13.10.2008, 10:24

Koncertowo po przerwie

VIVE Kielce – HCM Konstanca 27:21 (9:11)

Koncertowo po przerwie

 

VIVE: Kubiszewski, Kotliński – Grabarczyk, Chodara, Krieger 4, Zaremba 4, Podsiadło 3, Kuchczyński 4, Jachlewski 3, Piwko, Żółtak, Rosiński 1, Konitz 6, Stankiewicz 2. Trener Bogdan Wenta.

Konstanca: Popescu, Borodi – Pavlovic, Schuch 1, Saulescu, Saldanescu 1, Ivankovic 1, Laurentiu 5, Vukovic, Adzic 1, Csepreghi 4, Nuresan 2, Hejtmanek 2, Buricea 4. Trener Zoran Kurtes.

Sędziowali Lovric, Petkovic (Chorwacja). Widzów 3000.

W przerwie meczu, były reprezentant Polski w piłce nożnej, srebrny medalista igrzysk olimpijskich w Barcelonie, Marek Koźmiński pytany o wrażenia stwierdził krótko: - VIVE się zacięło. Na początku, bramkarz gości odbił kilka piłek i gospodarze są wystraszyli!

Gdy, w 18. minucie spotkania Alexandru Csepreghi potężnym rzutem pokonał Marka Kubiszewskiego na tablicy było 4:8. Ale to nie gracze z pola byli budowniczymi przewagi wicemistrzów Rumunii. Najważniejszym ogniwem ekipy gości był doświadczony bramkarz, Michal Popescu, który kapitalnymi interwencjami raz za razem bronił rzuty kielczan. Podenerwowany Bogdan Wenta wziął czas, uspokoił nerwy swoich zawodników, dał kilka wskazówek i rozpoczął się pościg szczypiornistów kieleckich. Co prawda po 30 minutach goście prowadzili jeszcze dwoma golami, ale to, co nastąpiło w drugiej połowie sprawiło, że po końcowym gwizdku hala oszalała…

- Cieszę się, że wniosłem trochę ożywienia, wyprowadziłem kilka skutecznych kontr. Nasze zwycięstwo, to zasługa całego zespołu a przede wszystkim gry w obronie i bramkarzy. Proszę zauważyć, że po raz kolejny straciliśmy niewiele goli – zauważył na pomeczowej konferencji prasowej Patryk Kuchczyński. Faktycznie, gospodarze wykonali w defensywie katorżniczą wręcz pracę a jej głównym ogniwem był silny jak tur Piotr Grabarczyk, który co chwila powstrzymywał dwóch graczy Konstancy. W 38. minucie VIVE prowadziło już 13:11. Po chwili dwoma trafieniami odpowiedział Toma Laurentiu,  ale to był ostatni remis w meczu. Podopieczni Wenty włączyli piąty bieg a ponieważ z gości szybko uchodziło powietrze – dystans zaczął się powiększać. Niewiele przy tym brakowało, by VIVE wygrało jeszcze wyżej. Niestety, w 59 minucie piłka po rzucie Pawła Podsiadło odbiła się od obu słupków i wyszła w pole. Zaraz potem do siatki rywali trafił Mateusz Jachlewski, ale sędziowie uznali, iż gol padł po końcowej syrenie, którą kieleccy kibice przyjęli z entuzjazmem.

 – Jest się z czego cieszyć. Za drugą połowę gospodarzom należą się ogromne brawa. Przyznam szczerze, że jestem pod wrażeniem tego, co pokazała drużyna Bogdana Wenty. Istna ściana w obronie, świetni bramkarze, no i te zabójcze kontry. W końcówce Rumuni dosłownie słaniali się na nogach – gratulował kielczanom Koźmiński

- Wykonaliśmy doskonałą pracę. Cały zespół zasłużył na słowa uznania. Sześć goli w piłce ręcznej to naprawdę niewiele, dlatego w meczu rewanżowym zagramy tak, jakbyśmy nie mieli ani jednej bramki przewagi – zapowiada przed rewanżem trener Wenta.