23.11.2022, 07:00
Wywiad #dawajDAWAJ

A. Wolff: Odzyskałem radość z gry [WYWIAD]

  • Maciej Szarek
  • Tekst

„Byłem jak kostka do gry. Trener rzucał i modlił się o dobry wynik. Jeśli drużyna chce odnosić sukcesy, nie może polegać na takim bramkarzu” – wspomina Andreas Wolff, wracając myślami do nieudanego sezonu 2020/2021. W obliczu trudnej sytuacji finansowej Klubu bramkarz zapewnia – „Mam pełne zaufanie do Prezesa Bertusa Servaasa i oczekuję swojej przyszłości w Kielcach. Wyobrażam sobie nawet, że zakończę tutaj karierę”.

Statystyki mówią jasno: odkąd Andreas Wolff dołączył do Łomża Industria Kielce w 2019 roku, jeszcze nigdy nie grał tak dobrze, jak na początku sezonu 2022/2023 (szczegółowe dane na końcu wywiadu). W przekrojowej rozmowie Andi opowiada nam, jak pokonał kryzys, którego symbolem stało się nieudane spotkanie z HBC Nantes, zdradza, co sprawiło, że znalazł się w "najgorszym momencie kariery” i wyjaśnia, jak zareagował na wieści o problemach finansowych Klubu.

Wywiad pochodzi z 47. numeru klubowego magazynu #DawajDawaj, który będzie dostępny za darmo podczas spotkania 7. kolejki Ligi Mistrzów przeciwko Elverum Handball (czwartek, 24 listopada, godz. 20.45).

Maciej Szarek, Łomża Industria Kielce: Będziemy dużo mówić o skuteczności bramkarzy. Jaka liczba oznacza dla ciebie dobry mecz?

Andreas Wolff, bramkarz Łomża Industria Kielce: Dla mnie nigdy nie jest wystarczająco dobrze! Zadowala mnie 100 procent udanych interwencji. Oczywiście, to jest wynik niemożliwy do spełnienia, ale pokazuje moją mentalność, zgodnie z którą zawsze dążę do perfekcji. Z meczu jestem zadowolony wtedy, kiedy czuję, że pomogłem drużynie odnieść zwycięstwo.

Dlatego wciąż pamiętam twoje słowa po jednym z meczów: "To ja jestem najbardziej odpowiedzialny za tę porażkę. Przepraszam, że zawiodłem moich kolegów".

To było po meczu z HBC Nantes w 2021 roku (Łomża Industria Kielce przegrała 31:34 i odpadła z Ligi Mistrzów – przyp. red). Okropny wieczór. Byłem wtedy kapitanem drużyny i rozegrałem koszmarny mecz (Andreas Wolff zanotował skuteczność na poziomie 16%, obronił 5 z 31 piłek – przyp. red.). A przecież przyjechałem do Kielc, aby zdobywać trofea i być jedną z kluczowych postaci w drużynie! Czułem wtedy, że zawiodłem zespół, kibiców i samego siebie. Byłem naprawdę zdruzgotany. Byliśmy faworytami tego meczu, mieliśmy duże ambicje na udział w EHF Final4.

wolff ptak nantes dom

To była kulminacja nieudanego sezonu w twoim wykonaniu?

To był najgorszy moment mojej kariery.

Rozwiń, proszę.

Wszystko zaczęło się, gdy zachorowałem na Covid-19. Sezon 2020/2021 rozpocząłem naprawdę dobrze, ale zaraziłem się w listopadzie 2020 roku i spędziłem sześć tygodni na kwarantannie. Cały ten czas siedziałem chory, zamknięty sam ze sobą. Moimi jedynymi aktywnościami był trening w domowej siłowni i gra na komputerze. To nie jest najlepsze przygotowanie dla sportowca. Bycie bramkarzem to w dużej mierze kwestia mentalności, ale trzeba być równie dobrze przygotowany fizycznie. Zwłaszcza w przypadku mojego stylu gry.

