20.10.2008, 12:15

Katastrofa w ataku

Kielczanie byli w
Kielczanie byli w sobotę w Rumunii nieskuteczni. W ataku na bramkę gospodarzy Mateusz Zaremba, na kole Michał Stankiewicz. (P. Papaj)

Nie udało się szczypiornistom Vive Kielce awansować do trzeciej rundy Pucharu Zdobywców Pucharu. Przegrali w Constancy zbyt wysoko, 15:22 (8:12).

Wydawało się, że to kielczanie są w lepszej sytuacji przed rewanżem - mieli sześć bramek przewagi z pierwszego spotkania, które wygrali 27:21. Wydawało się, że nasza zespół rzuci w rewanżu więcej bramek, niż rywale w Kielcach, więc zapowiadało się, że rumuńska drużyna będzie musiała wygrać mecz siedmioma golami (przy równym bilansie bramek z dwumeczu awansuje ten, kto zdobył ich więcej na wyjeździe). Ale na pewno nikt się nie spodziewał, że drużyna trenera Bogdana Wenty zdobędzie w Constancy tylko 15 bramek. To dramatycznie mało.

NAJLEPSI BYLI KIBICE

Do Constancy, największego portu Rumunii, leżącego nad Morzem Czarnym, pojechało 30 kibiców Vive, mimo że mecz był pokazywany w telewizji. Od czwartku do niedzieli pokonali 3 tysiące kilometrów, na miejscu byli tylko kilka godzin. Było ich jednak widać i słychać wśród 1500 miejscowych kibiców (do kompletu brakowało blisko pół tysiąca.

Hala w Constancy pamięta czasy wczesnego reżimu Nicolae Ceausescu, podobnie jak hotel, w którym mieszkali zawodnicy Vive. Mimo że stoi w odległym od Constancy o kilka kilometrów najsłynniejszym rumuńskim kurorcie Mamaja, to ekip remontowych nie widział od 20 lat.

Przed rewanżem trener Wenta obawiał się o sędziowanie. Rosyjska para, która go prowadziła, sędziowała na igrzyskach w Pekinie mecz Polska - Hiszpania. Wenta miał po nim sporo pretensji do arbitrów. Podobnie było w Constancy i w kilku przypadkach były to pretensje uzasadnione. Kielecki trener szalał przy linii bocznej, biegał z pretensjami do delegata federacji, ale niewiele wskórał, poza żółtą kartką, którą zobaczył w 44 minucie. Po meczu przyznał jednak, że to nie sędziowie przegrali mecz, a jego zawodnicy.




MECZ OBRON I BŁĘDÓW

Po dwóch kontrach sfinalizowanych przez Pawła Podsiadłę w 6 minucie Vive wygrywało 2:1. Niestety, to było ostatnie prowadzenie naszego zespołu. Obie drużyny grały bardzo dobrze, twardo, agresywnie w obronie, co chwilę zmuszając przeciwnika do prostych strat i błędów w rozegraniu piłki. Słabo rozpoczął mecz Bartosz Konitz, który był jednym z ojców zwycięstwa Vive w pierwszym spotkaniu. Już w 10 minucie zmienił go Tomasz Rosiński, ale "zamienił stryjek siekierkę na kijek…” - "Rosa” też był nieskuteczny. Najgorsze było to, że bramkarz gospodarzy odbijał kolejne piłki bez specjalnego wysiłku, bo rzuty zawodników z Kielc były mało precyzyjne i słabe. Rumuński zespół szybko to wykorzystał, odskakując na trzy (6:3 w 12 minucie) i pięć bramek (9:4 w 22). Pierwszy raz w następnej rundzie Rumuni byli już w 24 minucie - po trafieniu Laurentiu Tomy w 24 minucie było 12:6. Szybko golami odpowiedzieli Podsiadło oraz Paweł Piwko i na przerwę drużyny schodziły przy czterobramkowym prowadzeniu Constancy.

Kielczanie słabo rozpoczęli grę po przerwie, dali sobie rzucić trzy gole z rzędu, ciągle dobrze bronił Mihai Popescu. Mimo że w naszej bramce dobrze spisywał się Kazimierz Kotliński to już do końca spotkania strata Vive już ani raz nie zeszła poniżej pięciu bramek. A nieskuteczność naszych zawodników zaczynała być momentami irytująca. Aż szkoda było ogromnej pracy, którą nasi zawodnicy przez całe 60 minut wykonali w grze obronnej.

W ostatnich minutach meczu była jeszcze szansa na uzyskanie korzystnej różnicy bramek, ale niespełna dwie minuty przed końcem Mateusz Jachlewski z rzutu karnego nie trafił w bramkę i gol Iuliu Csepereghiego 20 sekund przed końcową syreną (22:14) rozstrzygnął sprawę.

WENTA: -DALIŚMY D…

-15 bramek to mizerny wynik. Każdy z zawodników musi sam zrobić rachunek sumienia, co włożył w ten mecz. Mieliśmy wiele okazji do rzucenia łatwych bramek, a nie wykorzystaliśmy ich. Zespół walczył, grał bardzo dobrze w obronie, tego nie można chłopakom odmówić. Ale nie przyjmuję tłumaczenia, że ktoś tam naszego zawodnika walnął łokciem przy rzucie. Tak się gra w Europie. I tak się gwiżdże w Europie. Sędziowie nie traktowali jednakowo różnych sytuacji, dawali nam kary w sytuacjach, w których Rumuni ich nie dostawali. Ale to nie jest usprawiedliwienie. Daliśmy dupy i tyle dosadnie podsumował Wenta.

W środę o godzinie 19 Vive gra w Kielcach ligowy mecz z AZS AWFiS Gdańsk. Konfrontacja zapowiada się bardzo ciekawie choćby z tego względu, że gdańszczan prowadzi drugi trener reprezentacji Polski, Daniel Waszkiewicz.


Z Constancy Paweł Kotwica