na poziomie około pięciu trafień.

W pewnym momencie z gry PGE VIVE zrobiło się „one man show”. Każdą kolejną akcję kończył Alex Dujshebaev. Rzut z wyskoku, z biodra, z dystansu, po „wjeździe” w obronę – Alex robił co chciał. W defensywie jednak coś nam się popsuło i goście zaczęli stosunkowo łatwo rzucać nam bramki. Teraz przewagę utrzymywaliśmy na poziomie trzech goli. Najważniejsze jednak było to, że kielczanie nie tracili głów i konsekwentnie parli do przodu, wspierani dopingiem fantastycznej publiczności. Zwycięstwo było już pewne! Mecz zakończył się wynikiem 30:25, a zawodnicy PGE VIVE Kielce długo nagradzani byli brawami kibiców. Szczególne wyróżnienie otrzymał Andreas Wolff, którego nazwisko skandowane było dwukrotnie podczas tradycyjnych podziękowań, płynących z sektora „młyn”. Koledzy z drużyny wypchnęli swojego kapitana przed szereg i wspólnie z publicznością dziękowali mu za kolejny fenomenalny występ.

Dzisiejsze zwycięstwo dało zespołowi PGE VIVE Kielce dwa bardzo ważne punkty z perspektywy walki o trzecie miejsce w grupie B. Po zakończeniu spotkania awansowaliśmy właśnie na trzecią pozycję, mając jeden punkt przewagi nad Montpellier. Trwa pojedynek francuskiej ekipy z Mieszkowem Brześć.