Gdy skończyłem kwarantannę, przyszły Mistrzostwa Świata 2021 w Egipcie. Wielu niemieckich kolegów nie wystąpiło w turnieju z powodu Covid-19, ale ja byłem optymistycznie nastawiony i zdecydowałem się zagrać. Reprezentacja Niemiec pojechała na turniej w młodym i niedoświadczonym składzie, ja także daleko byłem od idealnej formy. W efekcie zagrałem bardzo słaby turniej (16/67, 28% – przyp. red.).

Straciłeś pewność siebie?

Tak. Wróciłem do Kielc, ale wciąż grałem poniżej oczekiwań. Straciłem wiarę w siebie, mój styl gry i moje wyczucie. Z dnia na dzień czułem się coraz gorzej fizycznie i mentalnie. To było jak kula śnieżna, w której kłębiło się coraz więcej negatywnych myśli. Jedno rozczarowanie prowadziło do drugiego, a ono do następnego. Odwrócenie tego schematu wymagało wiele czasu i wiele wysiłku.

Co masz na myśli, mówiąc o kuli śnieżnej?

Zawsze podchodzę do meczu z nadzieją, że pomogę drużynie i będę jednym z najlepszych graczy na boisku. Wiadomo, że bramkarze mają bardzo duży wpływ na wynik, więc wiążą się z nami bardzo duże oczekiwania. Wszyscy na nas liczą: koledzy z drużyny, trener, kibice, w końcu także my sami. Moja ambicja sprawia, że zawsze staram się być najlepszy. Dobrze znam swoje możliwości i kiedy nie potrafię ich zaprezentować, jestem rozczarowany. Jeśli rozczarowanie się powtarza, wpadam we frustrację, która się tylko pogłębia.

To bardzo niebezpieczne zjawisko. Nie chodzi o porównanie, ale podam przykład Cristiano Ronaldo w Manchesterze United. To jeden z najlepszych piłkarzy w historii futbolu, ale wpadł ostatnio w negatywną spiralę i bardzo trudno jest mu grać na jego nieprawdopodobnie wysokim poziomie w takich okolicznościach.

Wspomniana ambicja grała na twoją korzyść? O bramkarzach mówi się przecież, że to zawód, w którym co chwilę doznajesz małej porażki.

W pewnym stopniu masz rację. Jeśli moja ambicja wyznacza mi cel 100-procentowej skuteczności, każdy stracony gol jest przegraną, kolejnym błędem. Piłka ręczna wciąż przyspiesza, więc trzymanie nerwów na wodzy jest coraz trudniejsze. Dzisiaj tempo gry jest tak mocne, że choć tracisz 37 goli, to bronisz 16 piłek i twoja drużyna wygrywa. Mówię o zwycięskim meczu z THW Kiel z tego sezonu (Łomża Industria Kielce wygrała 40:37, Andreas Wolff zanotował skuteczność 16/53, 30% – przyp red.). Trzeba się do tego przyzwyczaić. Im jestem starszy, tym lepiej to znoszę.

Co było twoim największym problemem?

Nie potrafiłem osiągnąć stabilizacji na poziomie, jakiego można się po mnie spodziewać. Choć generalnie nie spełniałem oczekiwań, nie było też tak, że grałem tragicznie we wszystkich spotkaniach. Na każdy dobry mecz przypadał jeden słaby i to był problem. Trudno było przewidzieć, jak zagram. Byłem jak kostka do gry, którą trener rzucał i modlił się o dobry wynik: “szóstka” to gra na 40%; “jedynka” – na 10%. Jeśli drużyna chce odnosić sukcesy, nie może polegać na takim bramkarzu.

staty_wolff_2_plJak znosiłeś krytykę? Po przegranej inauguracji Ligi Mistrzów sezonu 2021/2022 w Bukareszcie (29:32) portal Sport.pl swój tekst zatytułował: "Jeden z najlepszych bramkarzy świata? Katastrofa! Trener Łomży Vive łapał się za głowę". Obroniłeś wtedy 5 z 37 piłek (14%).

