07.01.2009, 23:33

Jurasik: - Wracam do domu!

PP: - Jak podchodzisz do swojej decyzji o przeniesieniu się z bundesligi do Vive?
MARIUSZ JURASIK- W jakiś sposób jest to dla mnie powrót do domu. Tu, choć pod nazwą Iskra zaczynałem swoje wielkie granie. Były inne władze, inny zespół, nazwa ale to ten sam klub z tradycjami.

- Decyzja była łatwa czy też przeciwnie- ciężko było ją podjąć?
- Może to będzie zaskoczeniem, ale nie było mi ciężko jej podjąć. Oczywiście zastanawiałem się czy warto już wracać do Polski czy jeszcze pograć przypuśćmy dwa lata na zachodzie i wtedy wrócić. Po przemyśleniach, rozmowie z żoną doszliśmy jednak do wniosku, że nie będzie to zasadnicza różnica, czy wrócę teraz czy później. A tak, będę mógł jeszcze dłużej pograć dla Kielc i coś wygrać. Cieszy mnie też oczywiście trzyletni kontrakt.

- Na pewno obserwujesz w ostatnim czasie rozwój klubu.
- Jeśli się patrzy na to z zewnątrz to ostatnie miesiące wyglądają bardzo imponująco. Tylko się cieszyć. Wszystko poszło tak jak powinno być. Każdy klub powinien zacząć od dobrego szkoleniowca, później on powinien dobierać sobie drużynę, zawodników żeby mógł potem odpowiadać za wyniki. Bogdan jest bardzo dobrym fachowcem, w Vive jest wielu dobrych graczy, ściągnięty został jeden z lepszych graczy 2 bundesligi, który poradziłby sobie z całą pewnością w pierwszej. Wszystko idzie więc w dobrej kolejności.

- Widziałeś ostatnio mecze Vive?
- Tak, oglądałem spotkanie w Olsztynie i z Wisłą. Ten drugi był bardzo zacięty, ale gdyby nie nadmiar technicznych błędów to wynik na korzyść Vive byłby wyższy. Przede wszystkim jednak wrażenie robiła widownia, rekord frekwencji i atmosfera. To świadczy tylko o tym, że władze klubu podejmują dobre kroki.

- Jakie cele sobie stawiasz przychodząc do Vive?
- Mistrz Polski, Puchar Polski, Liga Mistrzów... Na pewno w pierwszym sezonie Ligi Mistrzów chciałbym z zespołem namieszać w tych rozgrywkach, lepszym i znanym w Europie urwać punkty, wyeliminować. Może będą jeszcze i inne wzmocnienia, wtedy będzie można rozmawiać o konkretnych celach. Minimalistą być jednak nie można...

- Widzę, że wierzysz, że już w tym roku Vive będzie "złote".
- I to jak! Bardzo chciałbym, żeby tak się stało. Zespół jest na dobrej drodze, jest niezła przewaga w tabeli. Szkoda tylko, że liga kończy się niesprawiedliwymi play-off, ale wierzę, że i tu Kielce będą górą.

- Cieszysz się z powrotu do Polski?
- Tak. Mówiłem już od jakiegoś czasu, że będę chciał wrócić do Polski. Okazuje się, że nie wracam na ostatni rok grania, wracam tak, by realnie pomóc zbudować wielką drużynę w Kielcach. Bardzo cieszę się, że wracam do Polski, ale przede wszystkim dlatego, że są to Kielce.

- No właśnie- Kielce, a przecież miałeś drugą ofertę z Polski.
- Tak, była. Tylko tam zaczęło się robić nieciekawie, zmiana prezesa, dyrektora, trenera. Płock się zastanawiał i zastanawiał. Co ktoś do mnie dzwonił to był to inny człowiek. Przykładowo zadzwonił prezes i mówi, że dopiero co objął stanowisko, ale jeszcze nie zna sprawy. Potem dzwoni dyrektor i jedyne co mówi to, że są zainteresowani. Najważniejsze było jednak to, że po prostu bliższe mi są Kielce...

- Prezes Servaas był z kolei konkretny.
- Doszliśmy szybko do porozumienia. On złożył swoją propozycję, ja przemyślałem i odpowiedziałem swoją. Z tego wyszło między nami porozumienie. Skończyło się na paru telefonach i trzyletnim kontrakcie. Fajnie, bo już wiem, że od nowego sezonu będę walczył w żółtej koszulce Vive.