28.08.2008, 21:34

Wygrany debiut

VIVE Kielce - Creteil 22:21 (10:9)
VIVE
: Kubiszewski, Kotliński, Chodara 2, Krieger 1, Zaremba 2, Kuchczyński 2, Bartczak 1, Rosiński 7, Konitz 1, Zydroń 1, Podsiadło 5, Piwko, Sadowski, Żółtak, Stankiewicz, Grabarczyk.

Meczem walki można określić dzisiejsze spotkanie Vive Kielce z francuskim Creteil. Kielczanie po raz pierwszy pod wodzą przywitenego owacyjnie Bogdana Wenty (przed meczem prowadził jedynie dwa treningi zespołu) prezentowali się solidnie przede wszystkim w obronie. Widać też, że dobrze przepracowali okres przygotowawczy- są mocni fizycznie i wydolnościowo.
W całym meczeu padało zadziwiająco mało bramek. - Utrzymajmy to, żeby tracić tyle w meczu to będzie dobrze- mówił później Wenta. Spotkanie z francuzami było na tyle wyrównane, że w całym meczu tylko trzy razy jeden zespół prowadził z drugim wyżej niż jedną bramką!
Pierwszy raz było tak z samego początku - Vive objęło prowadzenie po bramkach Kamila Kriegera, Tomasza Rosińskiego i Patryka Kuchczyńskiego 4:2. Była to już 11 minuta meczu. Z czasem to jednak rywale wyszli na prowadzenie- 6:7, 7:8, które na koniec pierwszej połowy znów wróciło do Vive.
W grze widoczne było szukanie różnych rozwiązań. Nie chodzi tu tylko o atak, ale również o defensywę. Znów mogliśmy zobaczyć w niej choćby Piotra Grabarczyka. "Z tyłu" uczy się też grać Michał Stankiewicz. Jeśli do tego dodać Daniela Żółtaka to jest już komplet naszych kołowych. A przecież na samym środku defensywy dobrą robotę chce robić Mateusz Zaremba.
W 41 minucie meczu Creteil prowadziło 12:14, niedługo potem 15:17. Ważne jednak, że kielczanie nie pękli i dalej grali konsekwentnie. W końcu doprowadzili nie tylko do remisu, ale wyszli na prowadzenie. Na widowni zrobiło się głośniej, bo końcówka zapowiadała się niezwykle emocjonująco.
Na półtorej minuty przed końcem po rzucie Zaremby Vive wygrywało 21:20. Rywale w kolejnej akcji zdołali jednak wyrównać a naszemu zespołowi zostało 40 sekund by zdobyć zwycięską bramkę. Niestety, po nieporozumieniu na 20 sekund przed końcem straciliśmy piłkę. Francuski trener poprosił o czas chcąc ustawić ostatni atak.
Górą znów była jednak defensywa Vive. Przejęta na kilka sekund przed końcem, wzorowo wyprowadzony atak i bramka Michała Chodary dała zwycięstwo praktycznie równo z końcem meczu!

Bogdan Wenta: - W lidze jest więcej nacisku psychicznego niż w takim meczu. Startujemy tam zazwyczaj w roli faworyta i musimy się do tego przyzwyczaić. Nikt nam niczego nie podaruje i tego musimy być świadomi. Tym bardziej więc cieszy, że mamy możliwość pogrania na takim turnieju. Mieliśmy możliwość pogrania pod jedno, drugie rozegranie, wbiegi. Nie podobało mi się kilka zachowań z pierwszej połowy, kiedy traciliśmy piłkę i zostawaliśmy, dyskutowaliśmy zamiast wracać. Jeśli stoimy w obronie, a dziś pomagali nam też bramkarze to w tym musimy szukać swojej siły. Gdyby zawsze 21 bramek zostawało po stronie straconych to oznaczałoby to dobrą pracę. Mamy jeszcze jednak trochę do zrobienia.