Szczególnie na początku gry w Kielcach czułem duże oczekiwania. Wiem, w jakim celu przyszedłem do Łomża Industria Kielce, ale nie miałem tego w głowie bardzo długo. Zawsze chciałem być przede wszystkim wartościowym nabytkiem dla zespołu i na szczęście udowodniłem, że mogę nim być, jeszcze zanim nadszedł gorszy czas.

Krytyka była konsekwencją niespełnionych oczekiwań. Wiem, że w pewnym momencie zawiodłem i muszę temu stawić czoła. Nie mogę zbierać wszystkich pochwał, gdy gram dobrze, ani powiedzieć, że nikt nie ma prawa krytykować, gdy gram źle. W dobie mediów społecznościowych część krytyki jest konstruktywna i uzasadniona, ale część jest po prostu obraźliwa. Nie mówię teraz o sobie, ale generalizuję. Jako sportowiec musisz się do tego przyzwyczaić. Oczywiście, kiedy czytasz o sobie coś złego, jesteś smutny. Ale jedyne, co możesz z tym zrobić, to w kolejnym meczu zagrać lepiej i wykorzystać to jako motywację.

Co się zmieniło, że rok po meczu z HBC Nantes i siedem miesięcy po spotkaniu w Bukareszcie wszedłeś na poziom, który wprowadził drużynę Łomża Industria Kielce do EHF Final4 w rewanżowym spotkaniu z Montpellier HB (13/27, 48%) oraz zapewnił Mistrzostwo Polski w decydującym spotkaniu w Płocku (18/38, 47%)?

Nie było jednego cudownego momentu. To był powolny postęp, który nie byłby możliwy bez osób wokół mnie: trenerów, kolegów z drużyny, narzeczonej i rodziny. To był wspólny wysiłek.

Na przełomie 2021 i 2022 roku pracowałem z psychologiem sportowym. Pomogło mi to uświadomić sobie wiele rzeczy. Zwłaszcza w zakresie tego, jak radzić sobie z oczekiwaniami, które wszyscy i ja sam mam wobec siebie. Moi trenerzy, czyli Tomasz Błaszkiewicz w klubie i Mattias Andersson w reprezentacji Niemiec, także wykonali świetną robotę. Dali mi zaufanie, a ja zacząłem ich bardzo uważnie słuchać. Dużo pracowałem i razem odbudowaliśmy moją formę.

Tomasz Błaszkiewicz, trener bramkarzy w Łomża Industria Kielce: O obecnej formie Andiego nie trzeba nic mówić. Wystarczy przypomnieć sobie jego ostatnie występy i spojrzeć w statystyki. Jestem z niego dumny, bo w ostatnim czasie wykonuje bardzo ciężką pracę. Miał słabszy moment, ale potrafił z niego wyjść. Według mnie kluczem do sukcesu było otwarcie się na jeszcze lepszy dialog i wprowadzenie nieco więcej radości do tego, co robi. Uważam, że Andi jest jednym z najlepszych bramkarzy na świecie, a praca z nim daje dużą satysfakcję.

Wcześniej mówiłeś o swoich uczuciach po słabych meczach. A co myślałeś po tych udanych?

Czułem ulgę. I radość, że znów byłem w stanie pomóc drużynie.

Jakie wnioski pomogły ci odbudować formę?

Jest ich wiele. Wiem już, że nie muszę być tak spięty podczas treningów i meczów. Jak powtarza mi trener Talant Dujshebaev, muszę grać w piłkę ręczną, a nie pracować nad piłką ręczną. Nauczyłem się, że w sporcie nie można wymusić czegoś dobrego, bez względu na to, jak bardzo się starasz. A ja czasami starałem się nawet za bardzo. Musisz pracować, by stale rozwijać swoje umiejętności, ale podczas gry odczuwać radość. Wśród dzieci rzadko kiedy najlepszym jest ten, który najszybciej biegnie lub najwyżej skacze. Najlepszy jest ten, który ma największą radość. Przebyłem długą drogę, żeby przypomnieć, że to właśnie radość z gry była powodem, dla którego zacząłem grać w piłkę ręczną. Po drodze straciłem ją na chwilę.

