13.10.2008, 10:17

VIVE gra koncertowo


Bartosz Konitz (z
Bartosz Konitz (z piłką) wszedł na boisko w 17 minucie i od razu rozruszał grę kieleckiego zespołu. (D. Łukasik)
ZOBACZ ZDJĘCIA

Stojący na wysokim poziomie mecz, fantastyczna gra Vive w drugiej połowie, świetna atmosfera na trybunach. I wynik dający nadzieje na awans.

Po pierwszym kwadransie spotkania nic nie zapowiadało, że Vive wygra. - Graliśmy wtedy jak ostatnio na początku meczu w Płocku, bojaźliwie i w poprzek boiska - przyznał potem Bartosz Konitz.

SZYBKO STRACILI...

Niedobra była skuteczność kieleckiego zespołu, dobrze bronił Mihai Popescu. Rumuni grali konsekwentnie, ich atak był poukładany, a obrona dopracowana.




Efekt - 1:5 po 12 minutach gry. Przy stanie 4:8 (17 min) Bogdan Wenta wziął czas i wymienił Tomasza Rosińskiego na Konitza.

To była świetna decyzja, bo ten ostatni był najlepszym zawodnikiem na boisku. Jeszcze przed przerwą zdobył trzy bramki dla Vive, jedna była ładniejsza od drugiej, a gospodarze zmniejszyli straty do dwóch bramek.

...SZYBKO DOSZLI

Po kilku minutach drugiej części po przewadze Constanty zostało wspomnienie. W 37 minucie, po trafieniu Michała Stankiewicza (podawał Konitz, nie patrząc nawet w stronę swojego kolegi, tzw. no look pass), nasz zespół pierwszy raz wygrywał - 12:11.




Wszystko to przede wszystkim efekt znakomitej gry Vive w obronie, szczególnie w jej środkowej strefie, gdzie niemal każdy atak Constanty kasowali Piotr Grabarczyk i Daniel Żółtak. Dobre zmiany dali Patryk Kuchczyński i Kamil Krieger. Do tego doszły świetne obrony Kazimierza Kotlińskiego i zespół z Kielc rozkręcał się z akcji na akcję.

Ostatni remis notowano w 46 minucie (17:17), a końcowa faza meczu to prawdziwa demolka ze strony naszych zawodników, którzy zmusili rywali do banalnych błędów (między innymi dwa przechwyty Konitza, w tym jeden, gdy jego zespół grał w podwójnym osłabieniu!) i skutecznie kontrowali, wzbudzając niebywały entuzjazm na trybunach.


SZEŚĆ TO JAK NIC


- Dawno już nie oglądałem tak dobrego meczu w wykonaniu naszego zespołu - promieniał prezes kieleckiego klubu Bertus Servaas. - Trzy czy sześć bramek przewagi w pucharach to tyle, co nic. Trzeba uważać, bo hala tego przeciwnika to bardzo gorący trener - tonował Bogdan Wenta.
W środę Vive gra awansem mecz ligowy z AZS AWF

w Gorzowie Wielkopolskim. Stamtąd ekipa na półtora dnia pojedzie do Łowicza, a w piątek rano wyleci z Warszawy do Bukaresztu. Rewanżowy mecz odbędzie się w sobotę o godzinie 18.


Paweł Kotwica