Poprawiłem się w akceptowaniu porażek. Od początku kariery miałem z tym problem. Jeśli grałem źle, chciałem to natychmiast naprawić. Teraz wiem, że za każdym razem muszę przepracować mecz w pozytywny sposób i pomyśleć, co poszło nie tak. Jeśli nie wyciągnę wniosków, to robota głupiego. Ostatecznym etapem tej lekcji było zaakceptowanie faktu, że czasem mogę nie zrobić nic złego, ale i tak przegrać, bo przeciwnik trafił na swój niesamowity dzień.

I nie myślę już za dużo! O wiele lepiej jest, kiedy nie rozważam wszystkich opcji przez cały mecz. Po prostu gram i pozwalam mojej intuicji być liderem. Jako bramkarz gromadzisz tyle informacji, że czasami uderza cię to jak ciężarówka. Widzisz zawodnika i zaczynasz myśleć: „O, z tej pozycji rzuca tak, ale jak przesunie się o pół metra w lewo, to rzuca inaczej”. Cały czas starasz się przewidywać, ale w końcu się spóźniasz i tracisz bramkę. Nauczyłem się, że dla mnie lepiej jest po prostu spokojnie poczekać na to, co nadleci w moim kierunku.

Dzięki temu w sezonie 2022/2023 notujesz najwyższą średnią skuteczność obron, odkąd trafiłeś do Kielc? Z takim bramkarzem drużyna może osiągnąć wszystko?

Już w poprzednim sezonie graliśmy w finale Ligi Mistrzów, a jestem pewien, że zostało w nas jeszcze dużo rezerwy. Mamy wielu młodych graczy, którzy wkrótce osiągną swój “prime time”. Jeśli teraz gramy dobrze, to wiem, że możemy grać świetnie, bo tkwi w nas jeszcze większy potencjał. Widzę to codziennie podczas treningów. Ten sezon w Lidze Mistrzów i w PGNiG Superlidze także zaczęliśmy dobrze. Teraz musimy uważać, żeby utrzymać ten poziom do końca roku i wrócić równie silni po mistrzostwach świata. To wtedy nadejdą decydujące mecze.

Andi screen

Za nami sześć kolejek Ligi Mistrzów, a ty już dwa razy znalazłeś się w Drużynie Tygodnia. Tyle samo, co twoje interwencje w gronie najefektowniejszych obron kolejki. Szczególną furorę zdobył obroniony rzut karny przeciwko THW Kiel. Oficjalny nadawca Ligi Mistrzów w Polsce, Eurosport, skomentował twoje popisy słowami: “Jean-Claude Van Wolff”.

Widziałem to i bardzo mi się podobało! Też uważam, że to była dobra obrona (śmiech)! To był jeden z tych momentów, kiedy nie myślałem za dużo. Elastyczność to coś, nad czym można uparcie pracować każdego dnia.

Nie wiem, po co utrudniasz sobie życie. Przecież łatwiej było do tej piłki sięgnąć ręką!

Wiem (śmiech)! Przyznaję, że taka technika nie jest oczywista, a zwłaszcza dla golkipera mojego wzrostu, ale dobrze mi z tym! Czasami podobnie bronią Niklas Landin czy Benjamin Burić, ale mówimy o najlepszych bramkarzach na świecie. W takich obronach talent nie wystarcza, trzeba nad tym mocno popracować.

Zostawmy więc bronienie nogami, bo w bieżącym sezonie gorącym tematem są interwencje głową. Po zmianie przepisów bramkarze są lepiej chronieni, a zawodnicy za rzut w twarz mogą otrzymać karę. Cieszysz się z nowych regulacji?

Obecny stan rzeczy jest idealny. Obrony głową to część naszej pracy, ale zdecydowanie nie jestem tym, który znosi je najlepiej (śmiech)! Rzuty w okolice twarzy bramkarza to zazwyczaj ostatnia opcja dla zawodnika, jeśli dobrze zamkniesz wszystkie inne kierunki. Zawodnicy rzucają wtedy z całej siły i liczą, że bramkarz będzie próbował się odsunąć. To satysfakcjonujące, że teraz ryzykują w ten sposób karę, tak jak my ryzykujemy kontuzję. Myślę, że nowy przepis pozbędzie się tych frustrujących prób. Myślę, że żaden gracz nie celuje z premedytacją w twarz, ale teraz wszyscy zastanowią się dwa razy, jeśli spróbują rzucić w ten sposób. W technice bronienia ten przepis niczego jednak nie zmienia.

Bramkarze nie będą symulowali, by wymusić karę dla rywala?

To byłoby bardzo podłe i sprzeczne ze sportową postawą, której podstawą jest uczciwość. Wygrywasz, jeśli jesteś lepszy, a nie dlatego, że oszukiwałeś. Miałem już taką sytuację podczas meczu w Celje. Od razu powiedziałem sędziom, że najpierw piłka trafiła w moje ramię. Ani przez chwilę nie myślałem o aktorstwie.

A co pomyślałeś, gdy Prezes Bertus Servaas ogłosił wam, że Klub straci głównego sponsora? Od początku 2023 roku marka Łomża zniknie z nazwy drużyny.

Mam pełne zaufanie do Bertusa Servaasa i pozostałych osób w Klubie. Pracą zawodników jest skupienie się na grze i dokładnie w ten sposób postępuje teraz cały zespół. Jesteśmy w pełni oddani naszym celom i jestem pewien, że negatywna wiadomość nie wpłynie na naszą grę. Powtórzę, że moje zaufanie do Klubu jest wielkie i oczekuję swojej przyszłości w Kielcach.

Zwłaszcza, że twój kontrakt obowiązuje aż do lipca 2028 roku. To jedna z najdłuższych umów w zespole. Co stoi za tak długim porozumieniem?

Mamy niesamowity zespół, wspaniały klub, świetnego trenera i nie ma na świecie drużyny, o której mogę powiedzieć, że jest od nas lepsza. Na dziś nie ma innego miejsca, w którym chciałbym być. Jestem w Kielcach naprawdę szczęśliwy i uważam to za przywilej, że mogę być częścią Łomża Industria Kielce. Czuję się jak w wielkiej rodzinie piłki ręcznej.

Najlepszą rzeczą w naszym zespole jest to, że nie tylko ja mam przedłużony kontrakt, ale także wielu moich kolegów. To niesamowite, ponieważ dzięki temu wiemy, że jesteśmy częścią większego projektu, który pozostanie na długo. To nie jest tak, że znaleźliśmy świetny zespół na rok czy dwa, a potem powiemy: „Miło było was poznać, do zobaczenia wkrótce!”. Przed nami jeszcze sześć lat wspólnej gry. Mam nadzieję, że w pełni wykorzystamy nasz potencjał, wygramy Ligę Mistrzów i napiszemy historię.

Przedłużenie twojego kontraktu ogłoszono w czerwcu 2021 roku, niedługo po feralnym meczu z HBC Nantes. Prezes Bertus Servaas wykorzystał twoją słabszą pozycję negocjacyjną?

Przeciwnie, okazał mi w ten sposób ogromne zaufanie, za co jestem mu wdzięczny! Długo rozmawialiśmy o nowym kontrakcie, a przedłużona umowa także pomogła mi skoncentrować się na każdym kolejnym meczu i nie myśleć za dużo o przyszłości. Cieszę się, że jest ona związana z Kielcami.

W dniu, w którym podpisaliśmy dokumenty, graliśmy półfinał Pucharu Polski z Orlen Wisłą Płock. Wygraliśmy, a ja obroniłem szesnaście piłek. Chyba to był dobry znak (śmiech)!

Wyobrażasz sobie Andreasa Wolffa kończącego karierę w Kielcach?

Oczywiście! W momencie wygaśnięcia kontraktu będę miał 37 lat. Moja umowa obowiązuje jeszcze przez sześć. To bardzo długi czas, dlatego nie robię żadnych planów po 2028 roku. Nie wiem, jak będzie wyglądać moja kondycja fizyczna. Oprócz tego, właśnie kupiłem mieszkanie w Kielcach. To też mówi chyba, że jestem przywiązany do miasta.

wolff_staty_pl